[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go w domu, bo po awanturze zamknął się w swoim pokoju i dotychczas stamtąd nic wychodził.
Skąd taka pewność, że Kor w domu? Czyżby był pilnowany? spytał Tomasz.
Na wszelki wypadek kazałem postawić dyskretnie straż Przed budynkiem. Nie chcemy nowej
awantury, a Kos lubi sensacje.
· Mówicie o tym tak otwarcie? A jeÅ›li powiemy Kosowi: o postawionej straży? zażartowaÅ‚ Jerry.
· Nie szkodzi. BÄ™dzie spokojniejszy. SÄ…dzÄ™ jednak, że macie z nim osobiste sprawy, które was
powstrzymają od tego. Zresztą, wasza rzecz... Ale jeśli przywiodły was tutaj porachunki z Kosem,
załatwcie je jutro, na szlaku. Tak będzie lepiej.
Stary Connel uśmiechnął się dwuznacznie, a Jerry powiedział:
· Pan także czuje niechęć do Kosa?
· Być może... Hej, Betty! Porucznik zawoÅ‚aÅ‚ MurzynkÄ™.; PrzynieÅ› whisky.
· Kosa Å‚atwo można zaÅ‚atwić podjÄ…Å‚ Tomasz, gdy sÅ‚użąca: zamknęła za sobÄ… drzwi. Nawet
gubernator Harrison, który tak Kosa ceni, sam podpisze na niego wyrok.
· Dotychczasowe dowody sympatii Kosa dla Indian nie sÄ…; podstawÄ… do aresztowania.
· Nie to ojciec miaÅ‚ na myÅ›li powiedziaÅ‚ Jerry.
· A co? -
· Szpiegostwo na rzecz Anglii.
Porucznik aż wstał z wrażenia. Wyrzucił z siebie gwałtownie:-
· Co mówicie!?... To pewne?... Jakie macie dowody?... Tomasz uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ bez entuzjazmu.
· Na szlaku trampi mówiÄ… o tym otwarcie.
· MówiÄ…... sapnÄ…Å‚ sarkastycznie Dikson. To trochÄ™ za maÅ‚o, choć...
· To dużo poprawiÅ‚ go Jerry. Reszta do zrobienia... Kos przecież wozi listy zaznaczyÅ‚.
· Szczwane z was lisy zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ porucznik.
Służąca wniosła trunek i szklanki. Popijając rozmawiali jeszcze na różne tematy. Potem Connelowie
pożegnali Diksona i wrócili do hotelu. Wkrótce przyszedł także Gunter. Po przeanalizowaniu zdobytych
wiadomości postanowili na krótko przed świtem opuścić Detroit i czekać w zaroślach na Kosa.
Ponieważ zbliżał się już wieczór, legli na łóżkach, aby pokrzepić się snem.
Było już daleko po północy, gdy zbudził ich huk wystrzału i zmieszany gwar ludzkich głosów. Zerwali
się i pośpiesznie, naciągnęli ubrania. Na dziedzińcu dowiedzieli się od żołnierzy o ucieczce Indian.
Zauważyli porucznika Diksona. Pobiegli do niego.
Jesteśmy do usług szepnął stary Connel.
Czekajcie u siebie. Może będę was potrzebował powie
dział Dikson i z grupą żołnierzy odszedł w głąb fortu.
Trzej traperzy wrócili do hotelu, by spakować rzeczy. Byli gotowi do drogi. Szarzało już, gdy przybiegł
goniec wzywajÄ…cy ich do Diksona. Po chwili zameldowali siÄ™ u porucznika.
__ Dobrze, że jesteście. Opuścicie zaraz Detroit. Kosa przetrzymam jeszcze ze dwie godziny w forcie.
Wasze zadanie będzie proste: odbierzecie Kosowi list do komendanta Wayne i przywieziecie
gubernatorowi Hullowi. Powiecie, że zabraliście prze
syłkę człowiekowi, którego podsłuchaliście na szlaku, gdy rozmawiał z Kanadyjczykiem na tematy
szpiegowskie. Rozumiecie?
Dikson wtajemniczył ich dokładnie w swój plan.
Tak. A co mamy uczynić z Kosem? spytał Gunter.
To wasza sprawa. Tak czy inaczej treść listu obciąży go
bardzo poważnie. Hullowi powiecie, że uciekł... Jednak nie powinniście brudzić rąk krwią. Chyba że Kosa
oskalpujÄ…... Indianie.
Na moment zapadło ciążące obu stronom milczenie.
· Nasze porachunki nie zaszÅ‚y tak daleko mruknÄ…Å‚ stary Connel.
· Ale ten plugawy pysk stÅ‚ukÄ™, jak tylko nadarzy siÄ™ okazja powiedziaÅ‚ twardo Johann Gunter.
· W każdym razie postaramy siÄ™ zadanie wykonać wtrÄ…ciÅ‚ Jerry.
· To w drogÄ™!
Uścisnęli sobie dłonie. Trampi wyszli. Przemknęli ostrożnie pod budynkami, przebiegli koszarowy
plac, przekroczyli bramę fortu. W najbliższych zaroślach zapadli na czatach. Widok na bramę mieli
doskonały. Czekali więc gwarząc i układając plany swych leśnych włóczęg.
Wreszcie ujrzeli Ryszarda Kosa opuszczającego Detroit. Nie skierował się na utarty puszczański szlak,
lecz skręcił na lewo i wzdłuż domów podgrodzia podążył w stronę Detroit River. Trampi spodziewali się
tego. Kos przecież gdzieś nad rzeką miał łódz. Przeczekali chwilę i ruszyli za nim. Nie mogli wyjść na
otwartą przestrzeń, aby idąc na przełaj skrócić sobie drogę, bo wówczas mogli być spostrzeżeni przez
Kosa. Postanowili więc obejść zaroślami, szerokim łukiem okalającymi fort i przyległe zabudowania, a to
znowu pozwalało Ryszardowi poważnie się oddalić. Dlatego też przyśpieszali kroku, niemal
biegli. Gdy znalezli się nad rzeką, spostrzegli w miejscu, gdzie Kos opuszczał canoe na wodę,
zgniecioną trawę, a na miękkim brzegu odciśniętą wyraznie stopę.
Odpłynął. Jerry wskazał ślady.
Gęsty szpaler wierzb i przybrzeżnych trzcin zakrywał pole! widzenia. Dlatego też nie mogli
dojrzeć, czy rzeczywiście na rzece znajduje się czółno Kosa.
· A jeÅ›li nie odpÅ‚ynÄ…Å‚? JeÅ›li to podstÄ™p powiedziaÅ‚ Johann. Może chce przekonać
się, czy nie jest śledzony?
· I to możliwe rzekÅ‚ Tomasz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]