[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogła o nim zapomnieć. I nie mogła przebaczyć mu tego, że jej nie
kochał. Zdaje się, że dużo dla niego poświęciła, więcej, niż mógł
sobie wyobrazić. W każdym razie rzuciła klątwę na niego, na mnie i
na nasze dzieci. Powiedziała, że nasza miłość zawsze będzie związana
z cierpieniem.
- Diana spojrzała na Celeste, miała łzy w oczach. - Jak dotąd, to
się sprawdzało.
- Nie mogę w to uwierzyć. - Celeste nie kryła zdumienia.
- Przecież dobrze pani wie, że tak naprawdę nie można rzucić
klątwy.
Diana nie dała się zbić z tropu.
- Dokładnie to samo powtarzał Dan. Do śmierci Shawny. Celeste
starała się mówić cicho i spokojnie.
103
RS
- Nie wątpię, że śmierć młodej kobiety to tragedia. Ale
powiedziała pani, że to było dziesięć lat temu. Czy pani syn powinien
nadal żyć w przekonaniu, że nie może kochać? Czy tego właśnie chce
pani dla niego?
Celeste zaczęła podejrzewać, że Diana Carson jest bardziej
zaangażowana w życie syna, niż mogłoby się to wydawać. I że on nie
zdaje sobie nawet z tego sprawy.
- Myślisz, że nie chcę, by Dan się ożenił. - Diana kiwnęła wolno
głową. - Rozumiem cię. Ale to nieprawda. Powiedziałam o
wszystkim, bo Dan już cię pokochał. On nie działa nigdy
pochopnie, nie daje się ponieść emocjom. Nie jest impulsywny.
Wiem, zależy mu na tobie. I gdyby coś ci się stało, nigdy by sobie
tego nie wybaczył.
- A co niby miałoby mi się stać? - zapytała Celeste, czując się
coraz bardziej nieswojo. Czyżby Diana Carson jej groziła?
Diana położyła rękę na jej dłoni.
- Mam szczerą nadzieję, że nic. Przyznaję, że incydent w
samolocie wytrącił mnie z równowagi. Ktoś nafaszerował kawę pilota
środkiem nasennym. To nie mógł być przypadek. A stało się to
dokładnie wtedy, gdy Dan poznał ciebie i zaproponował ci pracę.
Proszę, zrozum, Dan nie ma w zwyczaju zatrudniać nowych
pracowników. Zastanów się nad tym, Celeste. Nie chcecie
przestraszyć. Ale coś się tu dzieje. Sprawy Dana leżą mi na sercu, bo
jestem jego matką.
104
RS
- Uważa pani, że to ja ponoszę odpowiedzialność za to, co się
zdarzyło w samolocie?
To rzeczywiście mogła być jej wina. Dan przekonał ją, że tak nie
jest, ale teraz wróciły wszystkie obawy i wątpliwości. Miała wrażenie,
że zaraz się udusi w ciasnym samochodzie.
- Nie, nic takiego nie powiedziałam. Staram się po prostu być z
tobą szczera. Dan kiedyś sam by ci to wszystko powiedział, ale
pewnie odwlekałby ten moment jak najdłużej. Bałam się, że wcześniej
mogłoby coś się zdarzyć, a wtedy Dan by sobie tego nie wybaczył.
Teraz, gdy ci o wszystkim powiedziałam, będę mogła przynajmniej
uspokajać go, mówiąc, że wiedziałaś, co się dzieje.
- Tak, poinformowała mnie pani o klątwie. - Celeste nie potrafiła
powstrzymać sarkastycznego tonu.
- Moją córkę narzeczony zostawił przed ołtarzem. Nigdy się z
tego nie otrząsnęła. Starszy brat Dana również sporo emocjonalnie
przeszedł. Jego dziewczyna odeszła od niego i wyjechała do
Hollywood. Dwa miesiące pózniej wyszła za jego najlepszego
przyjaciela. Mój mąż zginął podczas wypadku na żaglówce, gdy miał
zaledwie czterdzieści dziewięć lat. To wszystko mogą być zbiegi
okoliczności, aleja i moje dzieci uwierzyliśmy w klątwę. Możesz się z
nas śmiać. Nie miałabym o to pretensji. Ale błagam cię, nie stwarzaj
zagrożenia dla mojego syna. Dla jego zdrowia psychicznego i serca.
Pasja w głosie Diany Carson była szczera. Jej miłość do syna
niezaprzeczalna. A fakty, jeśli były zgodne z prawdą, rzeczywiście nie
wyglądały na przypadkowe. Celeste nie wierzyła w klątwę, ale
105
RS
zaczynała rozumieć, iż taki ciąg tragedii sprawił, że Carsonowie w nią
uwierzyli.
Diana nacisnęła guzik interkomu łączącego ją z kierowcą.
- Możemy jechać - powiedziała. Odwróciła się do Celeste. -
Mam trochę papierkowej roboty w domu. Jak rozumiem, jutro
zaczynasz pracę?
Celeste kiwnęła głową. Wcale nie była taka pewna, czy zostanie
w Houston i w Carson Dynamics. Najmądrzej byłoby spakować
manatki i wyjechać jak najdalej stąd. Było jeszcze tyle innych miast,
tyle innych firm, w których mogła pracować. Lecz tylko jeden Dan
Carson. Z łomotania serca i szybkiego krążenia krwi w żyłach
wnioskowała, że już za pózno na wyjazd. Zakochała się.
Dan siedział na brzegu łóżka i próbował podjąć jakąś decyzję.
Przyszedł do hotelu, żeby sprawdzić, czy u Celeste wszystko w
porządku, oraz żeby zadzwonić do Ricka Hansona i powiedzieć mu,
że się wycofuje, a tymczasem wszystko potoczyło się inaczej.
Usiłując pocieszyć Celeste zdenerwowaną telefonem z pogróżkami,
wylądował z nią w łóżku i myślał tylko o tym, żeby się z nią kochać.
Potarł czoło. Nie potrafił zrozumieć, jak do tego doszło.
Mały, ledwie widoczny ślad na piersi, gdzie skaleczyła go
poprzedniego wieczora strzała, pulsował intensywnie. To śmieszne,
żeby taka drobna ranka odzywała się w najdziwniejszych momentach.
Zawsze, gdy był w pobliżu Celeste.
Wstał i zaczaj krążyć po pokoju. Hotelowa ochrona zajęta była
tropieniem Kumpla. Kot pojawił się w kuchni, zwędził homara i
106
RS
zniknął. Dan zadał kilka pytań i dowiedział się, że w hotelu miał
miejsce jeszcze jeden dziwny wypadek. W tajemniczy sposób wielki
wazon z kwiatami spadł pewnemu gościowi na głowę. Dan nie miał
dowodów, ale podejrzewał, że Kumpel maczał w tym... pazury.
Usłyszał słabe skrobanie do drzwi. Otworzył. W progu stał czarny kot.
- Cały hotel postawiłeś na nogi - powiedział Dan.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]