[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że dotychczasowe kochanki były oczarowane magią władzy, a niekoniecznie witalnością i ars amandi
młodego księcia, zapadły mu w pamięć i pozbawiły pewności siebie. Kochając się z Ann, nie chciał
popełnić żadnego błędu.
Dobrym znakiem było, że całowała go z zapamiętaniem. Jej usta były słodkie. Język sam
wślizgiwał się między wargi. Napierała na niego piersiami. Objął ją w talii, przesuwając rękami po
jej pośladkach i udach. Śliski jedwab pieścił jego palce. Całował ją coraz namiętniej i coraz
odważniej unosił materiał koszulki, szukając pod nią skóry.
Potrzebował wyraźnego sygnału, potwierdzenia. Przerwał pocałunek i zajrzał jej w oczy.
– Zgadzasz się? – zapytał.
Gdy nie odpowiedziała od razu, przestraszył się, że wszystko zepsuł.
– Tak – wyszeptała, a on miał wrażenie, że otulił go gorący pustynny wiatr.
Porwał ją na ręce i zaniósł do sypialni. Zamknął drzwi kopnięciem, jakby chciał oddzielić się od
świata murem nie do pokonania. Przez cienkie firanki wpadało do pokoju światło księżyca. Wodził
rękami po ciele i twarzy Ann, dziwiąc się, że można mieć tak aksamitną skórę, jedwabiste włosy,
oczy jak klejnoty.
– Wyglądasz pięknie – powtarzał w zachwycie.
– Ty też – odparła.
Zaśmiał się, tak absurdalna wydała mu się ta uwaga. Czyż mężczyzna może być piękny? Ale
zamilkł, bo jej ręka zaczęła odnajdywać na jego ciele erotyczne punkty. Czas przestał istnieć,
nieważne, co będzie jutro, nieważne, że wczoraj byli przeciwnikami. Liczyło się tylko tu i teraz.
Zamknął oczy, chciał na zawsze zapisać w pamięci wszystkie spazmy rozkoszy, które wywoływały
jej palce. Gdyby był zabobonny, uznałby, że jest czarownicą. Jeśli na tym polega klątwa Złotego
Serca, chętnie będzie ją znosił.
Ann nie miała żadnych zahamowań i odważnie skierowała swoje pieszczoty poniżej pępka, więc
i Raif nabrał odwagi. Podniósł koszulkę, odsłaniając łono.
– Jesteś piękna. – Mógłby w kółko powtarzać te słowa i podziwiać ją niczym dzieło sztuki.
Przerwała jego zachwyty, całując go namiętnie i otwierając dla niego swoje ciało. Dotykał jej
teraz odważnie, szukając miejsc, których drażnienie wywoływało jęki i westchnienia. Pieszczota
twardych koniuszków piersi spotkała się z reakcją, której oczekiwał. Ocierała się o niego i mruczała.
– Dobrze ci? – upewniał się Raif.
Odpowiedzią były kolejne pocałunki, coraz bardziej drapieżne, bez zahamowań. Nie mógł czekać.
Przewrócili się na łóżko. Całował teraz kark, piersi i brzuch, tworząc w myślach erotyczną mapę jej
ciała, a ona nie pozostawała mu dłużna, więc już wkrótce słyszał tylko przyspieszone oddechy
i łomotanie własnego serca.
– Mogę? – spytał, wyciągając prezerwatywę.
Ann kiwnęła głową. Wszedł w nią ostrożnie, ale kiedy ich spojrzenia się spotkały i dostrzegł w jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]