[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go w serce. Jakakolwiek okazała się ta rana, człowiek ów
spłynął w dół rzeki. Możliwe, że odnajdą jego ciało gdzieś
koło Atcham. Złapali również samotnego wierzchowca z
dobrej stadniny. Jest oczywiste, że to musiał być jego koń.
Czy ty mówisz do mnie? - zdziwił się mnich łagodnie. -
Tu możesz mówić głośno, nikt o tej porze nie grasuje po mo-
ich ogrodach, zaś jeśli ktoś nas usłyszy, nie będzie się dziwił;
w tych dziwacznych czasach zwykłem pilnować swoich
wywarów nawet nocą.
Czy to przypadkiem nie należy do obowiązków twojego
młodego pomocnika? - zdziwił się Beringar.
Nowicjusz, który wymykałby się w nocy z dormitorium,
mógłby szybko tego pożałować. Tutaj opiekujemy się naszy-
mi dziećmi lepiej, niż przypuszczasz.
Cieszę się, że to słyszę. W istocie jest to zajęcie dla byłe-
go rycerza zamienionego w mnicha, przyzwyczajonego do
chłodów nocy. Młodzież powinna tu być raczej chroniona niż
wysyłana na dwór po zapadnięciu ciemności. - Jego głos był
delikatny i słodki jak miód. - Opowiadałem ci przed chwilą
historię o wierzchowcu. Kilka dni po tym wydarzeniu, jeśli
mi tylko wierzysz, złapano kolejnego wierzchowca. Biegał
swobodnie i pasł się na północ od murów miasta. Uważa się,
że ów koń może należeć do tego, którego ścigano, młodego
człowieka Fitz-Alana. Myślę, że próbowano wysłać ich z za-
mku tuż przed zdobyciem go. Ów mÅ‚odzieniec miaÅ‚ chyba
odnalezć córkę Adeneya i wywiezć ją z niebezpiecznej okoli-
cy. Ale nie powiodło się im... Ludzie króla domyślają się, że
Godit Adeney nadal gdzieś tutaj przebywa. Będą jej szukali,
bracie Cadfaelu, będą jej szukali pilniej niż przedtem.
Doszli do skraju wewnętrznych ogrodów opactwa.
Beringar westchnął cicho i powiedział:
- Dobranoc. -I udał się w stronę domu dla gości.
***
Zanim Cadfael udał się na zasłużony odpoczynek, leżał
bardzo długo na swym łożu, rozmyślając intensywnie nad
wydarzeniami minionej doby. Im dłużej się zastanawiał, tym
bardziej był pewien, że ktoś podkradł się na tyle blisko, aby
podsłuchać ostatnie sentencje rozmowy z Godit i Toroldem.
Nabierał przekonania, że owym tajemniczym osobnikiem
musiał być Hugo Beringar. Już w lesie udowodnił, jak cicho
potrafi przystosować się do różnych okoliczności. Sam na
pewno sprowokował Cadfaela do wzięcia udziału w tajemni-
czej misji, aby wywiązała się między nimi nić porozumienia i
zaufania. Mnich nie dowierzał Beringarowi - zbyt skompli-
kowanego sposobu ten używał, aby wypowiadać swoje myśli.
Niekiedy wypływał z niego potok słów, innym razem każdą
sentencję sączył z wolna, uważnie obserwując reakcję mni-
cha. Ostatnią rzeczą zaś, nad którą głowił się Cadfael, było
znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego Hugo pozosta-
wił właśnie dwa konie w gęstwinach Długiego Lasu? Zupeł-
nie tak, jakby zakładał, iż zostaną one wykorzystane przez
zbiegów. Jeśli Beringar podszedł do drzwi młyna odrobinę
wcześniej, musiał usłyszeć również imię dziewczyny. Na
pewno nabrał jakichś podejrzeń - świadczyły o tym dziwne
uwagi dotyczące osoby młodego pomocnika. Nadal
pozostawało nie rozwiązanym problemem, w jaką grę grał
Beringar, używając swoich własnych, doskonałych koni,
użyczając ich zbiegom, których w każdej chwili mógł
zdradzić - dlaczegóż zresztą jeszcze tego nie zrobił i jaką rolę
pełni w tej grze osoba Cadfaela?
Mężczyzna taki jak Beringar lubi chyba grać o wszystko!
