[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nigdy wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy. Pamiętała zaledwie
swoją walkę i dążenie do ucieczki. Czy walczyła zbyt mocno? Czy teraz tę
walkę prowadziła z Fabrice'em? Nie myśl tak. To oni uczynili ją
nieszczęśliwą mężczyzni jej rodzinnego domu, dominujący we
wszystkim.
Być może teraz powinna coś zrobić. Stawić im czoła. Bojąc się tak samo
jak wtedy, kiedy wyjeżdżała.
W drzwiach stała matka. Weszła do środka z drżeniem serca.
Wewnątrz byli wszyscy. Przez chwilę patrzyli na siebie nawzajem.
Sherry przeżyła szok, spoglądając na zebrane w pokoju twarze. Gdzie
podziali się ci olbrzymi mężczyzni, których tak się obawiała? Teraz byli
niewiele wyżsi od niej, nawet Steve, najwyższy z nich. W porównaniu z nią
wyglądali na ubogich, a jej ojciec... Czy ten słaby, starszy człowiek na
krześle był tym samym, jakiego znała?
Przez te wszystkie lata, myślała 2męczona, widziałam ich ciągle oczami
dziecka. A oto jacy są teraz.
Niemal przestraszyli się, widząc ją. Mnie, pomyślała z niedowierzaniem.
Pierwsza odezwała się matka.
Sherry, jesteś taka piękna. Wyglądasz wspaniale. Sherry wiedziała
już, czego się bali. Była kimś, kto odniósł sukces w Nowym Jorku
Wszyscy się siebie obawialiśmy, pomyślała. Potem powiedziała:
Dobrze znowu was wszystkich zobaczyć... (w myślach przepraszając
ich za poprzednie, króciutkie odwiedziny).
Wiemy odparła jej matka że teraz jesteś ważną i zajętą osobą.
RS
98
Nagle chciała wybuchnąć płaczem.
Mamo rzekła, a ten używany jeszcze w dzieciństwie zwrot sam
znalazł się na jej ustach powinnam była częściej przyjeżdżać do domu.
Potem obie padły sobie w ramiona, płacząc.
Wieczór był miły. Jej bracia, czując pod powierzchnią elegancji wciąż
młodszą siostrę, zaczęli jej trochę dokuczać, jak kiedyś. Teraz jednak
potrafiła się przed nimi bronić, a nawet bawić się ich żartami. Pózniej nie
wierzyła własnym oczom, kiedy Ella powiedziała do Steve'a: Chodz
pomóc mi z dzieckiem" a on posłusznie wstał i odszedł.
Noc spędziła w swoim starym pokoju, małym, ale miłym. Aóżko wciąż
było pościelone białym prześcieradłem, w rogu widniało wciąż to samo
okienko. Kiedyś gniewała się, że mieszka w najmniejszym pokoju tylko z
tego powodu, iż była dziewczynką. Dzisiaj wiedziała, ile zawdzięcza swojej
rodzinie. Ich siła wzmacniała ją, pomagała jej przetrwać i osiągnąć sukces.
Nazajutrz miała zobaczyć się z Paulem.
Przyszedł po południu i zaprosił ją na spacer. Wyszli, idąc razem w
słońcu.
Wiedziała, że bardzo chciał ją zobaczyć. Czyż nie byłoby pięknie
pomyślała gdybyśmy zeszli się znowu, jak w starym romansie, wracając
do pierwszej miłości?
Kiedy go jednak zobaczyła, zdała sobie sprawę, że jest tylko kolejnym,
miłym i przystojnym mężczyzną, którego znała dawno temu.
Miło cię znowu widzieć, Sherry powiedział.
Dobrze być tutaj znowu. Spacerowali, aż w końcu wygadał się:
Przejdę do rzeczy, Sherry. Moje małżeństwo się skończyło, wiesz o
tym. Pewnie w ogóle nie powinienem był jej poślubić...
Ależ nie, Paul zaprzeczyła Sherry:
Czułem, że muszę, choć przecież kochałem ciebie.
Wiem, Paul. Byłeś szczęśliwy? Zdziwiła się, jak bardzo znajomość
z Fabrice'em pomogła jej w rozumieniu innych.
Na początku nie było tak zle powiedział. Potem wszystko się
popsuło. Kłótnie, utarczki. Zostawiła mnie, zabrała dziecko.
Tak mi przykro. Musi być ci go brak.
Tak. Bardzo. ...Sherry, możemy zacząć od nowa, ty i ja. Możemy
mieć więcej dzieci, prowadzić zwyczajne, szczęśliwe życie?
Gdzie chciałbyś prowadzić to zwyczajne, szczęśliwe życie?
RS
99
W Manchesterze, oczywiście.
Dlaczego tam?
Bo tam pracuję.
Sherry nagle zachciało się śmiać.
Ale ja pracuję w Nowym Jorku.
Ach... Paul wyglądał na nieszczęśliwego. Sherry wzięła go pod
rękę. Posłuchaj, Paul, to nie mogłoby się udać. Jeżeli się nad tym
zastanowisz, przyznasz mi rację. Nagle zostałeś sam, pragniesz żony,
pomyślałeś więc o mnie, to normalne. Schlebiasz mi, naprawdę. Ale ja się
zmieniłam, Paul. Nie kocham cię już.
Ależ, Sherry...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]