[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A przecież odpowiednio zestawione, pogrupowane, składają się te prozy na niemal kompletne
studia czy monografie pewnych dziedzin życia, może nie tak precyzyjne, szczegółowe czy
wręcz naukowe, jak sławny Sachalin, mające za to niezbywalną siłę wyrazu kreacji artystycz-
nej.
***
Taką swoistą monografię próbowałem ułożyć ex post, zbierając w jednym tomiku te opo-
wiadania Czechowa, które mają za temat teatr lub są poświęcone ludziom teatru. Okazało się,
że jest ich (opowiadań) nadspodziewanie dużo, poczynając od tak znanych jak Jubileusz czy
Kalchas (mający również swoją wersję sceniczną, jako Łabędzi śpiew), przez arcygroteskowe
Buty, Impresaria pod kanapą czy Romans z kontrabasem, aż po niesłusznie zapomniane,
wstrząsające studia psychologiczne jak wczesny Baron, Chórzystka i Śmierć aktora. Domi-
nują pośród tych opowiadań portrety obyczajowe, rodzajowe i psychologiczne, co sygnalizują
już same tytuły – obok wspomnianej Chórzystki czy Barona jest jeszcze Komik, Tragik, Ta-
per, Pierwszy amant, Dramaturg, Krytyk, Mari d’elle – niemal cała obsada całkiem sporej
prowincjonalnej trupy. Bo też – co tu ukrywać – właśnie tego rodzaju towarzystwo opisuje
Czechow i za kulisy takiego właśnie, prowincjonalnego co się zowie, teatru będziemy zaglą-
dać.
Było to na przełomie stuleci miejsce fascynujące, choć zapewne trochę dziwne, a nawet
nieco straszne. Przy ogromnej bowiem popularności teatru i sporej sile oddziaływania tej
sztuki, pozycja wędrownego aktora w społeczeństwie dziewiętnastowiecznym była niska, by
nie powiedzieć: dwuznaczna, choć stołeczni liderzy tego zawodu mogli równocześnie liczyć
na hołdy i apanaże należne prawdziwym gwiazdom, którymi słusznie czy nie po części już
wówczas byli. „Epoka gwiazd” nie trwała jednak dla wszystkich adeptów zawodu, a trupa
wędrowna, prowincjonalna, prowadziła życie nędzne, często beznadziejne, które prawie się
nie zmieniło na przestrzeni dobrych dwóch stuleci!
Najlepsza bodaj polska praca źródłowa – pamiętniki aktora Stanisława Krzesińskiego Ko-
leje życia czyli materiały do historii teatrów prowincjonalnych, choć dokumentują okres nieco
wcześniejszy, wprost uderzają licznymi podobieństwami kolei życia autora do losów bohate-
rów Czechowa. Wybitny historyk teatru i znawca epoki Stanisław Dąbrowski tak komentuje
w roku 1957 zapiski Krzesińskiego:
Od schyłku XVIII w. do niedawna jeszcze w charakterze funkcjonowania trup objazdowych
niewiele się zmieniło, tyle że od kilkudziesięciu lat jeździły one kolejami, a nie wozami, i że
przestały grać przy świeczkach w szopach i zajazdach. (...) Większość aktorów i aktorek pro-
wincjonalnych cechował brak wykształcenia, inteligencji, poczucia obowiązku i uczciwości.
Wielu z nich rekrutowało się z niższych warstw społecznych, przeważnie nie przechodzili
przez szkołę dramatyczną, z której by mogli wynieść przynajmniej ogólne wyobrażenie o wła-
snej sztuce, niezbędny zasób wiadomości o świecie, literaturze itp.
Wszystko to, od generaliów, aż po wybite w tytule jednego z opowiadań buty znajdujemy
również u Czechowa. Raz jeszcze Dąbrowski:
Aktor prowincjonalny, utrzymywany przy życiu mikroskopijnymi dawkami zaliczek, żył tylko
nadzieją zastrzeżonego w kontrakcie benefisu, z którego dochód miał mu przynieść... buty,
ubranie czy spłatę długów.
73
Jak w opowiadaniach Jubileusz, Po benefisie, Impresario pod kanapą Czechowa, gdzie be-
nefis (spektakl, z którego dochód otrzymywał aktor), czy nawet półbenefis jest przedmiotem
marzeń i targów, a buty... Cóż, często były to dwa lewe połatane buty z wykrzywionymi obca-
sami... Jakie Bóg dał, takie nosi (...) bo i skąd aktor ma brać? – jak retorycznie pytał nędzny,
zapijaczony Siemion – posługacz z pokojów umeblowanych, również przekonany, że stoi
wyżej w społecznej hierarchii od wędrownych artystów, w związku z czym darzyć ich może
pogardą (opowiadanie Buty). Gdybym był gubernatorem albo jakimś naczelnikiem, zebrałbym
wszystkich tych aktorów – i do więzienia – bez żenady wyznaje Siemion.
Jaki był w takim razie stosunek do artystów przedstawicieli wyższych sfer? Niewątpliwie
paradoksalny. Niską bowiem wartość miały spontanicznie składane hołdy, adresy okoliczno-
ściowe i benefisowe upominki, skoro nawet szanujący się kupiec nie oddałby za nic aktorowi
córki za żonę (opowiadanie Tragik), a szlachcica, byłego oficera czy syna urzędnika „wstą-
pienie na scenę” degradowało społecznie do tego stopnia, że dla swojego dotychczasowego
środowiska stawał się on umarłym za życia – opowiadania Kalchas czy Śmierć aktora.
***
A aktorki ? Dąbrowski pisze:
(...) większość rekrutowała się z młodych osób znęconych światłem rampy, w blasku której
chciały najkorzystniej przehandlować swój wdzięk za skromną gażę i brzęczące hołdy zwa-
bionych wielbicieli. Wiele z nich, o ile nie poślubiło kolegów, po paru sezonach znikało z te-
atru. Uroda, a nie talent, była pierwszym warunkiem dostania się na scenę. (...) stanowisko
aktorki w społeczeństwie było inne niż aktora. Aktorzy przyjmowani w domach prywatnych,
pijący czasem po knajpach z prowincjonalnymi osobistościami, stanowili pewną atrakcję to- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl