[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Strona 24
Jacek Janczarski Kocham Pana, Panie Su³Ku
- Zżera ziemniaki. Bulw nie rusza - wyjaśnił pan Sułek. - %7łre liście.
- Muszą być pyszne - oblizała się pani Eliza.
- Nie wiem. Nie jadłem na razie. Postanowiłem urządzić walki owadów.
- Słyszałam o walkach kogutów...
- Na walki kogutów mnie nie stać. Do tego potrzebne są co najmniej dwa koguty.
- A nas nie stać nawet na jednego koguta, prawda?
- Nawet na pół koguta nas nie stać. Właśnie dlatego urządzę walki owadów. No,
śmietką, bierz ją! - pokrzykiwał, zagrzewając do walki śmietkę.
- Na kogo teraz jÄ… pan napuszcza?
- Na pachówkę. Bierz ją, śmietką! Lej ją! W mordę ją! -darł się na całe gardło pan
Sułek.
- Rusza się - zauważyła pani Eliza, patrząc na śmietkę.
- Zaraz się zacznie... No, śmietką, prawym ją!... - zachęcał chłopiec.
- Ale którym prawym? Zmietką ma trzy prawe nogi, panie Sułku.
- Racja! Cholera jasna, nie chcą się bić - stwierdził ze smutkiem pan Sułek. -
Słowo honoru. Nie rozumiem. No, stonka, wez sprążyka!...
- Też nie chce. Może głodna?
- Racja. Dajmy im jeść. Jak się nażrą, to się zatłuką - powiedział chłopiec z
nadziejÄ…. - I my coÅ› zjedzmy, pani Elizo.
- Zniadanie jest na stole. Od godziny cebula czeka na pana.
- Gdzie?
- Na sto... - stół świecił pustką. - Było tu! Co się stało ze śniadaniem?
Rzeczywiście. Przygotowane dopiero co śniadanie zniknęło bez śladu. Wkrótce jednak
wszystko się wyjaśniło do końca. To wszędobylski i niepokonany gajowy Marucha
złożył cichą, nieoczekiwaną wizytę w domu naszych, zafascynowanych walkami owadów,
bohaterów. Zafascynowany ich zafascynowaniem gajowy zjadł śniadanie, nie zważając
na nic.
ROZDZIAA X
Na wzgórzu przy torach
Przez Lasek Wolski z północy na południe przebiega linia kolejowa. Co jakiś czas
przejeżdża tędy pociąg towarowy. Przyjemnie jest siedzieć sobie na jakimkolwiek
pagórku i liczyć w skupieniu, wybijające równy takt, wagony. Pani Eliza i pan Sułek
w ten właśnie sposób postanowili spędzić dzisiejsze popołudnie. Ona, w złotych
pantofelkach i krótkiej sukience z żorżety, niosła na plecach składany rower pana
Sułka. On, uzbrojony w lornetkę i notatnik, szedł pogwizdując prawie dobrze refren
znanej piosenki Miłość ci wszystko chyba wybaczy.
Tak gwiżdżąc i posapując z wysiłku, doszli wreszcie na miejsce, które wydało im się
odpowiednie.
- Jesteśmy na miejscu, pani Elizo. To tutaj.
- Aha, są tutaj tory kolejowe - powiedziała pani Eliza, patrząc na tory.
- Ciekawe, kiedy będzie przejeżdżał tędy pociąg?... - zadumał się pan Sułek.
- Będziemy wtedy liczyć wagony, prawda panie Sułku?
- Tak.
- Pan będzie sobie oglądał wszystko przez lornetkę, prawda?
- No, to co? - spytał podejrzliwie.
- Nic. Opowie mi pan o tym, co pan zobaczył, prawda?
- Zobaczymy.
- Kocham pana - padło z jej ust, jak jakiś wystrzał.
- Cicho - zgromił ją spojrzeniem. - Trzeba się wdrapać na ten pagórek - pokazał
palcem.
- Na ten, tam? - upewniła się pani Eliza, wodząc wzrokiem za palcem pana Sułka.
- Tak. Niech pani się wdrapie i poda mi rękę.
- Czy mam tam wejść z rowerem?
- Tak. Boję się zostawiać go na dole.
- Bo mógłby go jeszcze ktoś gwizdnąć, prawda, panie Sułku?
- Skąd pani nauczyła się takich słów? - spytał surowo i po ojcowsku.
- Od pana. Wszystkiego uczę się od pana, panie Sułku najdroższy. Chcę być taka, jak
pan. I kropka.
