[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Metrem żeśmy się dostali do Centrum City i prosto ze stacji kukła zaciągnęła mnie na komisariat.
Odprowadziła mnie aż pod drzwi gabinetu komisarza Qverlessa, sama postanowiła czekać w holu.
Qverless rozmawiał naraz przez dwa telefony, wykręcał numer tarczą trzeciego i wzywał przez
interkom swego zastępcę.
Nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Załatwiał równocześnie cztery sprawy, co budziło
wątpliwości, czy którąkolwiek z nich załatwi rzetelnie do końca. Przycupnąłem na krześle dla
interesantów. Zastanawiałem się, od czego zacząć.
Wstęp o wieszczącym manekinie ze śmietnika odpadał ze zrozumiałych względów, najbardziej
prawdopodobnie by brzmiała wersja o siostrze, która w kościele podsłuchała rozmowę gangsterów.
Przedstawiłem ją komisarzowi punkt po punkcie, zmyślając na poczekaniu rozmaite fakty; patrzył na
mnie, ale niewiele do niego docierało, bo pogrążony był w zadumie. Kiedy skończyłem, ocknął się.
Zmarszczył czoło, jakby z wysiłkiem kojarzył strzępy mojego zeznania, które wpadły mu do ucha;
oczy mu zabłysły, poprosił, żebym wszystko powtórzył. Chyba sytuacja była beznadziejna, skoro
Qverless uchwycił się tych poszlak. Polecił zastępcy ściągnąć radiowóz, włożył pas z bronią, drugi
rewolwer wetknął do kieszeni płaszcza. Spytał o siostrę; odpowiedziałem, że czeka w holu, bo jest
osobą nieśmiałą i bojazliwą, a przy tym nieco ekscentryczną, więc niech się on niczemu nie dziwi; w
każdym razie można jej całkowicie ufać. Qverless zachował się taktownie, wskazał nam tylne
miejsce w radiowozie i nie zadawał kłopotliwych pytań, poza niezbędnymi. Wyruszyliśmy w
towarzystwie milczÄ…cego cywila uzbrojonego w licznik Geigera Müllera. Radiowóz na zewnÄ…trz
wyglądał jak normalny samochód prywatny, dodatkowo, dla pełnej anonimowości, komisarz
postawił go przecznicę przed katedrą, na płatnym parkingu. Do kościoła żeśmy weszli osobno:
najpierw komisarz, po kilku minutach ja z kukłą, po nas  tajniak z licznikiem. Trzymał ten licznik za
pazuchą, w uchu miał mikrosłuchawkę.
Niewtajemniczeni wzięli go za faceta lekko stukniętego: tajniak spacerował skupiony od nawy do
nawy, po każdym kursie przystawał naprzeciw głównego ołtarza, zginał pokornie kark i znów się
przeciskał między rzędami ław  szczęściem kościół był pusty. Kroki tajniaka niosły się echem;
Qverless śledził jego poczynania z kwaśną miną, jak myśliwy wandala płoszącego zwierzynę.
Wreszcie zbliżył się do niego: poszeptali; tajniak kiwnął głową i skierował palec na posadzkę. Kukła
nie kłamała. Komisarz kazał nam opuścić kościół, umieścił nas w swoim samochodzie, a potem
wezwał posiłki. Nie upłynął kwadrans, kiedy katedrę otoczyły radiowozy. Dalej akcja rozwinęła się
błyskawicznie. Księża o mało nie pomdleli, jak policjanci obstawili wejścia i wtargnęli do
podziemi. Pomimo zakazu wymknąłem się z wozu komisarza, żeby nic nie stracić z tego widowiska.
Niestety, do środka mnie nie wpuszczono. Kiedy wraz z rozpromienionym komisarzem żeśmy wrócili
do radiowozu, kukły już nie było. Nie opodal, na kupie zgarniętego śniegu, leżało zwinięte moje
ubranie, które kukła miała na sobie. Nie mam pojęcia, gdzie się podziała& Dokąd uciekła&
Tyle Vittorio Viterbi.
Pokuśmy się teraz o dopisanie zakończenia do owej historii. Może tym sposobem rozstrzygniemy
kwestię Vittorio Viterbiego, wybawcy  nie przesadzam chyba  Bellingham. Wszelako wprzód
przypomnijmy treść pewnej notatki, która 17 grudnia ubiegłego roku ukazała się na łamach tutejszej
popołudniówki. Oto  jak relacjonuje korespondent ,,Special Messenger  w godzinach rannych
nad śródmieściem zaobserwowano niezidentyfikowany obiekt latający, podobny do tych, których
klucz wieczorem dnia poprzedniego przelatywał nad naszym miastem. Sceptyczni z natury i wrogo do
mnie nastawieni dziennikarze zapewne obsypią mnie szyderstwami, gdy stwierdzę, że manekin
znaleziony przez Viterbiego przybył do nas na pokładzie UFO. Nie wiem, kto i w jakim celu
przywiózł go na Ziemię, dlaczego akurat do Bellingham i dlaczego wybrano na desant tak osobliwe
miejsce; może manekin przypadkowo wypadł z pojazdu, może zrzucono go rozmyślnie, świadomie
wybierajÄ…c okolice domu Thomasa Dereka  znanego wynalazcy i konstruktora  aby manekin, to
dzieło techniki o niebo przewyższającej technikę ludzką, pomógł Derekowi, mężowi najbardziej
godnemu zaufania w Bellingham, zapobiec tragedii. Los atoli chciał inaczej; manekina odkrył Vittorio
Viterbi. Wówczas Przybysze zdecydowali się na wprowadzenie korekt do postawionych przed
manekinem zadań  podkreślam, iż nie usiłuję wyjaśnić, czego one pierwotnie rzeczywiście
dotyczyły. Manekin wykonał je, po czym wrócił na pokład UFO (widzianego ranem).
Przybysze nie życzyli sobie, aby ich ingerencja została przez ludzi zauważona, zatem wymazali z
pamięci Viterbiego przebieg tamtych wypadków. Operację wymazywania engramów przeprowadzili
jednakże z drobną zwłoką, która przecież wystarczyła, aby Viterbi zdążył podzielić się ze mną
swoimi przeżyciami. Wspomnianej operacji mógł dokonać manekin&
Ten sam manekin, który właśnie się zjawił w moim pokoiku&
CzujÄ™ na sobie jego nieruchome spojrzenie&
Boję się podnieść nań wzrok, aby nie sprowokować go&
Stoi i milczy&
Udaję, że jestem pochłonięty pisaniem&
Przeczytałem powyższy tekst. Zamierzałem napisać artykuł o aresztowaniu członków
,,Radioactive Gang , napisałem zaś nowelkę  ewenement w mojej dotychczasowej twórczości. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl