[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oddać?
- Nie całkiem.
Lisie nagle zrobiło się zimno, co zapewne nie miało nic wspólnego z tym, że była
półnaga. Mimo to podniosła z podłogi dres i szybko wciągnęła go przez głowę. Na nic
się to nie zdało.
Może zle go zrozumiałam, pomyślała. Wciąż miała nadzieję, że się pomyliła. Wolała,
aby tak było. Boże - jęknęła w myślach - pozwól mi się mylić!
- Co zatem chciałeś powiedzieć? - spytała, prostując się na łóżku.
- To prawda, że początkowo myślałem, że to ona ukradła pieniądze. Musisz
przyznać, że wskazywały na to liczne poszlaki. Teraz myślę, że nie zamierzała tego
zrobić. To Striker postarał się, żeby na nią spadła cała odpowiedzialność. Gdy jego
plan się nie powiódł, Dixie postanowiła skorzystać z okazji. Mam nadzieję, że Danny
wkrótce przestanie ulegać swoim uczuciom i przekona ją, aby oddała pieniądze
policji.
Gabe na chwilę przerwał. Zmarszczył w zamyśleniu czoło.
- Jeśli nie, to pozostaje nam tylko nadzieja, że znajdziemy ich pierwsi i sami ją do
tego namówimy. Wtedy moglibyśmy powiedzieć policji, że Dixie zwlekała, bo bała się
Strikera i tych dwóch bandziorów.
Lisa miała wrażenie, że mróz przeszył jej ciało aż do szpiku kości. Skuliła się na
łóżku, otaczając ramionami kolana. W głębi serca wciąż nie mogła jednak uwierzyć,
że Gabe rzeczywiście tak myśli.
- Zatem od początku sądziłeś, że Dixie ukradła pieniądze? - szepnęła. Było to
jednocześnie pytanie i stwierdzenie.
Gabe przez chwilę milczał, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Lisa nie może
pogodzić się z tym, iż on podejrzewa jej siostrę.
- Wszystkie poszlaki na to wskazywały - powiedział łagodnie.
- A teraz myślisz, że Dixie zabrała Strikerowi pieniądze po to, aby je zatrzymać dla
siebie. - Lisa podniosła głos. Wstała z łóżka i stanęła przed nim twarzą w twarz. -
Insynuujesz również, że namówiła do współudziału siedemnastoletniego chłopca,
twojego syna. Innymi słowy, niezależnie od tego, co ci mówię i jak zmiennne są
dowody, wciąż jesteś przekonany, że Dixie jest winna. - Zmierzyła go gniewnym
spojrzeniem. - Boże, ty chyba myślisz, że ona jest jakimś potworem!
- Lisa, ja... - Gabe zrobił krok w jej stronę, ale spojrzała na niego w taki sposób, że
nie śmiał się zbliżyć.
- A ja przez cały czas myślałam, że chcesz mi pomóc - ciągnęła dalej Lisa. -
Wydawało mi się, że szczerze się o mnie troszczysz. Nie mogę uwierzyć, że byłam
taka głupia.
- To nie tak! - zaprotestował Gabe, podbiegł do niej i chwycił ją za ramiona. - Zależy
mi na tobie...
Odepchnęła go od siebie.
- Nie słyszałeś ani słowa z tego, co ci opowiadałam o Dixie. Zależało ci tylko i
wyłącznie na odnalezieniu syna. Reszta - wskazała ręką łóżko - reszta to tylko
zasłona dymna, rozrywka, sposób zabicia czasu.
- Od razu pożałowała tych słów, ale nie mogła się powstrzymać. - Cały czas
odgrywałeś przedstawienie, bo miałeś nadzieję, że zaprowadzę cię do syna!
- krzyknęła. - Ciekawe, co zamierzałeś zrobić pózniej?
Gabe chciał odpowiedzieć, ale Lisa na to nie pozwoliła.
- Nie, sama zgadnę! Danny ma dopiero siedemnaście lat, jest niepełnoletni. Gdybyś
udowodnił, że Dixie jest winna, to twój syn nie byłby o nic oskarżony. Powtarzam ci
jednak po raz ostatni - dodała lodowatym tonem - że moja siostra nie jest złodziejką.
Słyszałeś, co powiedziałam?
- Lisa, posłuchaj mnie przez chwilę.
- Nie. - Lisa nie zwróciła uwagi na bolesny grymas na jego twarzy. - Mam dość
twoich kłamstw. Masz wyjść z mojego pokoju, i to natychmiast!
Gabe otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zaraz mu przerwała.
- Nie chcę słyszeć ani słowa więcej. Masz wyjść, albo przysięgam, że zostawię cię
samego w tym motelu.
Gabe pomyślał, że powinien był oczekiwać takiej właśnie reakcji. W tej chwili Lisa
była tak głęboko zraniona i dotknięta, że nie mogła chłodno ocenić sytuacji. Jej
gniew był w istocie skierowany nie na niego, lecz na trudną do przyjęcia
rzeczywistość. Gdy przemyśli całą sprawę, uspokoi się i wtedy będą mogli
porozmawiać.
Jordan wziął głęboki oddech, chwycił koszulę i plecak, po czym poszedł do swojego
pokoju. Na progu zatrzymał się w nadziei, że Lisa zmieni zdanie.
Ona zaś jeszcze przez chwilę patrzyła na niego z pogardą, po czym obróciła się na
pięcie i podeszła do okna. Stała odwrócona do niego plecami i czekała, aż wyjdzie.
%7ładne słowa nie mogłyby lepiej wyrazić jej uczuć.
Gabe cicho westchnął, wszedł do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]