[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chłopak nie miał honoru i za grosz szacunku dla życia. Ryan był żołnierzem,
nauczono go reagować na zagrożenia fizyczne. Nie wiedział jednak, jak
traktować przeciwnika, który używa słów jako broni i zadaje nimi niewidzialne,
ale bolesne rany.
- Mogłeś mieć honor, szacunek i godność. Mogłeś zostać, kim chciałeś -
powiedział Ryan powoli. - Wyciągnąłem do ciebie dłoń, ale ty się odwróciłeś
plecami. I oto, kim dzisiaj jesteś. Brzydzę się tobą. Nie chcę cię więcej widzieć.
A jeśli kiedykolwiek zbliżysz się do Emmy, to wierz mi, że rozerwę cię na
strzępy.
Puścił Franklina i ruszył ku drzwiom.
- Za pózno - odezwał się braciszek. - Ona cię nienawidzi. Opowiedziałem
jej różne historyjki. Uwierzyła. Nie jesteś już złotym chłopcem. Jesteś nędznym
dupkiem, którego ona nie chce.
Co jest bardzo bliskie prawdy, pomyślał Ryan z bólem.
Ale to on pozwolił zostać Franklinowi w domu Gilberta i on wystawił
Emmę na cios. Teraz gotów był poruszyć niebo i ziemię, żeby zadośćuczynić jej
za zło wyrządzone przez łajdaka.
Emma siedziała w niewielkiej służbówce obok kuchni Marcy i
wpatrywała się w telefon. Chciała zadzwonić do Ryana.
102
S
R
Nie mogła sobie jednak na to pozwolić ani też porozmawiać z Marcy, bo
ta układała Charliego do popołudniowej drzemki. Ale aparat aż się prosił, żeby z
niego skorzystać. Podniosła słuchawkę i wystukała numer.
- Will Stratford - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Panie profesorze...
- To ty, Emmo? Słabo cię słyszę, mówisz tak cichutko. Nigdy do mnie nie
dzwonisz. Stało się coś złego?
Zamknęła oczy.
- Chciałam powiedzieć, że nie będzie mnie dzisiaj na zajęciach.
Wyjechałam z miasta.
- Chodzi o tego twojego młodego człowieka, tak?
- On nie jest moim młodym człowiekiem - zaprzeczyła gwałtownie. - I nie
chce być.
- To znaczy, że jest kompletnie nierozgarniętym osobnikiem.
Cokolwiek Emma czuła, uznała, że musi bronić Ryana.
- Nie, nie. Po prostu nie chce się z nikim wiązać. Napisał mi to w liście.
- W dodatku nie potrafi powiedzieć głośno, jasno i wyraznie co myśli,
tylko pisze listy.
- Nie wiem. Do tej pory mówił mi zawsze wszystko wprost.
- Ale przestał. I wysyła do ciebie listy, chociaż mieszkacie w jednym
domu.
- Dokładnie mówiąc, wsunął list pod drzwi.
- Jak sztubak.
- Ryan nie jest żadnym sztubakiem. Jest mądry, wrażliwy i delikatny.
- Kochasz go?
- Nie!
- Emmo - przemówił łagodnie profesor Will. - Zastanów się, co mówisz.
Zastanów się i nie zaprzeczaj własnym uczuciom.
103
S
R
- Nie kocham go. W każdym razie nie chcę go kochać. Chcę zapomnieć o
jego istnieniu i być jak najdalej od niego, ale...
- To nie pomaga - dokończył profesor Will za nią. - Może nie powinnaś
uciekać. La Rochefoucauld mówił, że nieobecność gasi małe uczucia, a rozpala
wielkie. Innymi słowy, może ten młody człowiek jest twoją wielką miłością,
przed którą nie uciekniesz. Przyznaj przed sobą, co czujesz. Zdobądz się na
odwagę. Nie jesteś typem człowieka, który ucieka. Dotąd zawsze stawiałaś
czoło wszelkim problemom. Zmierz się teraz z własnym uczuciem. To ci powin-
no przynieść ukojenie. Przynajmniej w jakiejś mierze.
- Myśli pan, że jestem tchórzem?
- Absolutnie nie - padła odpowiedz. - Boisz się, ale to zrozumiałe.
Poczujesz się lepiej, jeśli spróbujesz zapanować nad sytuacją. Pamiętaj, jesteś
kowalem własnego losu.
- Jest pan mądrym człowiekiem, profesorze. Może ma pan rację. Ostatnio
odnosiłam wrażenie, że nad niczym nie panuję. Nie mogę odmienić moich
uczuć, ale mogę zmienić swój stosunek do nich. Dziękuję bardzo. Jestem pana
dłużniczką.
- W żadnym razie. Wysłuchałaś starego gaduły. Rozmawiać z tobą to dla
mnie radość. A teraz postaraj się sama ją znalezć.
Cóż, nie znajdę radości, ale może znajdę odrobinę spokoju, pomyślała,
odkładając słuchawkę. Może rzeczywiście powinna zastanowić się nad sytuacją
i stawić jej czoło.
Co profesor powiedział o wsuwaniu listów pod drzwi? %7łe to sztubackie?
Coś się tu nie zgadzało. Nie wiedziała co, ale postanowiła, że nie będzie
się zachowywać jak wystraszona ofiara. Wróci do domu i porozmawia z
Ryanem.
Jechała cały czas z maksymalną dozwoloną szybkością. Nie wiedziała
jeszcze dokładnie, jak powie Ryanowi to, co ma do powiedzenia, w każdym
104
S
R
razie zamierzała powiedzieć mu wszystko. Jeśli ją pózniej znienawidzi, trudno.
Przynajmniej będzie miała poczucie, że postąpiła uczciwie i godnie.
Kiedy zwolniła na skrzyżowaniu, usłyszała, że ktoś woła ją ile sił w
płucach. Ryan! To głos Ryana. Zjechała na bok i wyskoczyła z samochodu.
Ryan biegł już w jej stronę.
- Ryan, ja...
Przygarnął ją do siebie.
- Emmo... Emmo... Tylko nie płacz, proszę. - Otarł łzę, która spływała jej
po policzku.
Odsunęła się i spojrzała mu w oczy.
- Ryanie, dostałam list...
- Nie pisałem do ciebie. Ty też nie pisałaś do mnie.
- Dostałeś list ode mnie?
- Tak jak ty ode mnie. To sprawka Franklina. Nienawidzi mnie. Chciał
nas poróżnić.
- Co... co było w tym liście? - wyszeptała.
- %7łe mnie nie chcesz. %7łe nie byłabyś w stanie mnie pokochać.
Wiedziałem o tym od początku, ale list sprawił mi potworny ból.
Ryan mówi, że list sprawił mu ból? Co to oznacza? Nigdy nie potrafiła
podejmować ryzyka. Jeśli teraz pierwsza wypowie te słowa... Jeśli zle
zrozumiała Ryana...
- Ja cię chcę - szepnęła.
Ryan znieruchomiał, a potem odsunął się i spojrzał jej w oczy.
- Powtórz to, Emmo.
- Chcę cię - powtórzyła.
- Co było w moim liście? - zapytał.
- %7łe pragniesz zapomnieć o mnie.
Ryan zaklął.
105
S
R
- Nigdy. Kocham cię. Pragnąłem cię od pierwszej chwili. I niemal od razu
pokochałem. A ty? Powiedziałaś, że mnie chcesz... Tylko chcesz. To znaczy, że
nie kochasz. Wszystko poplątałem.
Emma się uśmiechnęła.
- Nic nie poplątałeś. Ja też cię kocham.
Ryan chwycił ją wpół, zakręcił na środku szosy, a potem pocałował.
- Wracajmy do domu, zanim spowodujemy wypadek - sapnęła Emma,
kiedy udało jej się wreszcie złapać oddech. - Zobacz, samochody zaczynają się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]