[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czego jeszcze jej potrzeba?
Miłości ojca.
Poderwał się z krzesła i przeczesał włosy.
Bez przesady. Ma ciebie i Catherine, to wystarczy.
Mylisz się, Raoul.
Niczego więcej nie mogę jej dać.
Nieprawda, możesz.
Ach tak? Znasz mnie lepiej niż ja sam?
Wiem, do czego jesteś zdolny. Ten twardziel bez serca to nie ty. To
nie prawdziwy Raoul Benoit.
A ten prawdziwy to niby kto? spytał ironicznie.
Podeszła bliżej. Zatrzymała się przed nim tak blisko, że czuł bijące od
niej ciepło. Pragnął jej dotyku, ciepła, lecz odsunął od siebie tę myśl. Nigdy
więcej nie chciał być od nikogo emocjonalnie zależny, nie chciał nikogo
potrzebować. Wpatrując mu się głęboko w oczy, Alexis położyła rękę na
jego piersi. Jak było do przewidzenia, jego serce natychmiast zabiło
szybciej.
Ten prawdziwy Raoul jest tu oznajmiła. Tkwi w tobie. Nie wiem,
dlaczego go uwięziłeś, ale chyba czas go wypuścić. Nie sądzisz, że już
odpokutował swoje winy? %7łe zasługuje na to, aby znów cieszyć się życiem?
Myślisz, że odbywam pokutę? spytał zdumiony.
A jak byś to nazwał? Karzesz się za coś, co nie jest twoją winą. Nie
jesteś odpowiedzialny za śmierć Bree.
Odwrócił się gwałtownie, by nie zobaczyła bólu na jego twarzy.
Zresztą nie miała racji. Bardzo się myliła.
Raoul? Przesunęła rękę na jego ramię.
63
R
L
T
Strząsnął ją. Nie chciał pocieszenia.
Jestem oznajmił niskim głosem. Zginęła przez moje oczekiwania
i pragnienia. Zawiodłem ją.
Ależ co ty mówisz!
Gdybym się tak nie upierał, że chcę mieć rodzinę, że chcę zapełnić
dom gromadką dzieci, ona by żyła.
Tego nie możesz wiedzieć. Poza tym Bree też marzyła o dzieciach.
W liście do mnie napisała, że jest gotowa podjąć każde ryzyko, żeby mieć
dużą rodzinę.
Ona nie żyje, Alexis. Umarła przeze mnie!
Alexis nie mogła otrząsnąć się z szoku. On naprawdę wini się za
śmierć Bree.
To się po prostu stało, Raoul. Ani ty, ani ona nie mieliście na to
wpływu. Nawet lekarze nie umieli powiedzieć, czy i kiedy tętniak pęknie.
Nosiła w sobie tykającą bombę, i ta bomba wybuchła. A wiesz, co
jest najgłupsze? %7łe nie miałem o niczym pojęcia. Bree nie mówiła mi o
tętniaku, o ryzyku, jakie niesie z sobą ciąża. Ukrywała to przede mną. Gdy-
bym wiedział, że ciąża może zagrozić jej zdrowiu, stosowałbym podwójne...
ba, potrójne zabezpieczenia, żeby do ciąży nie doszło.
Pozbawiłbyś Bree prawa wyboru. Ona marzyła o rodzinie. Zależało
jej na twoim dziecku.
A mnie na niej.
W jego głosie pobrzmiewała tak ogromna rozpacz, że Alexis zamilkła.
Nie wiedziała, jak zareagować. Słowa Raoula wiele tłumaczyły: jego
niechęć do kontaktów z Ruby, odsunięcie się od przyjaciół. Jednak nie
mogła tej rozmowy tak zostawić. Wzięła głęboki oddech.
Nie możesz winić Ruby szepnęła. Ona nie zasługuje na twoją
64
R
L
T
złość.
Nie winię jej.
Jak mam w to uwierzyć, skoro nie potrafisz wytrwać przy niej dłużej
niż pięć minut?
Wierzchem ręki potarł oczy i potrząsnął głową.
To nie tak, jak myślisz. Nie winię Ruby, słowo honoru. Po prostu nie
chcę jej kochać.
Dlaczego? zawołała.
Bo nie. Nie mogę. Co będzie, jeśli ją też stracę?
Przecież ona spokojnie może dożyć setki!
Nic nie rozumiesz. Urodziła się przedwcześnie, przez pierwszy
miesiąc ciężko chorowała...
Ale to wszystko już za nią. Teraz jest silną zdrową dziewczynką,
która potrzebuje ojca, a nie tchórza, który płaci innym, aby wypełniali jego
obowiązki!
Jej oskarżenie podziałało na niego jak płachta na byka. Twarz mu
pobladła, oczy rozbłysły wściekłością.
Tchórza? Nazywasz mnie tchórzem?
Popatrzyła mu prosto w oczy.
A co, mylę się? Z udaną nonszalancją wzruszyła ramionami. Nie
była pewna, czy nie przeholowała. Spójrz prawdzie w oczy, Raoul. Nawet
nie potrafisz zdobyć się na to, żeby porozmawiać ze mną o nocy, którą
spędziliśmy razem. Zamiast tego albo burczysz na mnie, albo mnie unikasz.
Dlaczego? Nie możesz zaakceptować, że było nam dobrze? Nie wierzysz, że
zasługujesz choćby na chwilę radości?
Właśnie, że nie zasługuję! Bo to zdrada.
Jaka zdrada? Kogo zdradzasz? Bree? Ona nie żyje, a ty żyjesz, choć
65
R
L
T
[ Pobierz całość w formacie PDF ]