[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyglądała się miastu. Nagle Travis gwałtownie przyciągnął ją do siebie i
osłonił ramieniem jej twarz.
 Nie wychylaj się!  zawołał.  Znam te hieny. Mam nadzieję, że nie
zdążyli cię zobaczyć. Przepraszam, ale musiałem działać szybko. Nic ci nie
zrobiłem?  Jedną ręką przytrzymywał z tyłu głowę Charlene, drugą
zasłaniał twarz.  Zaraz cię puszczę, niech tylko odjadą.
 Nie przejmuj się. Całkiem mi dobrze.
Travis pochylił się, by nie można go było zobaczyć z zewnątrz.
 Rick, zjedz na boczne ulice  polecił, a gdy samochód skręcił
gwałtownie, poczuł, jak Charlene mocno się go przytrzymała.  %7łyjesz?
 Jasne. Spokojnie.
 Zaraz... ty się śmiejesz?  spytał zdumiony.
 Lepsze to niż płacz.  Zachichotała.  Rany, czyste wariactwo.
Czegoś takiego się nie spodziewałam.
 Podobnie jak ja, Charlene. Ale takie jest życie.
 Tak jest dużo zabawniej.
 Racja. Niech będzie zabawnie, bez względu na cenę.  Też się
roześmiał.
55
R
L
T
Wciąż trzymał ją w ramionach. Cieszyła się, że jest odporna na jego
urok, bo ta chwila mogła podziałać. Na szczęście to jej nie grozi. Jest
bezpieczna.
Powtórzyła to sobie jeszcze raz.
Po kilku minutach Travis uznał, że niebezpieczeństwo minęło, i puścił
Charlene.
 Potargałem ci włosy.  Odgarnął je do tyłu.
 Jasne, fryzura to moje największe zmartwienie.
 Dla niektórych jest. Nieważne. Będziesz miała cały dzień dla siebie.
 Gdzie mieszkasz?
 Beachwood Canyon, w rejonie Hollywood Hills.
Wkrótce droga zaczęła piąć się w górę. Patrzyła na odcinający się na
tle gór napis HOLLYWOOD. Tutaj wszystko się zaczęło. Niegdyś
mieszkały tu wielkie gwiazdy filmu, na przykład Humphrey Bogart i Charlie
Chaplin... Charlene rozglądała się zafascynowana.
Wreszcie wjechali na wysadzaną palmami ulicę i zatrzymali się przed
dwupiętrowym budynkiem.
 Mieszkam na samej górze  rzekł Travis, odbierając komórkę. 
Tak, już jadę. Coś mi wypadło. Zaraz oddzwonię.
 Spózniasz się przeze mnie do pracy?  spytała zaniepokojona.
 Nie przejmuj się. Wejdę z tobą i zaraz jadę.
Wjechali windą na górę. Mieli szczęście, bo na nikogo się nie natknęli.
Travis pośpiesznie oprowadził Charlene po mieszkaniu.
 To gościnna sypialnia. Czuj się jak u siebie. Wez sobie coś z
lodówki. W razie czego dzwoń, tu masz mój numer.
 Nie mogę dzwonić do ciebie, jak jesteś w pracy. Co by powiedzieli
twoi szefowie?
56
R
L
T
 Nic. Dla nich najważniejszy jest mój wizerunek, a wszystko to, co
mu nie szkodzi, choćby i największe fanaberie, uchodzi mi płazem.
Rozumiesz, jak każdy gwiazdor mam barwną osobowość.  Uśmiechnął się
ironicznie.  Dziś znów mamy próby, więc dzwoń śmiało.
 Dobrze, skoro tak mówisz.
 No, to mi się podoba. Nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze.
Została sama. Mieszkanie było luksusowe, a zarazem praktycznie
urządzone, nie na pokaz, lecz dla siebie. To się jej podobało.
Snuła się po domu, wyjadała przysmaki z lodówki: i czekała na telefon
od Lee. Póznym rankiem zadzwonił Travis, spytał co i jak.
Lee nie dał znaku życia.
Wieczorem znów zadzwonił Travis, że zaraz wraca, a niedługo potem
od progu spytał, obrzucając Charlene uważnym spojrzeniem:
 I jak? Nic?
 Nic.
 Potrzebuje czasu, żeby to sobie przemyśleć. Zjedzmy kolację. Mam
nadzieję, że moje potrawy będą ci smakowały.
Przygotowany przez niego kurczak okazał się całkiem niezły.
 Lee wciąż na mnie dziwnie zerkał  powiedział Travis.  Ale co się
dziwić, jest w rozterce. Może zostanie ojcem, może nie. Nie wie też, jaką
naprawdę rolę odgrywam w twoim życiu. Nie potrafi się w tym odnalezć.
 Mówisz, jakbyś już coś takiego przećwiczył.
 Owszem. Dziewczyna nie wiedziała, czy dziecko jest moje.
Ostatecznie okazało się, że ojcem jest ktoś inny.
 %7łałowałeś?  zapytała, zaintrygowana specyficzną nutą w jego
głosie.
 Mogło być fajnie. Dziecko sprawia, że twardo osadzasz się w
57
R
L
T
rzeczywistości, daje ci poczucie przynależności.
 Masz tylu braci.
 Na odległość. Wymieniamy się informacjami, ale żyjemy w innych
światach. Gdyby dziecko było moje, nic by mnie od niego nie odciągnęło.
Lee zapewne postąpi tak samo.
 Tak  powiedziała bez przekonania.
 Naprawdę go kochasz?
 Nie wiem. Byliśmy razem, było cudownie. Brakuje mi tej bliskości.
 Tak... Przynajmniej mam braci. Daleko, ale zawsze. Nie masz
nikogo poza dziadkami?
 Mam przyrodniego brata, ale nie utrzymujemy kontaktów. Mama i
ojczym wybrali się w podróż z okazji rocznicy ślubu i już nie wrócili.
Zginęli w katastrofie lotniczej. Ostatni raz widziałam Jamesa na pogrzebie.
 A dziadkowie? Masz w nich wsparcie?
 Nic im nie powiedziałam. Tylko tyle, że wybieram się do Los [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl