[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bardzo zależało. Zgodziła się je sprzedać za jedyne pięć tysięcy dolarów.
- Pięć tysięcy? - zapytała z niedowierzaniem Christy. - Można dostać pięć tysięcy za ludzki szkielet?
- Prawdopodobnie dwa razy tyle - odparł Sherberne. - Albo nawet trzy.
Christy spojrzała na Caina.
- Kolekcjonerzy to przeważnie dziwacy - wyjaśnił jej. - Zbierają wszystko, nawet ludzkie kości.
Skrzywiła się z obrzydzeniem.
- Niechętnie zajmuję się takim towarem - przyznał Sherberne. - Ale ona i tak zostawiła to w komis.
Cain rozejrzał się po pokoju.
- Sądząc po tym, co tutaj widzę, dziwię się, że w ogóle istnieje coś, czym się nie interesujesz.
Sherberne spojrzał na Caina ze złością.
- Wszystko ma swoje granice - wyjaśnił chłodno. - Nie interesują mnie nekrofile ani Moki-magicy.
- Moki-magicy? - zapytała szybko Christy. - Co masz na myśli?
- Uzdrowiciele praktykujący czarną magię - powiedział Cain. - Uważają się za potomków
Anasazich.
- Do czego im kości? %7łeby używać ich jako rekwizytów podczas występów na scenie? - zapytała
sucho Christy.
Sherberne milczał. Wyręczył go Cain.
- Używają czaszek przy niektórych ceremoniach. Niektórzy mielą kości na diabelski proszek -
wytłumaczył.
- Diabelski proszek - powtórzyła bezbarwnym głosem.
- Trucizna duszy. Niektórzy medycy Navajo i Pueblo używali proszku z ludzkich kości, żeby
wzmacniać klątwy.
Christy poczuła, jak narasta w niej lęk. Podobnego uczucia doznała, kiedy po raz pierwszy
zobaczyła fragment kości w jaskini, a potem kiedy złoty naszyjnik i kawałki kości wyleciały jej na
dłoń. Podobny strach dopadł ją także w innym miejscu - w prywatnej galerii demonów Petera
Huttona.
Lęk był prymitywny i głęboki, jak niezmierzona jest otchłań wieczności poza kręgiem światła,
jakim jest cywilizacja.
- Czy mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić? - zapytał z przesadą uprzejmością Sherberne.
- Tak - odrzekł Cain. - Kiedy policja będzie pytać o blondynkę... a na pewno będzie... zapomnij, że
kiedykolwiek nas tu widziałeś.
Właściciel galerii wzruszył ramionami.
- My w zamian za to zapomnimy, skąd blondynka ukradła swój towar.
- Ja mam czyste ręce - odparł natychmiast Sherberne.
- Całe twoje szczęście - powiedziała Christy. - Jestem pewna, że reporterzy wezmą pod uwagę
twoją niewinność.
- Reporterzy? - przeraził się Sherberne. - Jacy, do cholery, reporterzy?
- Na razie tylko my troje wiemy, kto sprzedał skradzione rzeczy Huttona - zauważyła Christy. -
Jeśli nie powiesz policji, że tu byliśmy, my nie powiemy dziennikarzom, kto sprzedał ci naczynia.
- I kości - dodał Cain. - Nie zapominaj o kościach.
- Ach tak, kości - skrzywiła się Christy. - Zwietny temat na nagłówki. Sławny projektant oszukany
129
przez sławną modelkę. Seks i szkielety. Ludzie będą się zabijać o gazety. Nikt nie zwróci uwagi na
to, jakie dokumenty ma pan Sherberne.
- Przekonaliście mnie - powiedział Sherberne lodowatym tonem. - Nic nie powiem policji.
Christy spojrzała na Caina i zapytała:
- Czy to już wszystko?
- Prawie.
Jej towarzysz zamknął podłużne pudło, podniósł je i wsadził sobie pod pachę.
- Zaraz! - krzyknął Sherberne. - Nie możesz...
- I tak wziąłeś to w komis - przypomniał chłodno Cain. - Zabieramy je z powrotem. Jeśli ci się coś
nie podoba, pomyśl, jak bardzo będą zachwyceni twoi klienci, kiedy ktoś skojarzy ich nazwiska z
handlem ludzkimi szczątkami.
- To śmieszne. Ja nigdy...
- Właśnie - przerwał Cain. - I nigdy nie będziesz miał okazji.
Cain i Christy wyszli cicho z piwnicy, a potem przez biuro na ulicę. Kiedy zamknęły się za nimi
drzwi, dziewczyna spojrzała na swojego towarzysza.
- Myślisz, że to zadziała? - zapytała.
- Prawdopodobnie, dopóki ktoś nie znajdzie na niego lepszego haka.
Christy nie odezwała się więcej, kiedy szli do ciężarówki, ani wtedy, kiedy Cain rozwiązywał róg
winylowego pokrycia, które zasłaniało bagażową część pikapa. Milczała także, kiedy wsunął pudło
do środka i z powrotem zawiązał pokrywę.
Kiedy siedzieli już oboje w samochodzie, dziewczyna głęboko westchnęła.
- I co teraz? - zapytała.
- Albuquerque i Biuro Zarządu Gruntów.
- Dlaczego?
- Johnny twierdził, że uratują mu tyłek. Może ocalą nasze zamiast jego.
23
Albuquerque było pogrążone we wczesnopopołudniowym smogu. Ruch na wschodnio-zachodniej
Międzystanowej numer czterdzieści mieszał się nierówno ze sznurem samochodów na północno-
południowej Międzystanowej dwadzieścia pięć.
Cain wyszedł z budki telefonicznej na stacji obsługi już po raz drugi tego dnia i ponuro popatrzył w
niebo. Czuł się okropnie, zupełnie jak kojot wypuszczony na Main Street. Miejska mgiełka nie była
w stanie go uspokoić.
Nie pomagał też fakt, że Christy była teraz mniej więcej tak samo dobrym kompanem jak szkielet
w pudle.
- Larry ma dla nas numer śledczego od jakichś innych glin - powiedział Cain, wdrapując się do
półciężarówki.
Christy odwróciła się i spojrzała na niego. Mężczyzna zdał sobie sprawę, że to nie milczenie tak go
przygnębia, lecz ból, który dostrzega w jej oczach.
- Wszystko już załatwione - powiedział. - Facet nazywa się Hoyt Jackson. Zgodził się na wywiad
dla  Horyzontu .
- Mamy robić wywiad z gliniarzem?
- Hoyt Jackson jest bardziej archeologiem niż gliną.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
- Zawsze możesz wrócić do domu - powiedział Cain.
- Chciałeś się dowiedzieć, kto próbował cię zabić - odrzekła beznamiętnie Christy. - I dowiedziałeś
się. Teraz ja chcę się dowiedzieć, kto zabił Jo-Jo.
Cain zapalił silnik.
- Tym lepiej. Wolę nie spuszczać cię z oka, zanim się nie upewnię, że jesteś bezpieczna.
- Bohater się znalazł - mruknęła Christy pod nosem. - Najpierw chroni mnie przed samą sobą, a
potem przed światem.
Zacisnął mocniej ręce na kierownicy.
130
- Nikt nie wie o Jayu i Jo-Jo - odezwał się szorstkim głosem. - Wiadomość o śmierci Johnny ego
nie ujrzała jeszcze światła dziennego. Danner znalazł moją ciężarówkę w lesie, tam gdzie porzucił ją
Larry. Jeśli ktoś zauważył, że zniknęłaś, na razie nie robi z tego afery.
- Nic dziwnego. Nie ma już nikogo, komu by na mnie zależało.
- Mnie zależy.
- Daj spokój - powiedziała z sarkazmem. - Oboje wiemy, jak bardzo ci zależy.
- Ostatnia noc nie ma z tym nic wspólnego.
- Tego sama się domyśliłam.
- Skarbie...
- Poza tym - ciągnęła Christy podniesionym głosem - nie było żadnej ostatniej nocy, pamiętasz?
- Cholera.
- Amen, przyjacielu.
Cain zamilkł i przedzierał się przez smog. %7ładne nie powiedziało ani słowa, dopóki nie znalezli się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl