[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kieliszek Potem zjawił się z butelką i kieliszkami na tacy i
kazał Ewie postawić je na miejscu. Znów zaczął się krzą-
tać bezceremonialnie po mieszkaniu, obejrzał wszystkie
kąty podłoga hallu nie podobała mu się widocznie, gdyż
przyniósł ścierkę i sam ją przetarł. Wreszcie jeszcze raz
obejrzał kuchnię i przydreptał do bawialni.
 Niech pani słucha, moja droga  powiedział sto-
jąc przed nią z czupurną miną.  Nie było tu nigdy
Monda! Rozumie pani?
 Ależ dlaczego?  zdziwiła się.
 Dlatego, że obecnie już na pewno nie żyje. Jak go
znajdą w pobliżu pani mieszkania, jasne jest, że na panią
padnie podejrzenie o otrucie. Po historii w Pontoise będzie
to takie zagęszczenie podejrzeń wokół pani osoby że nie-
uchronnie panią aresztują!
 Tak...  wyjąkała wstrząśnięta
 Póki jednak nie udowodnią, że on tu był, jest pani
stosunkowo bezpieczna!
Zaczęła rozumieć sytuację.
 Panie profesorze!  powiedziała gorąco. 
Dziękuję za pomoc i obiecuję postępować, jak pan radzi!
146
 Zadowolenie odmalowało się na twarzy Varese'a.
 Niech się pani spodziewa niedługo wizyty tego
komisarza, bo nasza policja pracuje sprawnie. Proszę nie
dać się zastraszyć ani zaskoczyć podstępnymi pytaniami. I
również ani słowa nikomu innemu!
 Kiedy już wiem, o co chodzi, dam sobie radę 
powiedziała odprowadzając go do drzwi.
 I jak pan widzi, nie dotrzymałam obietnicy  za-
kończyła z uśmiechem swe opowiadanie.
 Wydaje mi się dziwne  mruknął zamyślony
Kamil  że Allenbeck nie zabronił pana opuszczać Pary-
ża.
 Jak pan sądzi  dlaczego?
 Kazał panią śledzić, aby przekonać się, co pani
będzie robiła.
 Teraz domyślam się, kim jest ten jegomość!
Opowiedziała mu o człowieku z laską.
 No widzi pani! Znajdujemy powód łagodności Al-
lenbecka.
 Czy nie narażam pana na niebezpieczeństwo?
 Nie. Należy jednak zachować te pocztówki, mogą
się przydać dla poparcia wyjaśnień, jeśli będzie pani o to
nagabywana.
 Przecież śmierć Monda pana demaskuje! Nie
wiem, dlaczego gra pan jego rolę, ale bardzo mi się to nie
podoba!
Zarumieniła się gwałtownie, zdając sobie sprawę, że
powiedziała więcej, niż chciała. Oczekiwała, że podchwy-
ci to w swój zwykły, na wpół żartobliwy sposób, ale Brań-
czyc odpowiedział poważnie:
 Proszę mi ufać. Niestety, nic więcej nie mogę te-
raz powiedzieć, ale już niedługo obiecuję wyjaśnić pani
wszystko.
 Wierzę panu  powiedziała po prostu.  A teraz
147
pora spać, już jest bardzo pózno  dorzuciła sięgając po
torebkę. Mimo tych wszystkich kłopotów przeżyłam przy-
jemny dzień  uśmiechnęła się.  Jadąc tu nie spodzie-
wałam się, że spotkam pana.
Ujął jej rękę i bez słowa uniósł do ust.
Kiedy przechodzili przez na wpół już oświetloną jadal-
nię, zauważył, że siedzący za bufetem grubas odprowadza
ich nieufnym i chmurnym spojrzeniem.
Mieszkali na tym samym piętrze. Ewa zatrzymała się
przed swoimi drzwiami i wyciągnęła rękę.
 Dobranoc!
 Jeszcze sobie to wszystko przemyślę  powie-
dział.  A teraz mam do pani prośbę  spojrzał na nią z
uśmiechem.
 Słucham  uniosła ku niemu oczy z obawą, że
usłyszy banalną propozycję.
 Czy nie moglibyśmy mówić sobie po imieniu?
Roześmiała się.
  Na imię mi Kamil  zacytowała.  Chwila zaś,
kiedy pand użyje tego imienia, będzie dla mnie chwilą
triumfu!
 Pamięta pani?  wykrzyknął zdumiony.  O, ja
idiota! Jak mogłem popełnić taki błąd!
 Właśnie! Nie mogę przecież dopuścić, aby pan
triumfował. Obiecałam to sobie bardzo solennie.
 Kobiety są tak urocze, kiedy nie dotrzymują
obietnic.
 I mnie się to zdarza, ale nie widzę w tym nic uro-
czego. Tej obietnicy jednak dochowam  otworzyła
drzwi do swego pokoju.
 No, trudno  westchnął. Zatem dobranoc.
 Dobranoc  rzuciła znikając za drzwiami. Potem
je uchyliła i dodała:
 Pozwalam ci śnić o mnie, Kamilu..
148
Kiedy następnego dnia zasiedli do
obiadu przy swoim stoliku, podszedł do nich gospodarz z
depeszą w ręku.
 To dla pana  podał kopertę.
Kamil szybko rozerwał opaskę i przeczytał:  Wracaj do
Paryża. Pozdrowienia dla Ewy. Raoul.
 Musimy wracać  westchnął.  Było cudownie,
ale czułem, że to szybko się skończy.
Ewa spojrzała na adres.
 Na nazwisko Monda?  szepnęła.  Więc jesz-
cze ktoś wie o tej mistyfikacji?
 Przeczytaj treść, znajdziesz tam jeszcze jeden po-
wód do zdziwienia.
 Pozdrowienia dla Ewy? Kamilu, co to znaczy?
Kto to jest ten Raoul?
 Wspaniały typ! Dowódca mojej grupy z Resistan-
ce. Poznasz go w Paryżu!
 Czy masz do niego zaufanie?
 Wielkie nieba! Dziewczyno, mówisz herezje! Je-
stem szczęśliwy, że on ma do mnie trochę zaufania!
 Skąd on wie, że tu jestem? Przecież nikomu nie
mówiłam o swoim wyjezdzie.
 Daje mi w ten sposób do zrozumienia, że o tym
wie, i zakłada, że zastanowię się, skąd ma tę wiadomość.
A że jest przyjacielem Allenbecka, który prowadzi śledz-
two w sprawie Monda i Volberta, stąd jasne, że wie o tym
od niego.
 A skoro Allenbeck wie, to znaczy, że śledzi moje
poruszenia...
 Zwietnie! Widzę, że już się orientujesz!
 Czyli w ten sposób Raoul daje ci znać, że jestem
śledzona?
 Tak. Nie przypuszczając oczywiście, że już to
wiemy. A teraz pewna ciekawostka, która na pewno cię
zainteresuje.
149
 No?
 Wiesz, jak się nazywają nasi gospodarze? Państwo
Beyer, ale nazwisko panieńskie madame brzmi Mond.
 Coś niesłychanego! Zatem to jego krewna?!
 Siostra.
 Kamilu... Co to znaczy?
Brańczyc uśmiechnął się.
 Rodzinka. Brat przyjeżdża, zostawia paszport,
prosi, aby zameldować go na pobyt kilkudniowy  co
załatwia się przy zgłaszaniu gości w sposób zbiorowy 
umieszcza pod swoim nazwiskiem niejakiego Brańczyca,
ze względu na otoczenie i służbę, a sam fruwa po świecie
jako człowiek-nikt. Siostra i szwagier godzą się, zapewne
są od niego w pewnym stopniu zależni i oto masz cały
obrazek. Jako zastępcą posłużył się człowiekiem, który
zgłosił się do niego o pomoc w urządzeniu się na terenie
Francji, gdyż nie chciał rzekomo wracać do swojej ojczy-
zny. To była nadzwyczajna okazja, którą też wykorzystał
natychmiast. Taki nieporadny, trochę zalękniony cudzo-
ziemiec proszący o pomoc i gotów do wykonania wszel-
kich zleceń, bez znajomości stosunków i ludzi, a pełen
obawy przed policją  nadawał się doskonale do tej roli.
Można mu było wiele obiecać, a potem, gdyby stał się
niewygodny, łatwo i bez ryzyka spławić bez śladu.
 Mond był jednak bardzo ostrożny. Skąd mógł
wiedzieć, że ten cudzoziemiec jest istotnie tym, za kogo
się podaje?
 Cudzoziemiec miał list polecający od jednego z
jego przyjaciół, człowieka poważnego i zasługującego na
zaufanie.
 Wiesz, co mi przychodzi na myśl?  Ewa zmieni-
ła temat.
150
 No?
 Mówisz, że ta kobieta, jego siostra, nazywa się
Mond? A więc to jego prawdziwe nazwisko! Czy jesteś
pewny swoich informacji?
 Tak. Nie wałkoniłem się tak bardzo, jak może
przypuszczasz.
 Jeżeli to jego prawdziwe nazwisko, wówczas [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl