[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stacji.
- Mam nadzieję, \e przynajmniej Gene tego nie słuchał. - Shawna jęknęła.
- Bo je\eli słuchał, to naprawdę się mnie wyrzeknie.
Chuck delikatnie dotknął jej ramienia.
- Zrobiłaś wszystko, co było mo\na. To nie twoja wina, \e facet tak wolno kojarzył! A
gdyby Gene chciał się ciebie wyrzec, moja oferta adopcji wcią\ jest aktualna.
Tym razem Shawna ju\ nie wytrzymała.
- Och, strasznie ci dziękuję, naprawdę! - powiedziała z gryzącym sarkazmem. - Trzeba
ci przyznać, \e potrafisz człowiekowi dodać ducha!
Nie zwa\ając ju\ na nic, wybiegła z pokoiku na zapleczu, przemknęła przez sklep pani
Doty i całkowicie zgnębiona wróciła do firmy  Wesołych Zwiąt .
Po jakimś czasie wrócił Chuck, sam. - Czy te ścinki, pozostałe po trymowaniu
choinek, będą ci jeszcze do czegoś potrzebne? - zapytał po przedłu\ającej się chwili
krępującego milczenia.
- Masz na myśli te wszystkie drobne gałązki? - zapytała Shawna. - Nie, nie sądzę. A
dlaczego pytasz?
- Bo Melissa powiedziała, \e mo\na by z nich zrobić ładne stroiki, a nawet ozdobne
świąteczne wianki na stół - wyjaśnił Chuck. - Więc jeśli ci nie są potrzebne, to ona chętnie je
wezmie.
Shawna wcią\ była wściekła na Melissę za jej zachowanie, odpowiedziała więc
niespodziewanie ostro:
- No tak, dziś sobie wezmie gałązki, a jutro...
Chuck był tak zaskoczony tą nagłą agresją, \e przerwał jej w pół zdania:
- Chwileczkę, Shawna. O co ci właściwie chodzi?! Zechcesz mi zdradzić?
Wojowniczo uniosła podbródek.
- Na przykład o to, \e sama umiem robić takie stroiki i wianki. I to my moglibyśmy je
sprzedawać, a nie Melissa! W końcu to nasze drzewka! Z jakiej racji ona ma ciągnąć z tego
korzyści?
Shawna zdawała sobie sprawę, \e to, co powiedziała, musiało mu się wydać co
najmniej małostkowe. W jej uszach wcią\ jednak brzmiał szyderczy chichot Melissy. A poza
tym ta dziewczyna narzucała się Chuckowi w sposób naprawdę obrzydliwy!
- Ale je\eli chcesz jej to ofiarować, to, oczywiście, proszę cię bardzo! - zakończyła
jeszcze bardziej opryskliwie.
Odwróciła się i wyszła akurat w momencie, kiedy po drugiej stronie ulicy pojawił się
Gene. Na jego widok zamarła, obawiając się, \e on tak\e mógł słuchać jej katastrofalnego
 występu w radiu. Teraz dopiero dostanę za swoje! - pomyślała bezradnie. Jednak gdy Gene
podszedł trochę bli\ej, Shawna stwierdziła, \e wcale nie wygląda na wściekłego czy choćby
rozgniewanego. Przeciwnie - minę miał raczej skruszoną.
- Przepraszam cię, Shawna, ale po treningu poszliśmy do Hecka. Dostaliśmy lunch,
trochę się zagadaliśmy... no i chyba straciłem poczucie czasu. Ale za to mam dobrą
wiadomość: Heck wpadnie do nas niebawem, a z nim jeszcze kilku innych chłopaków.
Obiecali, \e nam pomogą. Rozejrzał się i zapytał: - A gdzie jest Chuck?
No więc Gene nic nie słyszał! Shawna odetchnęła z ulgą. Odgiętym kciukiem
wskazała na pomieszczenie biurowe.
- Jest tam. Zajmijcie się wszystkim, bo ja muszę wyjść na mały spacer.
ROZDZIAA 9
Shawna rzeczywiście postanowiła się odprę\yć i choć trochę odreagować napięcia i
frustracje. Początkowo zamierzała jedynie przespacerować się wokół centralnego placu
śródmieścia, jednak ju\ po chwili zatrzymała się przed wystawą Mahogany, jej ulubionego
sklepu z modnymi ciuchami. Musiała się zatrzymać, poniewa\ na jednym z manekinów
zobaczyła wieczorową suknię bez ramiączek, absolutnie prześliczną. Jej krój wydawał się
równie doskonały jak materiał. Ciemny fiolet aksamitu przypominał Shawnie kolor nieba o
zmierzchu, kiedy to słońce znika ju\ za horyzontem, pozostawiając za sobą tylko wąskie
pasmo coraz ciemniejszej, gęstniejącej czerwieni.
Przymknęła na chwilę oczy i spróbowała sobie wyobrazić, jak wyglądałaby, w czymś
takim na balu - na przykład u boku Chucka. Rozwiane włosy niczym czerwonozłoty obłok
miękko opadałyby na obna\one ramiona, a stopy byłyby l\ejsze od powietrza.
Wizja była tak wyrazista i przekonywająca, \e Shawna w końcu nie wytrzymała.
Weszła do sklepu i dopóty przeszukiwała kolejne stojaki, dopóki nie znalazła sukienki z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl