[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpowiadał na ich pytania, ale nie wypowiadał się na temat przyczyny obra\eń.
No dobrze, zawiezcie go na górę polecił Mac oczekującym w kącie sali sanitariuszom.
Amelio, idz z nimi, na wypadek gdyby ktoś stawiał jakieś przeszkody.
Jeden z policjantów próbował protestować, ale Mac szybko pokonał jego opory.
On jest nieprzytomny, nie mo\ecie go przesłuchiwać! oznajmił podniesionym głosem.
Ale musimy przy nim zostać odparł policjant.
W takim razie czekajcie na niego pod blokiem operacyjnym, ale nie zawracajcie głowy
mojemu personelowi!
Obaj funkcjonariusze pojechali z pacjentem na trzecie piętro, gdzie wdali się w dyskusję z
sekretarką bloku operacyjnego. Amelia zostawiła ich własnemu losowi i wróciła na dół.
Przywieziono tam właśnie nieprzytomnego młodego człowieka, który spadł z rusztowania na
budowie i miał wiele obra\eń zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Przez trzy godziny
pracował nad nim cały zespół specjalistów, ale w końcu okazało się, \e nie są w stanie go
uratować.
W tym momencie dy\ur objęła nowa zmiana, a oni, wyczerpani i sfrustrowani, poszli do
stołówki, w której opadli na krzesła i zaczęli tępo wpatrywać się w przestrzeń.
Mac pierwszy przerwał posępne milczenie.
Zrobiliśmy, co się dało, ale ten przypadek był beznadziejny. To nie nasza wina.
Czuję się najgorzej, gdy dochodzi do tego pod koniec dy\uru dodał Angus bo wtedy
mam czas o tym myśleć. Przez całą drogę do domu, przez cały wieczór. Kiedy zdarza się to w
połowie dnia, jesteśmy zbyt zajęci, \eby się przejmować.
Kiedy zamykamy się na takie wydarzenia, prędzej czy pózniej popadamy w stan
obojętności wtrąciła Amelia.
Jestem załamany, kiedy zdrowi młodzi ludzie umierają na skutek głupich wypadków
zauwa\ył młody technik obsługujący respiratory. Człowiek zaczyna wtedy zbyt wiele
myśleć o swojej własnej śmiertelności.
W naszej pracy jesteśmy na to często nara\eni oznajmił Mac. Trzeba się jak
najszybciej uodpornić i \yć dniem dzisiejszym. Wstał i ruszył w kierunku drzwi, a potem
nagle się zatrzymał. Siostro Peterson, czy mo\emy porozmawiać? U mnie w gabinecie.
Kiedy wyszedł ze stołówki, reszta zespołu spojrzała na Amelię z niepokojem.
Czym mu się znowu naraziłaś? spytała jedna z pielęgniarek.
Pewnie zbyt często go strofowałaś za opryskliwy stosunek do personelu mruknął
Angus.
Amelia, która nie miała pojęcia, o co chodzi, spojrzała na nich ze złością.
Dlaczego zakładacie, \e chce mnie zbesztać? Mo\e chce mi powiedzieć, \e
wykonaliśmy kawał dobrej roboty.
Tak myślisz? spytali chórem pozostali członkowie zespołu. To mało
prawdopodobne!
Przyznała im w duchu rację. Była tak zdenerwowana, \e zapukała do drzwi gabinetu.
Och, na miłość boską, wejdz! mruknął Mac. Od kiedy masz zwyczaj pukać przed
wtargnięciem tutaj?
Wcale tu nie wtargnęłam, lecz zostałam wezwana odrzekła ostrym tonem. Zapewne
po to, abyś mógł na mnie nawrzeszczeć. Czy masz mi do zarzucenia tylko to, \e pukam?
Mac spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami.
Jakim cudem ta rozmowa przerodziła się w kłótnię?
spytał bezradnie, przesuwając palcami po włosach. Usiądz. Chcę z tobą pomówić.
Wyczuła w jego głosie napięcie, ale mo\e tylko tak jej się wydawało, bo sama była w
marnym stanie. Choć od ich nocnej przygody upłynęły ju\ niemal dwa tygodnie, nadal czuła
w jego obecności nerwowe podniecenie.
Na wspomnienie cudownych chwil, jakie prze\yła w jego ramionach, ogarnął ją dziwny
bezwład, więc szybko usiadła, by nie ugięły się pod nią nogi.
Przez chwilę panowała cisza.
No więc? mruknął w końcu Mac.
Przecie\ nie zadałeś mi \adnego pytania.
Wiem, ale to nie jest łatwe zaczął niepewnie. Usiłowałem znalezć jakiś sposób
ubrania tego w słowa, ale nic nie mogłem wymyślić. Chodzi o to... \e od tego wieczoru. ..
mimo woli myślę o tym, jak nam było... dobrze. Zastanawiałem się, czy jesteś tego samego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]