- Cicho... - zignorował jej wyznanie. - Niech się pani wreszcie wdrapuje.
- Nie będzie to łatwe w tych złotych pantofelkach - powiedziała, gramoląc się
nieporadnie na wskazany pagórek.
Strona 25
Jacek Janczarski Kocham Pana, Panie Su³Ku
- Włożyła je pani jak kto głupi. O, ja mam pepegi! - pokazał lewą nogę obutą w
używany, szary pepeg.
- Wiem, kupiłam je panu tydzień temu - pochwaliła się radośnie.
- A teraz niech mi pani poda rękę! - zawołał do stojącej, a raczej przykucniętej na
pagórku kobiety.
Chwycił za pomocną, białą dłoń i wprawnie wgramolił się na czubek pagórka.
Rozejrzał się wokół z zadowoleniem.
- Wie pani co?
- Słucham, panie Sułku.
- Fajnie tutaj.
- Och, taak... Cudownie! Jesteśmy sami na wzgórzu, wśród lasu... - rozmarzyła się.
- Wśród Lasku Wolskiego - sprostował. - To Lasek Wolski.
- Wiem. No, przecież wiem... - mówiła pieszczotliwie. - Przychodzimy tutaj stale.
- Zwietnie siÄ™ czujÄ™, wie pani?
- Tak? Dobrze panu ze mnÄ…?
- Nie za bardzo - skwitował sucho. - Wie pani co?
- SÅ‚ucham.
- Niech pani stÄ…d zejdzie. Wezmie pani aparat fotograficzny i zrobi mi pani
fotografię. Tylko żeby objęła mnie pani całego i jak najwięcej pagórka. No i żeby
las było widać, i tory kolejowe też.
- Postaram się - powiedziała, schodząc z pagórka. - To będzie piękna fotografia.
- Damy pod nią podpis Pan Sułek na szczycie - zaproponował chłopiec.
- A potem poślemy ją do czasopisma - podpowiadała pani Eliza.
- Aha. Do kącika "Moja dziewczyna" czy też "Mój chłopiec", nie zapamiętałem dobrze.
- To nic. Poślemy i tak. Oho, ma pewno wygra pan jakieś bony albo talon.
- Na pewno!...
Pani Eliza przyłożyła aparat do lewego oka.
- No i co, objęła pani wszystko, co trzeba? - zapytał pan Sułek.
- Chyba tak. Jeszcze się cofnę... Odeszła kilka kroków.
- A teraz? - dopytywał się.
- O, teraz jest wszystko. Niestety, w głębi widać wyraznie budynek Dzielnicowego
Domu Kultury i Wypoczynku.
- Trudno. A może to nawet lepiej. Niech pani pstryka.
- Za chwilÄ™.
Szamotała się z obiektywem, macając go na wszystkie strony.
- No i na co pani naciska? - spytał z naciskiem pan Sułek.
- Na spust.
- Obiektyw to jest dla pani spust!? - zdenerwował się fotografowany. - Bo jak zejdę
z tego pagórka, jak pani pokażę, gdzie jest ten spust, jak...!
Trzasnęła migawka znienacka.
- I po wszystkim - powiedziała pani Eliza z zadowoleniem, odejmując sobie aparat od
oka. - Będzie piękna fotka!
- Jak wyglądałem?
- Och, pięknie! Krzyczał pan ze wzgórza, jak jakiś Napoleon.
- Już dobrze, dobrze... - zamruczał udobruchany. - Ciekawe, kiedy będzie
przejeżdżał ten pociąg... Niech no pani przyłoży ucho do szyny.
Pani Eliza posłusznie przyłożyła ucho, gdzie chciał.
- I co?
- Nic na razie.
- Teraz niech pani przyłoży ucho do drugiej szyny. Wykonała polecenie bez
mrugnięcia okiem.
- I co?
- CoÅ› puka. Puk, puk...
- To pociąg - stwierdził autorytatywnie pan Sułek. - Zaraz tu będzie.
- Czy ja mam jeszcze przykładać uszy do szyn?
- Wystarczy.
- Czy ja mogę wejść tam teraz do pana na pagórek? - spytała cicho.
- Niech pani wchodzi - pozwolił. - Trudno. Słowo honoru! Psuje mi pani każdą
przyjemność. Człowiek chciałby mieć odrobinę samotności, a tu masz! Włóczy się pani
za mną wszędzie. Dlaczego łapie mnie pani za nogę? - spytał niechętnie. - Tego już
za wiele.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]