[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z kociakiem.
Bess zawtórowała koleżance, ale jej śmiech zabrzmiał nieco
nerwowo.
55
R S
Czy właśnie dlatego Will Shedd poprosił ją, żeby została na lunch?
Czy traktował ją jak bezdomną istotę, której mu żal i której musi pomóc?
PONIEDZIAAEK
- Joshua Lucas dobrze wygląda jak na swoje lata, prawda? - zapytała
Abby.
Bess i Keeley wymieniły rozbawione spojrzenia. Abby niesłychanie
nieudolnie udawała nonszalancję. Podkochiwała się w Lucasie jeszcze na
studiach i sądząc z tego, co widziały ubiegłego wieczora, chyba wcale jej
to nie przeszło.
- Jak na każde lata - odparła Bess.
Wróciła do przeglądania garderoby, aż w końcu zdecydowała się
włożyć obcisłą, biało-niebieską sukienkę w groszki.
- Sama ją zrobiłaś, Bess? - zapytała Keeley.
- Nie, już nie szyję.
Abby spojrzała na nią ze zdumieniem.
- Dlaczego nie? - wykrzyknęła. - Przecież tak dobrze ci szło! Nigdy
nie widziałam, żeby ktoś tak świetnie szył.
- Bo już nie muszę nosić własnoręcznie szytych ciuchów - ucięła.
- Własnoręcznie szytych? - roześmiała się Keeley. - Twoje stroje nie
wyglądały na własnoręcznie szyte. Pamiętasz, ile razy ci zazdrościłam,
choć przecież nie narzekałam na brak ubrań?
Bess popatrzyła na koleżanki. Zawsze uważała, że chwaliły jej stroje,
ponieważ jej współczuły; współczuły, że nie ma gotowych, eleganckich
sukienek, że musi je sama wymyślać, a potem szyć. Nie przywiązywała
56
R S
uwagi do tych komplementów, bo była pewna, że dyktuje je litość. Jednak
dzisiaj nie było w nich litości, tylko szczery podziw. Czyżby wtedy też tak
było, a ona, przeczulona na punkcie własnego niedostatku, tego nie
widziała?
- Dziękuję wam - powiedziała po prostu. Za ten dzisiejszy
komplement i za wszystkie kiedyś, dodała w myślach.
Wsunęła sukienkę przez głowę, po czym cofnęła się o krok, żeby
przejrzeć się w lustrze. Przy okazji nadepnęła na porzucony pantofel.
Podniosła go i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Nie mogę w to uwierzyć - powiedziała i roześmiała się bezradnie.
- W co nie możesz uwierzyć? - zapytała Abby, usiłując jednocześnie
nałożyć tusz na rzęsy.
- Ten pokój. Nie spędziłyśmy tu jeszcze nawet dwóch dni, a już
wygląda tak zle, jak zawsze. - Machnęła ręką, wskazując buty walające się
po podłodze, ubrania na fotelach i łóżkach, lakiery i pianki do włosów,
szczotki oraz inne drobiazgi, zajmujące dosłownie każdy centymetr wolnej
przestrzeni.
- To prawda - przytaknęła Keeley, a w jej głosie dało się słyszeć
nutkę szczerej satysfakcji.
- Nie mam pojęcia, dlaczego co roku prosiłyśmy o ten sam pokój -
westchnęła Abby. - Przecież pokoje narożne są większe.
- Ale tam nie ma tarasów - przypomniała jej Bess i wskazała
drabinkę przeciwpożarową.
- Bess? - ostry głos Keeley przerwał śmiech obu przyjaciółek. Keeley
stała przy regale, którego górna półka służyła im jako miejsce na lokówki,
suszarki i wałki. Teraz leżał na niej sprzęt najnowszej generacji. Z jednym
57
R S
wyjątkiem. - Powiedz, że to nie jest ta sama lokówka, której używałaś,
kiedy byłyśmy na pierwszym roku.
- Co takiego? - spytała z niedowierzaniem Abby. - Chyba jej jeszcze
nie używa?
- No to zobacz. - Keeley wyciągnęła lokówkę w oskarżycielskim
geście. - Odpadła rączka, a to jest wygięte.
Abby aż sapnęła z wrażenia.
- Bess, myślę, że pieniądze za nią dawno ci się zwróciły. Daj jej już
odpocząć.
Bess popatrzyła na koleżanki i usiłowała zrozumieć, dlaczego tak
nagle zdenerwowały się na nią z powodu czegoś tak głupiego, jak stara
lokówka.
- O co wam chodzi? Jest jeszcze dobra - wyjaśniła spokojnie.
Obie współlokatorki potrząsnęły głowami i spojrzały na siebie
wymownie. Bess wzruszyła ramionami i zapięła sukienkę. Pomyślała, że
zarówno Keeley, jak Abby mają dzisiaj przemawiać na seminarium, więc
pewnie dlatego tak się denerwują.
W zamyśleniu wygładziła swój strój. To jednak nie mogły być tylko
nerwy. Co takiego powiedziała Abby pierwszego wieczora? %7łe to
pocieszające, że niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają? A jednak się
zmieniają. One się zmieniły, a te zmiany nie wyszły im na dobre.
Uświadomiły to sobie - i stąd ta drażliwość.
Abby i Keeley poniosły wielkie straty. Przysłowiowy czepek, w
którym rzekomo urodziła się Keeley, nieco się przetarł, a i Abby nie jest
już tak szczęśliwa, pogodna i tryskająca optymizmem, jak była kiedyś. A [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl