[ Pobierz całość w formacie PDF ]

politycznych ekstremistów i mnóstwo innych danych, które specjaliści uznali za niezbędne, a
którymi dysponowano dzięki zwiadowi elektronicznemu.
Po przejrzeniu analiz i wstępnych wyników lotów rozpoznawczych specjaliści od
interpretacji zdjęć lotniczych i satelitarnych systematycznie zawężali obszar poszukiwań, aż
pozostały dwa: aluwialne równiny i sawanny Pantanal i skaliste wzgórza zwane Chapada dos
Guimaraes. Zwłaszcza te ostatnie wzbudziły zainteresowanie i poddano je najdokładniejszym
badaniom.
Powiększenia zdjęć wykazały istnienie prowizorycznego pasa startowego na skalnej
równinie w pobliżu zachodniej krawędzi formacji, mniej więcej pięćdziesiąt kilometrów od
zakładów UpLink. Pozwalał on zarówno na start, którego nie mogły wykryć radary, jak i na
dokonanie zrzutu techniką HAHO.
Dalsze badania odkryły starannie zamaskowaną wijącą się drogę docierającą aż do
polowego lotniska, na nim zaś odbicia światła, które w spektrum widzialnym nosiły cechy
urządzeń mechanicznych. Ukrycie ich w wąskiej dolince nie na wiele się przydało - analizy
wykazały, że są to pojazdy kołowe i przynajmniej jeden samolot. Na zdjęciach w
podczerwieni wyraznie widać było ludzkie sygnatury cieplne w pobliskiej grocie, ślady
termiczne pozostałe po użyciu pojazdów oraz kontrastowe emisje naturalnej roślinności, od
których odbijały się rejony sztucznie zamaskowane.
Podjęto zatem decyzję, by dokładnie przyjrzeć się temu obszarowi przy użyciu
pełnozakresowego skanera i wykonać zdjęcia wysokiej rozdzielczości. Operacja ta właśnie się
rozpoczęła. Gordian obserwował powiększający się obraz transmitowany przez Hawkeye I,
na który komputer przed wyświetleniem na ekranie nakładał siatkę współrzędnych
geograficznych.
- O, widzi pan tu samoloty? - Odezwał się siedzący obok niego specjalista i spytał: -
Jaką mamy rozdzielczość? - Nieco poniżej metra - rozległo się w słuchawkach.
- Dajcie większą, musimy zobaczyć, co to za maszyny...
- Jeden to lockheed L-100, taki sam jakiego i my używamy wtrącił się Gordian. -
Drugi to stary DC-3. - Sporo ludzi się koło nich kręci. Powiedziałbym, że trzydziestu, może
czterdziestu.
Analityk siedzący z drugiej strony Gordiana wyprostował się nagle i oznajmił:
- Te wozy stojące wzdłuż zbocza wyglądają jak ćwierćtonowe jeepy zwane Mutt. Są
całkiem solidnie załadowane.
Gordian pochylił się.
- Zwijają się stamtąd - rzucił.
- Ci faceci w pustynnych mundurach wokół samolotu. Jak duże zbliżenie możecie
uzyskać? - Spytał Ricci.
- Za minutę będziesz wiedział, czy któryś ma pryszcze rozległo się w słuchawkach.
Ricci czekał, nie spuszczając wzroku z ekranu. Wiedział w mniej niż minutę. Mężczyzna
stojący przy rampie załadunkowej L-100 miał krótko ścięte włosy, twarz o ostrych rysach i
wyraznym podbródku, przeciwsłoneczne okulary lotnicze i wchłaniającą pot przepaskę na
czole. Widać było, że wydaje rozkazy, decydując o rozmieszczeniu ludzi i ładunku.
- Widzisz go? - Thibodeau zacisnął dłonie na poręczach łóżka i podciągnąwszy się z
jękiem, pochylił nad ekranem notebooka. - Widzisz?
- Rollie, nie denerwuj się, bo ci...
- Le chaut sauvage! - Przerwał jej ze złością.
- Co?
- Ma wygląd drapieżnika. - Oczy Thibodeau pałały spod ronda kapelusza. - On tam
dowodzi, i to nie tylko załadunkiem.
Megan obejrzała uważnie wskazanego, pochyliwszy się na krześle stojącym obok
łóżka.
- Uważasz, że sfotografowaliśmy szefa? - Spytała.
- Nie wiem, czy szefa... Nie musi być mózgiem całej operacji, ale na pewno jest
dowódcą... Założę się, że dowodził nocnym atakiem. - Przerwał na chwilę, po czym dodał: -
Bo ci, którym rozkazuje, to nie jacyś tam partyzanci czy handlarze narkotyków. To
najemnicy. Z pewnością właśnie oni nas za atakowali.
Megan studiowała twarz widoczną na ekranie.
- Lepiej dowiedzmy się, kim on jest - powiedziała cicho.
Thibodeau spojrzał na nią wymownie.
- Cherie, sądzę, że chwilowo ważniejsze jest ustalenie, dokąd ci chłopcy zamierzają
lecieć... A jeśli to wykonalne, powinniśmy uniemożliwić im dotarcie na miejsce.
- Za ile? - Przysłuchująca się tej wymianie zdań Annie odwróciła się od ekranu, na
którym widniało powiększenie twarzy Kuhla, i spojrzała na Nimeca. Kazach... - Szepnęła.
Pete przerwał jej ruchem dłoni, słuchając odpowiedzi operatora, i zdjął słuchawki.
- Przepraszam, ale chciałem się dowiedzieć...
- Sądzicie, że oni chcą przeszkodzić w starcie rosyjskiego promu? - Teraz ona mu
przerwała. - I to w podobny sposób, jak zrobili to z Orionem?
Nimec zwilżył wargi.
- Uważam, że tak - odparł. - Ale pewność uzyskamy po obejrzeniu zdjęć.
Potrząsnęła z niedowierzaniem głową.
- I co teraz? - Spytała. - Musimy... Zamierzacie skontaktować się z Departamentem
Stanu?
Zobaczył, że jej dłonie drżą na poręczach, więc ujął jedną z nich.
- Annie...
- Nie można pozwolić, żeby to się powtórzyło, Pete. Nie...
- Annie!
Spojrzała na niego.
- Zajmiemy się tym - powiedział stanowczo, nie puszczając jej dłoni.
- Przyrzekam ci.
- Pytanie brzmi: Dlaczego się wynoszą? - Odezwał się Nimec.
- Fakt - zgodził się Ricci. - A jeśli to mobilizacja, to co jest celem.
- Za ile Hawkeye II zacznie nadawać obraz z Kazachstanu? - Spytał Gordian. - Rejon
jest dość dokładnie zakryty chmurami - odparł jeden z operatorów. - Prognoza mówi o wolno
przesuwającym się froncie.
20
ZACHODNIA BRAZYLIA
23 KWIETNIA 2001
Para szarych, nie oznakowanych boeningów V-22 Osprey uniosła się pionowo z
lądowiska na terenie zakładów UpLink. Samoloty tego typu miały na końcach płatów
ruchome silniki, które mogły się obracać w pionie o dziewięćdziesiąt stopni kiedy znajdowały
się w położeniu poziomym, osprey leciał jak normalny samolot, kiedy ustawione były [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl