[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z domu, chciało zabijać, a ilu siedzieć przy
ognisku, pić, palić, udawać dorosłych?
 Podejrzewam, że większość  przyznał
Vance, poruszony obrazem, jaki Shane namalo-
wała.  Niestety...
 Wojna zmienia ludzi, pozbawia marzeń
i złudzeń. Ci, którzy przeżyli, którzy wrócili do
domu, stali się zgorzkniali...
 Tego właśnie nie rozumiem, Shane. Skoro
nienawidzisz przemocy, dlaczego zainteresowa-
łaś się historią?
 Dlaczego? Z powodu ludzi, ofiar tej wojny.
Z powodu chłopca, który walczył tu ponad sto
dwadzieścia lat temu. Miał siedemnaście lat.
 Wbiła wzrok w polanę, jakby widziała na niej
postać, o której mówiła.  Znał smak whisky, ale
jeszcze nie miał kobiety. Gnał przez polanę nie-
siony dumą i strachem. Walenie serca zagłuszał
huk dział. Zabił jednego anonimowego wroga,
drugiego. Nawet nie zapamiętał jego twarzy. A po
bitwie, po wojnie, wrócił do domu; już nie był
chłopcem, lecz mężczyzną, starym, zmęczonym,
marzącym o spokojnym życiu.
 I co się z nim stało?
 Poślubił ukochaną z dzieciństwa, dochował
się dziesięciorga dzieci oraz tabunów wnucząt,
136 OD PIERWSZEGO WEJRZENIA
którym opowiadał o tym, jak w 1862 roku walczył
na Krwawej Polanie.
Otoczył ją ramieniem.
 Na pewno byłaś świetną nauczycielką.
 Raczej świetną gawędziarką  sprostowała.
 Chyba nie doceniasz swoich możliwości.
 Och, nie. Znam swoje wady i zalety; potrafię
trzezwo na siebie spojrzeć. Ale basta, koniec
wymądrzania się. Wejdzmy na wieżę; widok
stamtąd jest niesamowity.
Ruszyła biegiem, ciągnąc Vance a za rękę. Po
chwili zaczęli wspinać się po wąskich, żelaznych
stopniach.
 Uwielbiam tu przychodzić  powiedziała,
nie przejmując się niezadowolonymi z ich wi-
zyty gołębiami, które poderwały się do lotu, po
czym wsparta o kamienny mur, wychyliła się,
pozwalając, by wiatr targał jej włosy.  Spójrz
na te bajeczne kolory!  Odsunęła się na bok,
robiąc Vance owi miejsce.  Widzisz? To na-
sza góra.
Nasza góra. Uśmiechnął się, kierując wzrok we
wskazanym kierunku. Powiedziała to tak, jakby
góra należała wyłącznie do nich. Gdzieniegdzie
majaczyły domy, stodoły. W panującą wokół
ciszę wdarł się szum przejeżdżającego drogą
samochodu oraz głośny skrzek kruków, które
leciały nad polem kukurydzy. Po chwili świat
znów pogrążył się w ciszy.
Nora Roberts 137
Raptem, niecałe dziesięć metrów od miejsca,
gdzie Shane zostawiła samochód, Vance dojrzał
jelenia; stał nieruchomo jak posąg, z dumnie
uniesionym łbem i nastawionymi uszami.
W milczeniu wskazał go Shane. Trzymając się
za ręce, obserwowali z góry zwierzę. W tym
momencie Vance uświadomił sobie, że Shane
miała rację, nazywając go ofiarą. Aatwiej jest ży-
wić do wszystkich urazę, niż wybaczyć, zapom-
nieć i dalej cieszyć się życiem.
Jeleń drgnął; pobiegł po trawiastym wzgórzu,
przeskoczył niski, kamienny murek i po chwili
znikł z pola widzenia. Shane westchnęła cicho.
 Nie mogę się do nich przyzwyczaić  sze-
pnęła.  Ilekroć jakiegoś widzę, patrzę jak urze-
czona.
Obróciła się twarzą do Vance a. W tym otocze-
niu, pośród gór, w zachodzącym słońcu, przy
akompaniamencie gruchania gołębia za plecami,
pocałunek wydał mu się najbardziej naturalną
rzeczą na świecie.
Objął ją i przytulił mocno, jakby bojąc się, że
ona też może nagle zniknąć. Czy potrafiłby się
jeszcze raz zakochać? Zdobyć serce kobiety,
która zna go od najgorszej strony? Która nie ma
pojęcia o jego prawdziwym statusie społecznym
i materialnym? Zamknąwszy oczy, przycisnął
policzek do jej włosów. Może powinien zaryzy-
kować i wyznać jej wszystko? Ale wtedy nie
138 OD PIERWSZEGO WEJRZENIA
miałby pewności, czy Shane zależy na nim, czy
na jego pozycji i pieniądzach. A chciał być
kochany jako mężczyzna, nie zaś jako właściciel
ogromnej fortuny. Zawahał się. Nie umiał podjąć
decyzji. Ten fakt wstrząsnął nim do głębi. Prze-
cież od lat rządził firmą wartą miliony dolarów.
A teraz czuł się niepewny i bezradny, bo trzymał
w ramionach drobną, szczupłą kobietę, której
włosy łaskotały go w brodę...
 Shane...  Odchylił głowę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl