[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedział, czy chciał sprzedawać fabrykę.
Stanął na krawędzi ganku i zapatrzył się na jezioro.
- Nie jestem pewien, czy chcę to kontynuować.
- Słucham? - Riley całkiem stracił głowę.
- Mógłbym zatrzymać Voltare Sweets w rodzinie.
- W rodzinie? W jakiej rodzinie? - Z każdym słowem Riley mówił odrobinę głośniej. - Kim ty jesteś,
do diabła?
Popatrzył na przyjaciela. Tak, byli przyjaciółmi, ale łączyły ich głównie interesy. Niestety Riley
miewał tendencje do przekraczania pewnych granic.
~ 53 ~
- Masz mi coś do powiedzenia? - spytał Cullen. Riley wzruszył ramionami.
- Mówiąc szczerze, zachowujesz się dziwnie. Gdzie podział się twardy biznesmen? Wszyscy
chcemy zarobić na tym kontrakcie. - Spuścił nieco oczy. - Czyżbyś stracił pazury?
- Chcesz się przekonać? - Cullen zacisnął szczęki. -Chętnie ci pokażę, ile jestem wart.
Riley skrzywił się.
- Jeszcze nigdy tak się nie zachowywałeś. - Dłuższą chwilę przyglądał się szefowi, aż spojrzał na
drzwi domku i uśmiechnął się. - Tylko nie mów mi, że zakochałeś się w dziewczynie z rozdzielni
poczty.
- Jeśli jeszcze raz nazwiesz ją w taki sposób, dostaniesz w pysk - warknął Cullen.
- Doskonale. - Riley spakował dokumenty do teczki. -Wracam do Los Angeles, telefonuję do
Harrisona i mówię mu, że jutrzejsze spotkanie jest odwołane. To da jego prawnikom dwanaście
godzin na przejrzenie wszystkich faksów, listów elektronicznych i wiadomości telefonicznych w celu
ustalenia, czy doszło do złamania danego słowa.
- Harrison nie pójdzie ze mną na udry - powiedział Cullen. - Zaufaj mi. Dobrze zna naszą siłę. - I ja
ją znam, pomyślał. Doskonale pamiętał, ile ciężkiej pracy kosztowało go zdobycie takiej reputacji. Był
człowiekiem sukcesu.
Czy na pewno?
Zamarł. Myśli kipiały mu w głowie. Jedynym celem w jego życiu zawsze było osiąganie sukcesów.
Za wszelką cenę. Nie był biznesmenem prostolinijnym i układnym, o nie, i czuł się z tym świetnie. Póki
nie spotkał Belli.
Psiakrew! Co się z nim działo? Gdzie podział się jego błyskotliwy, logiczny umysł? Czy naprawdę
zamierzał wycofać się z interesu wartego sześć milionów dolarów? Narazić na szwank reputację?
Tylko dlatego, że przeżył kilka ciepłych, miłych dni?
Wcisnął palce we włosy. Bella jest wspaniała, cudowna, ale była to tylko chwilowa znajomość. Jak
wszystkie w jego życiu. Wiele razy przekonał się, że był naprawdę dobry nie w zawieraniu przyjazni,
ale w realizowaniu wielkich przedsięwzięć.
Zdało mu się niespodziewanie, że ostatnie trzy dni przeżył w jakimś transie, lecz teraz nadszedł
czas przebudzenia. Wiedział, co powinien zrobić.
Twardo spojrzał na Rileya.
- Będę w biurze skoro świt - powiedział. - Leć zaraz i spisz główne punkty kontraktu. Resztę
dokończę sam. - Nie czekał na odejście Rileya, tylko obrócił się na pięcie i pomaszerował do drzwi.
Kiedy wrócił do domu, wiedział, że nie jest już tym Cullenem, który wyszedł na ganek kilka chwil
wcześniej. Przepadły gdzieś spokój, szczęście i wolność.
Bella siedziała przy ogniu plecami do drzwi. Sam ten widok sprawił, że zrobiło mu się ciepło w
okolicy serca. Co się ze mną stało w ciągu tego weekendu?
- Przepraszam za to wszystko - zaczął. - To był...
- Wiem, kto to był - powiedziała zimno. Usiadł obok niej.
- Co się stało? - spytał.
- Tym razem to ty nie domknąłeś drzwi, Cullen. - Jej oczy patrzyły na niego z głębokim wyrzutem. -
Jak możesz?
- Co jak mogę? - spytał niepewnie.
- Jak możesz sprzedawać fabrykę Voltare komuś, kto ją zniszczy?
- To jest naprawdę dużo pieniędzy, Bella. Nie sądzę, żebyś rozumiała...
- Tak, nie rozumiem. Nie rozumiem, jak mogłeś pozwolić, by Voltare polubili cię, zaufali ci.
Uwierzyli, że zamierzasz rozwinąć ich fabrykę. Udawałeś miłego, szczerego faceta tylko po to, by ich
zdradzić. To jest podłe.
Zacisnął szczęki.
- To jest biznes.
- Tak nazywasz krzywdzenie ludzi? - Niecierpliwie szukała jego spojrzenia. - Myślałam, że się
zmieniłeś. Myślałam, że ty i ja... - Potrząsnęła głową. - Boże! Nie wiem, co o tym myśleć.
~ 54 ~
Serce Belli ścisnęło się boleśnie. Nie tak wyobrażała sobie tę noc. Nigdy, w najgorszych snach, nie
przypuszczała, że Cullen mógłby sprzedać Voltare Sweets. Ale cóż, okłamał ją. Nie słowem, ale całym
sobą. Nie tak postępuje ktoś delikatny, kochający, ktoś, kto trzymał ją czule w ramionach poprzedniej
nocy.
Wiedziała, że taki ktoś ukrywa się głęboko w jego duszy. Za wszelką cenę chciała go odnalezć.
- Pokochałam cię, Cullen - powiedziała, próbując zapanować nad drżeniem głosu. - Czy może
raczej człowieka, za jakiego cię uważałam.
- Miłość? Przecież powiedziałem ci, że nie zamierzam się żenić, Bella. Do końca życia pragnę być
wolny.
- Małżeństwo to nie więzienie. - Zapatrzyła się w ogień. - Chciałam zostać twoją kochanką,
pomagać ci w podejmowaniu dobrych decyzji. Być przy tobie, kiedy będziesz smutny i wytykać ci
błędy, kiedy postąpisz zle.
Odetchnął głęboko. Dotknął jej policzka, obrócił twarzą ku sobie.
- Bella, chciałbym nadal widywać się z tobą.
- Może dzisiaj to nawet jest prawda. Może jutro też. Może nawet za miesiąc. Ale to mnie nie
interesuje. Dla mnie ważne są prawdziwe więzi.
Cofnął rękę, w jego spojrzenie wdarł się lód.
- Nie ma w życiu nic pewnego, Bella. Człowieka można stracić bez względu na złożone obietnice.
- Boisz się, że ktoś cię porzuci, wiec postanowiłeś z nikim się nie wiązać, nikogo nie obdarzać
uczuciem?
- Niczego nie zrozumiałaś, Bella.
- Och, zrozumiałam. - Kątem oka dostrzegła wystające spod łóżka fragmenty jej szkiców.
Wspomnienia tamtej cudownej nocy wypełniły jej duszę. Jeszcze raz spróbowała dotrzeć do jego
serca. - Wiesz, ktoś powiedział mi kiedyś, że trzeba pokonywać własny strach. %7łe życie w strachu to w
ogóle nie jest życie.
- Jaki idiota ci to powiedział?
- Ty.
Skrzyżował ramiona na piersi. Nieznacznie uniósł brwi. Znów był opanowanym biznesmenem.
- Chcę spotykać się z tobą, ale bez zobowiązań, bez łańcuchów u kostek. I bez oceniania sposobu,
w jaki prowadzę moje interesy. Oto moja oferta.
Jak mało miał jej do zaoferowania... Kochała go bardziej niż kogokolwiek na świecie, ale od chwili,
gdy rozległo się stukanie do drzwi, stał się innym człowiekiem. Spojrzała mu prosto w twarz i
powiedziała zimno:
- Nie przyjmuję pańskiej oferty, panie Cullen.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]