[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wra\eniami.
Ross wyjął telefon z kieszeni, spojrzał na wyświetlacz, zrobił jakąś nieokreśloną minę, ale
odebrał połączenie. Musiał mieć włączony tryb cichy, bo Gina nie słyszała dzwonka.
- Tak. - Słuchał przez chwilę. - Wybacz, ale w \aden sposób nie dam rady. Odezwę się do
ciebie.
Wsunął telefon do kieszeni, a w Ginie natychmiast odezwały się podejrzenia.
Na tarasie pojawiła się Elinor z trochę niewyrazną miną; Maurice zgodził się zająć penthouse'em
pod warunkiem, \e zacznie prace od zaraz.
- To \aden problem - uspokoił ją Ross. - Mo\emy wynieść się stamtąd choćby jutro i niech
Maurice robi sobie, co mu się \ywnie podoba.
Elinor spojrzała niepewnie na Ginę.
- Przepraszam cię, kochanie. Chyba znowu dałam się ponieść własnym planom. Jeśli
potrzebujesz więcej czasu...
Gina pokręciła głową z uśmiechem, a Rossowi posłała wściekłe spojrzenie. Uniósł tylko brwi.
Albo naprawdę nie domyślał się, o co chodzi, albo udawał. Znowu została odsunięta na bok. W
dodatku ten telefon, który jeszcze pogarszał sprawę. Z pewnością był od kobiety.
- Mów - zachęcił, kiedy wsiedli do samochodu. - Czuję burzę w powietrzu.
- Nie lubię takich sytuacji - powiedziała przez zęby. - Najpierw zamiana, potem
natychmiastowa przeprowadzka. Dopóki jesteśmy mał\eństwem, chciałabym mieć jednak coś do
powiedzenia.
- Będę podejmował decyzje, które uznam za właściwe i kiedy uznam za właściwe - akcentował
dobitnie ka\de słowo. - To moje \ycie, a ty, jak sama przed chwilą powiedziałaś, wyjedziesz stąd za
kilka miesięcy.
Gina nic nie odpowiedziała i reszta drogi upłynęła w milczeniu. Po powrocie do hotelu Ross
poszedł prosto pod prysznic. Zbierając jego rozrzucone rzeczy z podłogi, wyczuła w kieszeni spodni
komórkę. Nie mogąc opanować ciekawości, wyjęła aparat i wyświetliła ostatnie połączenie
przychodzące: Diona, tak jak się domyślała. Ross powiedział, \e oddzwoni. Zapewne, \eby się
umówić. Teraz \ałowała, \e pokusiło ją, by sprawdzić numer. Schowała telefon.
Kolację zjedli w restauracji hotelowej. Maitre wyraził \al, \e się wyprowadzają, i zapewnił, \e
wszyscy w hotelu doło\ą wszelkich starań, by starsza pani Harlow czuła się tu dobrze.
- Ciągle mam uczucie, \e Elinor popełnia błąd - odezwała się Gina, gdy maitre odszedł. - Jest
przyzwyczajona do zupełnie innego trybu \ycia.
- Zmiana otoczenia dobrze jej zrobi - uspokoił ją Ross. - Z Buena Vista wią\e się zbyt wiele
wspomnień. W twoim przypadku mo\e być podobnie - dodał po chwili milczenia.
Gina pokręciła głową.
- Nie mam \adnych wspomnień. Raz tylko widziałam dziadka, zawsze będę tego \ałować.
- To jego wina, nie twoja. Przynajmniej odszedł ze świadomością, \e próbował naprawić
wyrządzone krzywdy.
- Tak. - Gina uniosła kieliszek. A teraz oni próbowali oszukać Olivera przez swoje fikcyjne
mał\eństwo. Ciekawe, czy Rossowi przyszła ta myśl do głowy? Być mo\e rzeczywiście choroba
zaćmiła umysł Harlowa. - Mówiłeś mi, \e widziałeś kiedyś zdjęcie mojej matki. Chciałabym je
zobaczyć, jeśli to mo\liwe.
- Obawiam się, \e nie. Znalazłem je przypadkiem, wiele lat temu. Korzystałem z komputera w
gabinecie Olivera, chciałem coś wydrukować, szukałem papieru i zobaczyłem je w szufladzie biurka.
Oliver musiał je usunąć albo schować, bo matka nigdy potem ju\ go nie widziała. W ka\dym razie
jesteś bardzo podobna do Jenny.
Przeprowadzka do Buena Vista przebiegła gładko. Poza rzeczami osobistymi nie mieli właściwie
nic do przewiezienia. Póznym popołudniem byli ju\ zadomowieni w największym apartamencie
prywatnym rezydencji, który składał się z sypialni i przylegającego doń saloniku. Z balkonu otwierał
się wspaniały widok na ocean.
Elinor zdą\yła ju\ ustalić z Maurice'em, jak zaaran\ować wnętrza w penthousie i ekipa
dekoratorów miała przystąpić do pracy następnego dnia.
- Petersonowie zgodzili się zostać w Buena Vis-ta - Ross oznajmił wieczorem decyzję
gospodyni i szofera - aczkolwiek Lydia miała pewne zastrze\enia. Uwa\a, \e jej nie lubisz.
- Nie znam jej prawie - \achnęła się Gina.
- Niełatwo nawiązać z nią kontakt, jest taka zamknięta. Odniosłam wra\enie, \e to raczej ona
mnie nie akceptuje.
- Nie jesteś aby przeczulona?
Gina spojrzała na odbicie mę\a w lustrze toaletki. Widok nagiego, wyciągniętego na łó\ku Rossa
nie nastrajał raczej do sprzeczek.
- Wiesz, \e to moje płodne dni? - zapytała, bo to było wa\niejsze ni\ jej relacje z Lydią.
- Teraz ju\ wiem - odparł Ross bardziej rozbawiony ni\ rozczarowany. - Jakoś sobie
poradzimy.
I poradzili sobie doskonale, tak jak obiecał.
ROZDZIAA DZIESITY
Pierwszy tydzień minął nie wiadomo kiedy. W piątek odbyło się kolejne zebranie zarządu, na
którym Gina była obecna, ale nie zabierała głosu. Słuchała wypowiedzi pozostałych osób.
- Wygląda na to, \e między tobą i Rossem wszystko dobrze się układa. - Warren Boxhall zajrzał
na chwilę do jej gabinetu przed wyjściem z biura.
- A niby dlaczego miałoby zle się układać? Jesteśmy zaledwie trzy tygodnie po ślubie.
- Ró\nie bywa - odparł Warren. - Moje mał\eństwo rozpadło się w czasie miesiąca miodowego.
- Które? - zapytała Gina ze śmiechem.
- Ostatnie, na które się odwa\yłem. Potem ju\ wolałem nie ryzykować. Zbyt kosztowne
doświadczenie.
- Widocznie nigdy nie spotkałeś odpowiedniej osoby.
- Owszem, spotkałem. - Tu Warren westchnął teatralnie. - Niestety za pózno.
Gina znowu się zaśmiała.
- Jeśli chcesz mnie w ten sposób zmiękczyć, to uprzedzam, \e ci się nie uda. Nie chcę \adnych
zmian w firmie.
- Ty mo\e nie, Ross te\ nie, ale ja cienko przędę. Pamiętaj, \e płacę alimenty trzem byłym
\onom.
- Ciesz się, \e z \adną z nich nie masz dzieci.
- Gina nie potrafiła zdobyć się na współczucie.
Tym razem westchnienie Warrena nie było udawane.
- Jesteś twarda, ale ja jeszcze znajdę sposób na ciebie.
Nie łudz się, pomyślała, ale nie powiedziała tego głośno.
Ross znowu jadł lunch z Isabel Dantry. Nie zaproponował, by Gina przyłączyła się do nich, a ona
sama nie chciała się narzucać, tym bardziej \e umówiła się z Elinor, która nie mogła się doczekać,
kiedy wreszcie poka\e Ginie nowy wystrój apartamentu w Beverly Hills Harlow.
- Nie byłam początkowo pewna tych zasłon
- mówiła Elinor, oprowadzając Ginę - ale Maurice twierdzi, \e kolor starego złota będzie
najlepszy, jeśli chcę odpowiednio wyeksponować moją kolekcję obrazów. Wybacz, \e w domu zostały
puste ściany, ale to wszystko są prezenty od Olivera.
- Nie przepraszaj - uspokoiła ją Gina. - Poza obrazami nie wzięłaś absolutnie nic. Mo\e jednak
chciałabyś przenieść tu coś z domowych mebli? ... - Nie, Maurice mi to wyperswadował. Przekonał
mnie, \e lepiej będzie zaaran\ować całość od początku. Chciał mieć absolutnie wolną rękę.
- Spotkaliśmy na Barbados kogoś, kto projektował dla ciebie wnętrza w Buena Vista - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl