[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Może nawet osiągniemy potencjalnego samobójcę. To, co mamy, co czujemy, może...
115
Otrzymają naszą radość rzekł Rick ale my ją stracimy. Wymienimy to, co
czujemy, na to, co czują oni. Utracimy naszą radość.
Na ekranie skrzynki empatycznej widniały już migoczące, bezkształtne kolory. Iran
nabrała powietrza w płuca i ujęła mocno dwa uchwyty.
Tak naprawdę powiedziała wcale nie tracimy tego, co czujemy, w każdym
razie kiedy staramy się zachować to w pamięci. Nigdy nie przyzwyczaiłeś się do zespo-
lenia, prawda, Rick?
Chyba nie odpowiedział. Teraz jednak zaczął po raz pierwszy odczuwać, jak
wielkim darem dla ludzi takich jak Iran jest merceryzm. Być może jego przeżycia zwią-
zane z łowcą Philem Reschem zmieniły w nim jakieś maleńkie połączenie nerwowe,
zamknęło jedno i otworzyło drugie. A to mogło zapoczątkować reakcję łańcuchową.
Iran powiedział gwałtownie i odciągnął ją od skrzynki empatycznej. Posłuchaj.
Chciałbym z tobą porozmawiać o tym, co mi się dzisiaj zdarzyło. Podprowadził ją do
sofy i posadził na niej przed sobą. Spotkałem innego łowcę powiedział. Nigdy
dotąd go nie widziałem. To drapieżnik, który chyba lubi je niszczyć. Po tym, jak przeby-
wałem w jego towarzystwie, pierwszy raz zacząłem spoglądać na nie inaczej. Chcę przez
to powiedzieć, że na swój sposób postrzegałem je tak samo jak on.
Ciągnął dalej:
Przeprowadziłem na sobie test i zweryfikowałem go. Zacząłem nawiązywać em-
patyczną więz z androidami i sama zdajesz sobie sprawę, co to oznacza. Powiedzia-
łaś dziś rano: Te biedne andki . A więc wiesz, o czym mówię. Dlatego właśnie kupi-
łem kozę. Nigdy dotąd nie czułem się w taki sposób. Może to depresja, taka sama jak
twoja. Teraz rozumiem, jak cierpisz. Zawsze sądziłem, że lubisz swoją depresję i że mo-
żesz w każdej chwili się od niej uwolnić albo samodzielnie, albo jeżeli to niemożliwe,
z pomocą modyfikatora nastroju. Kiedy jednak wpadasz w przygnębienie, przestaje ci
na tym zależeć. Ogarnia cię apatia, ponieważ utraciłaś skalę wartości. Nie ma znaczenia,
czy poczujesz się lepiej, gdyż utraciło to jakąkolwiek wartość...
A co z twoją pracą? Ton jej głosu ugodził go boleśnie. Zamrugał oczyma. Co
z pracą? powtórzyła Iran. Jakie są miesięczne raty za kozę? Wyciągnęła rękę.
Odruchowo wyjął z kieszeni kontrakt i podał go jej. Aż tyle powiedziała słabym
głosem. Procenty. Mój Boże same procenty. I zrobiłeś to dlatego, bo wpadłeś w de-
presję. Wcale nie chciałeś sprawić mi niespodzianki, jak najpierw powiedziałeś. Od-
dała mu dokument. No cóż, to nie ma znaczenia. Mimo wszystko cieszę się, że mamy
kozę. Uwielbiam ją. Ale takie obciążenie finansowe. Jej twarz jakby poszarzała.
Mogę przejść do innej grupy powiedział Rick. Wydział zajmuje się dziesię-
cioma czy jedenastoma rodzajami przestępstw. Na przykład kradzieże zwierząt. Mogę
się tam przenieść.
Ale pieniądze z nagród. Potrzebujemy ich albo odbiorą nam kozę!
116
Mogę przedłużyć okres płatności z trzydziestu sześciu do czterdziestu ośmiu mie-
sięcy. Wyjął długopis i zaczął pisać szybko na odwrocie umowy. W ten sposób
miesięczne raty będą niższe o pięćdziesiąt dwa pięćdziesiąt.
Zadzwonił wideofon.
Gdybyśmy nie wrócili do mieszkania rzekł Rick gdybyśmy pozostali na da-
chu, przy kozie, nie usłyszelibyśmy tego dzwonka.
Iran zapytała, idąc w stronę aparatu:
Czego się boisz? Przecież jeszcze nie odbierają nam kozy. Zaczęła podnosić słu-
chawkę.
To z wydziału stwierdził. Powiedz im, że mnie nie ma. Skierował się
w stronę sypialni.
Halo powiedziała Iran do słuchawki.
Trzy andki, pomyślał Rick, które powinienem był wytropić jeszcze dzisiaj zamiast
wracać do domu. Na ekranie pojawiła się twarz Harry ego Bryanta, było więc już za
pózno, żeby się ukryć. Na sztywnych nagle nogach wrócił do aparatu.
Tak, jest tutaj mówiła Iran. Kupiliśmy kozę. Proszę do nas wpaść, panie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]