[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pracować? Przecież mogłaby być tu, w tym spokojnym domu z basenem, słuchać świerszczy
cykających za oknem, upajać się zapachem świeżego powietrza i spędzać długie noce z Simonem.
Na pewno bardzo mu ufa. Polly z westchnieniem odwróciła
się w stronę okna. Piękna, inteligentna, wytworna Helena była idealna dla Simona pod każdym
względem.
- O której przyjeżdżają Chantal i Julien?
Polly układała kwiaty w dwóch wielkich wazach. Nie spała dobrze i obudziła się lekko przygnębiona.
Nie chciała jednak tego okazać. Była przecież w pracy. Tylko takie podejście pozwalało jej nie czuć
się niezręcznie w obecności Simona.
- Chantal powiedziała, że spróbują dotrzeć na szóstą - powiedział Simon, kończąc kawę. Kuchnia nie
była może tak schludna, jakby chciał, ale widok Polly, która każdą łodyżkę z osobna delikatnie i z
pietyzmem układała w wazie, działał na niego niezwykle uspokajająco. - Mamy mnóstwo czasu, aby
się przygotować.
- Przyrządzę dobrą kolację. - Zerknęła na niego, przerzucając włosy przez ramię. - Nie martw się, nie
zniszczę kuchni!
- Potrzebujesz pomocy?
- Nie. Poradzę sobie.
Zapadła cisza. Polly zajęła się kwiatami. Simon odstawił filiżankę i wyjrzał przez okno. Powróciło n
'pięcie.
- Jeśli nie, to... - wstał, wściekły na wymuszoną serdeczność w głosie.
Polly niespokojnie przełknęła ślinę. Teraz miała okazję udowodnić, że dla niej to tylko praca, choć nie
była pewna czy Simonowi, czy sobie. Miała jednak nadzieję, że jeśli się jej uda, napięcie zniknie.
- Jest jedna rzecz - powiedziała, odkładając nożyce do cięcia kwiatów. - Chcę cię pocałować.
Simon zamarł, spojrzał na nią ostrożnie. Całą noc powtarzał sobie, że przecież to tylko Polly. A jednak
taki pocałunek, jak wtedy przy basenie, znów by go rozstroił.
- Teraz? - zapytał niepewnie.
- Czemu nie? Mamy ćwiczyć.
- W porządku. - Usiłując zebrać się w sobie, Simon obszedł stół, aby dojść do Polly.
Oparła dłonie o jego klatkę piersiową i spojrzała mu prosto w oczy. Planowała namiętny pocałunek,
ale w ostatniej chwili opuściła ją odwaga i tylko dotknęła wargami kącika jego ust.
Kiedy go całowała, Simon specjalnie trzymał ręce wzdłuż ciała. Lecz gdy cofnęła usta, podniósł
dłonie i delikatnie ujął jej policzki.
- Bardzo dobrze - powiedział, tuląc jej twarz. - Teraz moja kolej. - Chcąc udowodnić sobie, że
zachowa zimną krew, pochylił głowę i pocałował Polly prosto w usta.
Tym razem była lepiej przygotowana na oszałamiającą falę rozkoszy. Co prawdą zacisnęła palce na
jego bawełnianej koszuli, ale nie dopuściła, by ziemia usunąła się jej spod nóg. Już miała sobie
pogratulować, gdy oto pocałunek się skończył. Patrzyli na siebie ze słabo skrywaną ulgą.
- Chyba miałaś rację - wyznał powoli. - Praktyka naprawdę czyni mistrza. Całkiem dobrze zaczyna
nam wychodzić!
- Mówiłam ci. - Polly uważnie badała atmosferę. Naprawdę nie*czuli się niezręcznie. To był miły
pocałunek. Bardzo miły. Nie obezwładnił jej, a i powietrze nie iskrzyło tym razem.
Może wszystko się uda! Odzyskała humor. Jeśli napięcie nie wróci, będą mogli szczerze cieszyć się
nadchodzącymi dniami. A w obecności Chantal i Juliena będzie łatwiej.
Początkowa, zaskakująca reakcja na pocałunki Simona to skutek zmęczenia i nerwów, stwierdziła
stanowczo Polly.
- Jakie piękne kwiaty! - Chantal wyraziła podziw dla wazy, którą Polly postawiła na kominku,
wykorzystując kontrast pomiędzy jaskrawymi kolorami kwiatów i szarością kamienia.
Dawna dziewczyna Simona była filigranowa, miała ciemną
karnację i kocie, zielone oczy. Polly straciła nieco pewności siebie, gdy ujrzała ją po raz pierwszy.
Poczuła się przy niej pospolita i gruba.
Pochwała bukietu wzbudziła lekką sympatię do Chantal. Simon heroicznie powstrzymał się od
komentarza, lecz Polly wiedziała, że powkładane na chybił trafił kwiaty nie podobają mu się. Z
pewnością wolałby jakąś drobną aranżację.
- Tu jest zupełnie inaczej niż w twoim londyńskim mieszkaniu, Simon - powiedziała Chantal,
rozglądając się dookoła z zachwytem.
Rzeczywiście, pomyślał z ironią Simon. Wprawdzie Polly zrobiła, co mogła, aby posprzątać, ale z
mizernym skutkiem. W ciągu dwóch dni jej rzeczy rozprzestrzeniły się po całym domu. Na
efektownym, szklanym stoliku do kawy, zazwyczaj całkiem pustym, walały się teraz czasopisma,
kilka brudnych kubków, na wpół opróżniony kieliszek, lakier do paznokci i pocztówki, które zaczęła
pisać, lecz nie dokończyła.
- To dzieło Polly - wyjaśnił sucho.
- Kiedyś próbowałam wprowadzić do domu Simona trochę kobiecości, ale nigdy nie pozwolił mi
niczego zmienić - wyznała Chantal. - Musisz być wyjątkowa!
- Taka właśnie jest.
Simon objął Polly ramieniem, a ona usiłowała zachowywać się naturalnie. Zauważyła niezadowoloną
minę Juliena.
Był nieco starszy od Chantal i bardzo atrakcyjny. Najwyrazniej ubóstwiał swoją żonę i był w nią
zapatrzony. Nie spodobały mu się nawiązania do przeszłości.
Polly to rozumiała. Tym bardziej że widziała, jak ciepłym uściskiem Simon obdarzył Chantal na
powitanie. Obserwowała to z taką samą przykrością jak Julien. Przyszło jej na myśl, że Helena nieco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]