[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Znajdę ich, co to będzie za radość! rzekł Helmer. Po\egnał się czule z hacjenderem i
wskoczył na konia, \egnany i błogosławiony na drogę. Wszyscy trzej wyjechali w kierunku
zachodnim.
Pedro Arbellez został w domu. Chętnie pojechałby z nimi, szukać swego jedynego dziecka,
ale nie mógł zostawić obu plantacji bez nadzoru. Staremu, poczciwemu hacjendero pozostała
tylko modlitwa.
Antoni Helmer, Piorunowy Grot, miał jeszcze trzy godziny do zmierzchu i wykorzystał je z
największą starannością. Przypuszczał, \e rabusie wyjechali z hacjendy del Erina dopiero po
północy, a więc mieli dwanaście godzin przewagi, dlatego spodziewał się, ich dopędzić. W
ciągu dnia pędzono galopem, wieczorem nie zwolniono biegu. Pięć oddziałów rabusiów z
pewnością tak jak on nie pędziły. Spodziewał się, \e dotrze na miejsce ich spotkania prawie w
tym samym czasie.
Obliczenia okazały się słuszne. Ze swoimi towarzyszami dostał się do podnó\a gór, a dwie
godziny potem, jak Verdoja z czterema jeńcami kierował się drogą na zachód.
Tam znalezli ślady, które ciągnęły się wzdłu\ gór na północ. Zeszli z koni i zbadali je.
Sześć koni rzekł Piorunowy Grot. A więc dwa oddziały ju\ się złączyły,
spodziewam się, \e spotkanie reszty nastąpi wkrótce.
Minęło zaledwie dziesięć minut, a słowa jego spełniły się. Doszli do miejsca odpoczynku
rabusiów i widzieli sposób w jaki oni grupowali się koło ogniska. Widać było odciski le\ących
na ziemi jeńców.
Tu le\ał Sternau rzekł Helmer. Poznaję to z ciekawych znaków. Sternau to
doświadczony człowiek prerii, który zna wszelkie podstępy. Mógł się spodziewać, \e rabusie
będą ścigani i dlatego starał się, o ile mo\ności pozostawić widoczne ślady. Tu le\ały nogi,
widać, \e obcasy obuwia wbił specjalnie w ziemię. Tu z lewej i z prawej strony wcisnął swoje
łokcie, a tam w górze, dokładne odbicie głowy. Tak czyni tylko bardzo wytrawny myśliwy i z
tego samego ju\ mógłbym wnioskować, \e Sternau nim jest. Ale jeszcze więcej utrwala mnie w
domysłach długość odcisków jego ciała. Sternau jest najwy\szy i najsilniejszy, tylko on mógł
tutaj le\eć.
Wskazał na kilka bardzo energicznych odcisków nogi bezpośrednio przy ognisku. Patrzył na
nie z uwagą.
Ach, tutaj stał Sternau, to jego noga. Inny stał wprost przed nim, a reszta wokoło. Co tu
się mogło stać? Jeśli wstał, to musiano mu ściągnąć więzy z nóg. Czy znalazł mo\e sposób na
to? A jeśli tak, to z pewnością umknął albo padł, bo trzeciej mo\liwości nie ma. Popatrzmy
dalej.
Niebawem zawołał:
Wiem ju\! Zdjęto mu więzy nie tylko z nóg, lecz tak\e z rąk. On musiał, musiał się
uratować!
Obaj vaqueros patrzyli na mówiącego ze zdziwieniem. Nie przypuszczali, \e z tych
wszystkich śladów mo\na było wyczytać coś podobnego.
Skąd to pan wnosisz? zapytał Francesco.
Powiem wam. Tu klęczał Sternu i mę\czyzna, który stał naprzeciwko niego. Musiał go
badać czy coś podobnego. Sternau jest lekarzem. Miał więc pacjenta przed sobą. Potem wstali
obaj. Widzicie jak głęboko wbił tutaj Sternau swoje pięty w piasek i jak przeciwnie, drugi tylko
wielki palec wcisnął. Sternau musiał cię\ar ten mieć w ręku, musiał schwycić i podnieść.
Kierunek jego nóg wskazuje tam dalej.
Powoli doszli do przekonania, \e Sternau musiał się wyratować.
Ten Sternau to bohater, nieporównany bohater! Nie mo\na nawet pojąć, jak mogło mu się
udać pobić tylu \ołnierzy.
Pojechali dalej. Bystre oko Helmera spostrzegło dosyć wysoki kopiec z piasku. Nie mógł
być on dziełem wiatru, musiał go usypać człowiek.
To z pewnością znak Sternaua rzekł Piorunowy Grot. Musimy oglądnąć tę kupę
piasku.
Sięgnął rękami w głąb i wyciągnął zło\ony papier, rozwinął go i przeczytał następujące
słowa:
Uciekłem, reszta jeszcze w niewoli, są jednak zdrowi i \ywi. Mam dwa konie i dość amunicji.
Verdoja powalił mnie uderzeniem na ziemię na podwórzu. Pardero i trzynastu Meksykanów
było przy nim. Wdarli się oknami do pokoi i obezwładnili wszystkich. Zapomniano przeszukać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]