[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zawsze do usług.
Roześmiała się, zaskoczona własną nerwowością.
- Lepiej puszczę cię do domu. Wiem, że pracujesz po nocach.
Zwiatło - wyjaśniła, gdy zmarszczył brwi.
- Pracuję nad łazienką. Już zostało mi tylko tapetowanie.
Zajrzała do bagażnika i zobaczyła cztery wielkie wiadra kleju.
- Chyba nad kilkoma łazienkami.
- Mieli w sprzedaży klej.
- Spodobałbyś się mojej matce - powiedziała z uśmiechem. -
Lepiej wejdę do środka. Nie chcę, żeby się martwili. Do zobaczenia.
- Jutro zajmę się kolacją.
98
- Dobrze - ruszyła przez trawnik, po chwili zatrzymała się i
rzuciła przez ramię. - Ale sok z marchwi zachowaj dla siebie.
Roxanne w rzeczywistości miała na imię Mary. Nigdy nie
wyzbyła się do końca dezaprobaty dla braku wyobrazni swoich
rodziców. Wiele razy zastanawiała się, czy gdyby nadali jej bardziej
egzotyczne, bardziej wyrafinowane i frywolne imię, to może stałaby
się inną osobą.
Mary Grice była panną, miała dwadzieścia osiem lat i trzydzieści
pięć kilogramów nadwagi. Zaczęła tyć już jako młoda dziewczyna,
więc bez skrupułów i za to obwiniała swoich rodziców. Masz to
dziedziczne - mawiała jej matka i było w tym trochę prawdy. A
prawda była taka, że rodzina Grice' ów od zawsze znajdowała w
jedzeniu największą przyjemność. Jedzenie było dla nich jak
przeżycie religijne, a cała rodzina - mama, tata i Mary - była jego
oddanymi uczestnikami.
Mary wyrosła w domu, w którym lodówka i spiżarnia pękały w
szwach od różnych gatunków chipsów, sosów i puszek
czekoladowego syropu. Nauczyła się brać olbrzymie ilości chleba,
wędliny i sera, potem budować z tego kulinarne cuda i zmiatać je z
talerza, wypijając do tego litr czekolady i nadal jeszcze pozostawało
trochę miejsca na pudełko czekoladek.
Jej skóra się zbuntowała, gdy była jeszcze nastolatką, i zaczęła
stopniowo upodabniać się do pulchnej pizzy, jednej z tych, które
Mary tak bardzo lubiła, tak więc teraz, dobijając trzydziestki, jej ciało
było pełne rozstępów i dziobów. Miała nawyk pokrywania skóry
grubą warstwą podkładu, więc gdy było ciepło i zaczynała się pocić,
jej makijaż rozmywał się i rozpływał jak twarz topiącej się gumowej
lalki.
Przez całą szkołę nie była na żadnej randce. Miała taki charakter,
że nie potrafiła nawet zdobyć sobie pozycji przyjaciółki i powiernicy.
Jedzenie i tym razem przyszło jej na ratunek. Ilekroć czuła się
zraniona czy też dawały o sobie znać hormony, Mary zapychała się
podwójnym cheeseburgerem albo talerzem ciastek czekoladowych.
Gdy miała dwadzieścia lat, nie było już widać jej szyi. Po prostu
zniknęła pod przykrywką obwisłych fałdów tłuszczu. Włosy miała
długie i proste, spięte z tyłu klamerką. W salonie piękności było jak
na jej gust zbyt wiele luster.
99
Zdarzyło się kilka razy, że pod wpływem kaprysu szła ufarbować
włosy na uwodzicielski rudy, kruczoczarny, a raz nawet na złoty
blond. Za każdym razem czuła się potem inną osobą. Chciała być
kimkolwiek innym, tylko nie sobą.
Gdy lekarz ostrzegł ją, że ma wysokie ciśnienie i że serce może
tego nie wytrzymać, zmobilizowała się i zrzuciła pięć kilogramów.
Podbudowało ją to tak bardzo, że w krótkim czasie przytyła o te same
pięć kilogramów i wszystko wróciło do normy.
Potem wymyśliła sobie Roxanne.
Roxanne była gwałtowna. Roxanne była, niech ją Bóg ma w
swojej opiece, gotowa na wszystko. Roxanne była raczej drobna.
Roxanne potrafiła przemienić górę lodową w kłęby gorącej pary, jeśli
tylko ta góra lodowa była mężczyzną. %7ładnych zahamowań, żadnych
pretensji i zero moralności. Taka była Roxanne.
Roxanne lubiła seks, w każdej chwili, wszędzie i na wszystkie
możliwe sposoby. Jeśli ktoś chciał seksu, mocnego, ostrego i
brudnego, Roxanne była jego.
Mary zgłosiła się do Fantasy pod wpływem kaprysu. Nie
potrzebowała pieniędzy. Kiedy była jeszcze w college'u, podjadając z
talerza rostbef czy serowe delicje, spędziła wiele czasu nad
książkami. Wyspecjalizowała się w ekonomii i teraz pracowała w
jednym z czołowych domów maklerskich w kraju. Dla większości
swoich klientów była tylko głosem przez telefon. To właśnie
podsunęło jej ten pomysł.
Być może to, że miała piękny głos, było jednym z żartów natury.
Był słodki i delikatny. Gdy była podniecona, jej głos przybierał na
sile. Więc sprawiała tym wrażenie małej, delikatnej kobietki. Myśl,
że może dzięki niemu robić coś więcej niż handlować wolnymi od
podatku obligacjami czy akcjami, była zbyt kusząca, by się oprzeć.
Mary uważała się za telefoniczną dziwkę. Zdawała sobie sprawę,
że Eileen traktowała swój interes jako rodzaj usług, ale Mary podobał
się pomysł bycia dziwką. Była w tym seks-biznesie do wynajęcia i
była zawsze chętna i gotowa. Każda frustracja, każde pożądanie,
każde najskrytsze marzenie, jakie kiedykolwiek miała, mogło się
ziścić w ciągu siedmiominutowej rozmowy.
W wyobrazni chodziła do łóżka ze wszystkimi facetami, z
którymi rozmawiała. W rzeczywistości nigdy z nikim się nie kochała.
Te rozmowy z mężczyznami bez twarzy były jak zawory
100
bezpieczeństwa w naczyniu ciśnieniowym jej własnego pożądania.
Zaspokajała fantazje klientów za dolara na minutę, ale sama
dostawała w zamian znacznie więcej niż pieniądze.
W ciągu dnia obserwowała giełdowy indeks, kupowała i
sprzedawała akcje i weksle. Wieczorem zapominała o swojej tuszy i
zamieniała się w zgrabną jak gwiazda Hollywoodu Roxanne.
I to naprawdę było wspaniałe.
Mary, czy też Roxanne, była jedną z nielicznych pracowniczek
firmy Fantasy, które przyjmowały telefony przez siedem dni w
tygodniu. Jeśli któraś z pracownic uważała jakiegoś klienta za zbyt
gwałtownego albo jego upodobania za zbyt dziwne, Roxanne
zgadzała się na rozmowę z nim z nie ukrywaną ochotą. Pieniądze,
które zarabiała, wydawała na czerwoną jedwabną bieliznę, kadzidełka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl