[ Pobierz całość w formacie PDF ]
równoczesnie nie mogłam wydusić z siebie ani troche żalu. Pomimo niechęci do takich
czynów, wciąż nienawwidziłam jej każdą częścią mojego ciała. Ona odebrała mi
Danausa.
-Mira?-zapytał Stefan, a ja spojrzałam w miejsce, w którym stał z ostrzem
skierowanym na Rowe. Naturi spojrzał na mnie i podniósł ręce, pokazując że nie trzyma
żadnej broni. Póki co, przestrzegał naszej umowy. Zaatakował jedynie Sofię, oraz
wampiry i wilkołaki które zaatakowały jego. Rowe nie zrobił nic, przeciwko mnie.
-Puść go.-powiedziałam cichym, przemęczonym głosem.
-Oszalałaś?
-Zaczynam myśleć że tak.-mruknęłam. Już wystarczająco usłyszałam od Sofii.
Zaczęłam mieć wątpliwości co do mojego zdrowia psychicznego.
-Mira, on ściga cię od tak wielu miesięcy! Próbuje cię porwać. Chce cię zabić.
Nie dostaniemy drugiej takiej szansy.-argumentował Stefan, podchodząc do naturi. Rowe
się nie poruszył. Spojrzał na mnie, a jego zmużone oczy odbijały światło, dochodzące z
domu.
-Wiem o tym!-wydarłam się.-Czy ty naprawdę myślisz że nie wiem kim jest i co
może mi zrobić? Powiedziałam, pozwól mu odejść!
Stefan przyglądał się naturi przez kilka sekund, a pózniej wyprostował się i
schował nóż z powrotem do pochwy na nadgarstku. Podszedł do mnie, częściowo stając
pomiędzy mną a naturi. Widocznie nadal był zdeterminowany by mnie chronić
Rowe uniósł brwi, a kąciki jego ust wykręcały się w uśmiechu.-Jestem...
zaskoczony.
-Po prostu idz, zanim zmienię zdanie.-warknęłam.
Rowe przygarbił się, a ogromne czarne skrzydła wyrosły z jego placów.
Prezentując nam je w pełnej okazałości, uchwycił wiatr który wciąż powiewał nad
miastem. Kiedy uniósł się nad ziemię, zrobiłam krok w jego kierunku.
-Znajdz Cynnię!-krzyknęłam za nim.
Naturi unosił się w powietrzu, jak pirat czekający aż go zatakuję. Rowe przekręcił
głowę, zastanawiając się.-Myślisz że jeśli ją zabiję, będę mógł wrócić do Aurory?
-Nie, ale myślę że u Cynnii znajdziesz domu, którego Aurora nigdy by ci nie dała.
Zamiast gonić za śmiercią, żyj swoim życiem Rowe.
-Ty również, Mira.- mruknął, wzlatując ku nocnemu niebu. Patrzyłam za nim
przez kilka sekund, dopóki nie zniknął mi z oczu. Wiedziałam że odejdzie z Budapesztu.
Wszyscy naturi mieszkajacy w tym mieście byli już martwi, a wiedział że ja nie
pozostanę tu długo. Nie byłam pewna czy rzeczywiście będzie szukał wygnanej siosty
Aurory, ale dla niego byłby to krok w dobrym kierunku. Miałam wrażenie że Cynnia
zaakcepowała by go z jego bliznami i wszystkim innym, a tego Aurora nigdy nie
mogłaby zrobić, nawet biorąc pod uwagę co dla niej zrobił.
Zamknęłam oczy i schowałam twarz w piersi Stefana. Nocny wędrowiec oplótł
mnie ramionami, osłaniając przed chłodnym wiatrem, który ocierał sie o moje nagie
ciało. Zabiłam Sofię i wkródce będę musiała zmierzyć się z Danausem, ale nie byłam na
to gotowa. Jeszcze nie. Nie dzisiaj.
-Zabierz mnie z powrotem do hotelu.-wyszeptałam, z trudem wypowiadając
jakiekolwiek słowa. Musiałam oddalić się od tego miejsca. Obudziłam się zamknięta ze
swoim śmiertelnym wrogiem. Ta skomplikowana gra miała sprawić że odwrócę mnie od
Danausa, by ten był zmuszony mnie zabić. Tego wieczoru nie zniosę więcej. Muszę
znalezć się w bezpiecznym miejscu, gdzie świat nie będzie mógł mnie dotknąć.
Rozdział Dwudziesty Szósty.
Siedziałam pod prysznicem przez ponad godzinę. Krew i brud już zmyłam, ale w
moim umyśle wciąż unosiło się uczucie śmierci i tortur. Nie mogłam od tego uciec, nie
mogłam tego z siebie zmyć, bez względu na to jak długo stałam pod strumieniem gorącej
wody. Dwa razy umyłam włosy i do czerwoności szorowałam każdy centymetr swojego
ciała, ale ból i wspomnienia pozostały.
Kiedy woda stała się chłodniejsza, przekręciłam kurek i wytarłam się ręcznikiem.
Ubrałam się w szlafrok, a wracając do sypialni, świerzym ręcznikiem wycierałam mokre
włosy. Zatrzymałam się na progu, a moje ręce znieruchomiały. Danaus był wraz ze mną
w hotelu. Drzwi własnie się zamknęły i teraz mogłam wyczuć jak porusza się po
korytarzu.
Moim pierwszym odruchem było wezwanie Stefana. Mógłby mnie stąd zabrać,
bym nie musiała stawać przed Danausem i wysłuchiwac zjadliwych słów, na temat
zabicia Sofii. Ale nie mogłam uciec od Danausa. %7łałowałam tylko że nie miałam
wystarczająco dużo czasu, by stać się odporna na jego słowa, by nie mogły dotrzeć do
mojego serca.
Zaciągnęłam zasłony i machnięciem ręki zapaliłam kilka świec, rzucając na pokój
delikatną poświatę. Ruszyłam w kierunku szafy, kiedy drzwi do pokoju otworzyły się i
zamknęły.
-Daj mi tylko minutkę na ubranie się.-powiedziałam cicho.
-Zostawiłaś mnie.-odparł. Jego głos był szorstki i poszarpany, tak jakby został
przeciągnięty przez beton.
Westchnęłam zanim zdążyłam się powstrzymać.-Nie jestem teraz na to gotowa,
Danaus.
Nie miałam szansy by coś dodać. Brutalnie złapał mnie za ramie i odwrócił do
siebie. Moja głowa uderzyła o ścianę, kiedy jego usta przywarły do moich, w
gwałtownym pocałunku. Obie dłonie położył na moich policzkach i jeszcze raz mnie
pocałował, a jego poszarpany oddech tańczył na mojej twarzy. Zamknęłam oczy i
odwzajemnilam pocałunek, nie zastanawiając się czy była to iluzja, czy tylko halucynacje
stworzone przez mój załamujący się umysł. Nie obchodziło mnie to. Z przyjemnością
będę witać taką śmierć, jeśli nie przestanie mnie całować.
Moja ręka przesuwała się po jego piersi, a pod palcami czułam cudowne bicie
jego serca. Znałam ten rytm, tak jakby to było moje własne serce. Jego zapach wirował
wokół mnie, jak zawsze kojarząc mi się z zapachem odleglego morza i delikatną
pieszczotą letniego słońca. Chciałam utonąć w tym zapachu, tak by zmył mój własny.
Chciałam choć przez chwilę stać się jego częścią, by świat nas pominął.
Danaus pogłębił swoje pocałunku, smakując mnie. Przesunęłam ręce na jego
ramiona i oddałam pocałunek z taką samą pasją. Marzyłam o takiej chwili, w ciągu wielu
samotnych nocy. Ale on nagle się wycofał. Skaleczył język o jeden z moich kłów- nie
mieliśmy wystarczjąco dużo praktyki w całowaniu się, by nie dopuścić do takiej sytuacji.
-Przepraszam.-powiedziałam, nienawidząc się za psucie takiego nastroju. Nie
chciałam go zniszczyć, nie chciałam by się ode mnie odsuwał.-Będę bardziej ostrożna.
Słaby uśmiech pojawił się na jego wargach, a oczy tańczyły po mojej twarzy.-
Myślę że mój zapał też jest temu winny.-wymruczał i pochylił się by jeszcze raz mnie
pocałować. Próbowałam zacząc dokładnie tam gdzie skończyliśmy, ale on ponownie się
odsunął. Jego duże dłonie delikatnie gładziły moje policzki i ocierały się o szyję.-
Myślałem że cię straciłem.-wyszeptał, łamiącym się głosem.-Wróciłem do hotelu, kiedy
oni wyjeżdżali. Strzelali do mnie. To mnie powaliło i straciłem dużo krwi. Nie byłem
przytomny, dopóki się ze mną nie skontaktowałaś. Miałem koszmary. Myślałem że
odeszłaś. Myślałem że na zawsze umarłaś. Myślałem że cię straciłem...
-Jestem tutaj.- powiedziałam drżącym glosem, opierając swoje czoło o jego.-A ja
myślałam że straciłam ciebie. Sofia... Ja...-wyjąkałam. Nie chciałam wymówić głośno
tych słów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]