Jaką nagrodę miał otrzymać za schwytanie młodego
kuriera, dlaczego próbuje osaczyć dziewczynę, do której nie
powinien przecież czuć żadnej urazy? Dla kogo próbuje
odnalezć dziewczynę, kuriera, ukryte sakwy ze skarbem? Dla
króla czy dla siebie? Każde rozwiązanie wydaje się możliwe
- Hugo był człowiekiem o nieograniczonych możliwościach i
ambicjach.
Zanim zakonnik zasnął, długo myślał o frapującym go
mężczyznie. Jedna sprawa wydała mu się jasna. Jeśli
Beringar wiedział, że zakonnik podejmuje kroki, aby
wydostać skarb, nie będzie teraz spuszczał wzroku z żadnego
ruchu, jaki mnich wykona. Tym samym młody mężczyzna
nie będzie miał czasu na poszukiwanie Godit i Torolda. Ta
myśl uspokoiła Cadfaela na tyle, że przymknął oczy i zasnął
twardym snem. Wydawało się, że spał tylko chwilę, a obudził
go dzwięk kościelnych dzwonów donoszących mu, że czas
wstawać na prymę.
***
Dzisiaj - powiedział Cadfael do dziewczyny, kiedy spa-
cerowali po śniadaniu w ogrodzie - zrobimy wszystko jak
zwykle. Idziemy na mszę, a pózniej ty na naukę. Po obiedzie
popracuj trochÄ™ w ogrodzie, lecz przed nieszporami powinnaÅ›
dyskretnie wykraść się do młyna. Czy mogłabyś opatrzyć
sama jego rany? Nie mogę dziś tam pójść...
Oczywiście, że dam sobie radę. Widziałam, jak to robisz i
trochę już znam się na ziołach. Tylko że... jeśli ktoś nas
wczoraj szpiegował, to może przyjść i dzisiaj!
W żadnym wypadku, drogie dziecko - uspokoił ją bene-
dyktyn i opowiedział o nocnej wyprawie. - On nie przyjdzie.
Jeżeli moje rozumowanie jest poprawne, to będzie tam, do-
kądkolwiek ja się udam. I właśnie dlatego pragnę, być nie
zbliżała się do mnie i wykonała kilka innych poleceń, czego
nie mógłbym dokonać sam w taki sposób, aby on się o tym
nie dowiedział. Spotkamy się w refektarzu podczas obiadu.
Jeśli skinę ci głową, to zróbcie z Toroldem to, co teraz
powiem.
Słuchała uważnie, nie potrzebowała teraz żadnych wyjaś-
nień.
W lot pojęła myśli zakonnika.
Widziałam już łódz, jest koło młyna... Dobrze, doprowa-
dzÄ™ jÄ… do mostu. Znam tÄ™ piaszczystÄ… Å‚achÄ™ niedaleko ogro-
dów. Możemy zostawić tam łódz, ale jeśli on nas tam zoba-
czy?
Mówiłem ci, że będzie chodził za mną, a ja o tej porze
udam się do miasta. Nie mamy czasu na dalsze tłumaczema,
pózniej wam wyjaśnię. Zróbcie tylko to, o co proszę. A teraz
pędz na lekcje i zachowuj się jak inni chłopcy. Nie masz się
czego obawiać. Gdyby coś stanęło na przeszkodzie moim
planom, to dowiem się o tym wcześniej i uprzedzę was!
***
Przewidywania Cadfaela okazały się niezwykle trafne.
Wszędzie, gdzie wykonywał swoje niedzielne obowiązki,
dyskretnie towarzyszył mu Hugo Beringar. Dokądkolwiek się
udał, gdziekolwiek pracował -w ogrodzie, w szpitaliku, w do-
mu opata - zawsze dostrzegał krążącą w pobliżu postać
Beringara, zawsze czuł na sobie spojrzenie jego wścibskich
oczu. Nigdy przedtem młodzieniec ów nie przejawiał tak
wielkiej ochoty do spędzania czasu w obrębie murów
opactwa.  Zobaczymy teraz - pomyślał mnich złośliwie - czy
mogę nadal wabić go i odciągać od innych spraw,
zobaczymy, czy podąży za mną nawet wtedy, gdy Aline
pojawi się na mszy. Musi być o nią zazdrosny, zapewne
widział ją zbliżającą się w towarzystwie Adama Courcelle'a
do bramy wjazdowej".
Było czymś niesłychanym, że brat Cadfael nie
uczestniczy w niedzielnej mszy świętej. Miał jednak powód,
aby wytłumaczyć swoją niezwyczajną absencję. Jego ścisłe
więzi z medycyną znane były w całym mieście, więc ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl