[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pienie błyskawicą przywraca wzrok ! A on zamiast tego, pogrążył się znowu w tej prze-
klętej, kryształowej mgle.
To równie dobrze może być wizja tego Norman Harper stuknął palcem w psy-
choskop ze skrzącymi się jak ogromne klejnoty kryształami wyhodowanymi w labora-
torium. Bo prawdę mówiąc, Noel, nie panuję już nad tą maszyną! Ona współdziała
z Todhunterem, jakby byli w symbiozie. W równym stopniu ona jest sterowana przez
niego, jak przez nią.
Zawsze możesz ją wyłączyć.
Nie wtrąciła się do rozmowy Sally znad swoich czytników. Szok, trauma, za-
biłyby go. Jest w bardzo dziwnym stanie. Jakby go wcale tutaj nie było. Poza fantazjami
167
te są wyjątkowo silne. On istnieje tylko pozornie.
Pozornie ? To określenie Todhuntera, nie nasze!
My możemy również używać tego słowa. %7ładen z naszych dotychczasowych pa-
cjentów nie reagował tak jak on.
Mieliśmy ich zaledwie sześciu.
I wszyscy zostali wyleczeni odparł zaczepnie Norman Harper.
Ależ ja nie mam do ciebie żadnych pretensji, Norman, ani nie neguję przydatno-
ści twego psychoskopu. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Ale proszę was bardzo, pa-
miętajcie, kim naprawdę jesteście. Moim skromnym zdaniem, istnieje duże niebezpie-
czeństwo transferu; ryzyko, że zaczniemy się utożsamiać z naszymi sobowtórami z holo.
Czy naprawdę nie dostrzegacie zagrożenia? Bo ja czuję, jak to wciąga, zaraża mnie. Zu-
pełnie tak, jakby ta maskarada przestała być wyłącznie majaczeniem obłąkanego, a za-
częła wywlekać na wierzch prawdę o nas.
Więc tak to odbierasz, co?
Szorstka uwaga, Norman. Bardzo szorstka.
Harper westchnął.
A niech to, masz rację. Masz w dwójnasób rację. Jeszcze parę tygodni temu taka
uwaga nie przyszłaby do głowy.
Równie fascynujący jest ten jego szaleńczy mit śmierci zaczął Resnick starając
się wkroczyć na pewniejszy grunt.
A mówiąc o zagrożeniu przerwał mu Weinberger uważam, że to przyzwo-
icie z jego strony, iż mnie uzdrowił.
A ja go zamordowałem? Resnick pospiesznie odepchnął tę myśl.
Tutaj jesteś pod jego opieką, Nathan, nie odwrotnie. Więc stać go było na szczo-
drość. Ale co do mnie, przy wszystkich moich ułomnościach ja jestem odpowiedzial-
ny za niego. Tym samym jestem uosobieniem zła. A gdzieś w najtajniejszych zakamar-
kach świadomości zdaje sobie zapewne sprawę, że faktycznym sprawcą jego koszmar-
nego położenia jest Norman w sensie technologicznym jako właściwy twórca psy-
choskopu, twórca owej symulacji życia, przepisywania świata.
Słysząc coś o pisaniu Norman uniósł brwi. Był bowiem kiepskiego zdania o poezji,
którą Todhunter włożył w jego usta.
Kazał mi zatem ciebie zlikwidować, Norman Weinberger przesłał przepraszają-
ce spojrzenie w stronę Harpera, który a może się tylko Resnickowi zdawało drgnął
lekko. Ja natomiast odziedziczyłem tytuł twórcy klatki, która w tamtym świecie pełni
rolę odpowiednika twego psychoskopu. Wiecie co, największym błędem z naszej strony
było to, że wtajemniczyliśmy Todhuntera nawet w tak nikłym stopniu. A trzeba było
wziąć go znienacka. Zrobiliśmy tak, ponieważ był czasem normalny. Ponieważ pomagał
nam w Domu... Ponieważ, ponieważ.
168
Tak, sami sobie wszystko skomplikowaliśmy zgodził się Resnick. Nathan wcale
mnie nie atakuje ani nie krytykuje, pomyślał. Z całą pewnością nie.
Włączanie się w psychozy innych musi być skomplikowane.
Cała rzecz jednak w tym, by nie dać się w to uwikłać! To jest Dom %7łycia a nie
Dom Zmierci. Tu nie jest Egremont, lecz Montegro.
Ach tak, więc to ten słynny serial naszego Domu, co? rozległ się nieoczekiwa-
nie kpiący głos. No i kiedy wreszcie pójdzie do łóżka z jedną z dam?
Zajęci rozmową nie usłyszeli otwierających się szklanych drzwi. Alice Huron weszła
energicznym krokiem do pracowni dzwoniąc swymi pierścieniami.
Marta Bettijohn zaczerwieniła się. Zdjęła bowiem słuchawki i usłyszała ostatnią
uwagę Alice, która teraz stojąc pośrodku pokoju spoglądała na nią z lekkim rozbawie-
niem. Alice, która dość łatwo pogodziła się z sugestiami Todhuntera na temat jej stosun-
ków z Resnickiem, traktowała ciągoty Todhuntera do Marty jako znakomitą okazję do
przyjacielskich docinków i żartów. Wszyscy zresztą podejrzewali, że przystojna i weso-
ła Marta jest jeszcze dziewicą, i zastanawiali się w skrytości ducha (i zapewne nie tylko
w skrytości), jak to będzie wyglądało w technikolorowym holo, kiedy Todhunter pocią-
gnie ją w końcu do łóżka. Czego jednak dotąd nie zrobił. Jak dotąd, wyszedł z tego je-
dynie fantastyczny sen o nadmuchiwanym rubensowskim ciele Marty; było to dla niej
wystarczająco krępujące.
Stojąc wyprostowana, z wysoko uniesioną brodą Alice niepodzielnie zapanowała
nad pokojem.
Prosiłam cię o spotkanie tutaj, gdyż...
Tu jest centrum wydarzeń?
Tak, a nie jest? Przypuszczałam też, że i Normana tu spotkam.
Słyszałaś zatem o sytuacji nadzwyczajnej? Alice roześmiała się.
Znowu tekst z serialu, Noel. Dalej idzie tak: Znam straszliwe tajemnice, których
wy nie znacie . Zmarszczyła brwi. Jaka sytuacja? O czym mówisz?
Resnick wskazał palcem holo numer dwa.
Wychodzi na to, że wysadziłem go w powietrze dynamitem. Mimo to nie powró-
cił z krainy swych urojeń. Ugrzązł tam na dobre odparł, wyjaśniając zarazem dokład-
nie, co się wydarzyło.
O Boże. O Boże, Boże. Przyjrzała się maleńkim figurkom siedzącym na zielo-
nej, wełniastej trawie. No tak, prosiłam o to zebranie...
Aaa, więc to zebranie? Które ty zwołałaś?
Uważaj, Resnick przywołał się natychmiast w myślach do porządku.
...ponieważ rozważałam kilka aspektów cudownych kryształowych przetworni-
ków Normana...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]