[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czy uznałby, że warto pójść ze mną do łóżka.
- Kochanie, nie bądz głuptasem. Nie ma mężczy
zny o zdrowych zmysłach, który by tego nie chciał.
- On z pewnością nie. Właściwie nigdy nie prze
jawiał chęci, by mnie choćby dotknąć. Tłumaczyłam
sobie, że wskutek swego sieroctwa nie potrafi ujawniać
oczuć, podobnie jak ja. Ale w głębi serca chyba wie
działam, że nic do mnie nie czuje. Nie pociągałam go
fizycznie. Mimo to trzymałam się kurczowo marzenia
o wspólnej przyszłości.
- Nie było sensu tego ciągnąć - powiedział miękko
Robert. - Nie chciałabyś, prawda?
294 LEE WILKINSON
- Nie. Lepiej spojrzeć prawdzie w oczy, niż żyć
w raju głupców.
Tyle że teraz nie ma nic. Ani Dave'a, ani pieniędzy,
ani firmy. Spełnił się najgorszy scenariusz.
- Dziękuję ci za to, że wreszcie otworzyłeś mi oczy
- odezwała się, wstając, i skierowała na oślep ku wyj
ściu.
- Eleanor... - usłyszała swoje imię, wymówio
ne z takim uczuciem, że odwróciła się i wpadła w ob
jęcia Roberta jak ktoś, kto wraca do domu z dalekiej
podróży. Wtuliła głowę w jego ramię, szukając uko
jenia.
Robert po prostu stał i trzymał ją, nie próbując ca
łować.
W końcu, zdając sobie sprawę, że jeśli się nie ruszy,
w ogóle nie odejdzie, Ella wysunęła się z jego uścisku
i ruszyła do drzwi.
W tej samej sekundzie wyrósł przed nią, blokując
drogÄ™.
- Czemu nie zostaniesz? - spytał, biorąc ją pod
brodÄ™ i unoszÄ…c jej twarz ku swojej twarzy.
- Nie chcę twojej litości - powiedziała.
- To bardzo dobrze, bo nie możesz na nią liczyć.
- Nie chcę też, żebyś się ze mną kochał.
- Nawet nie będę próbował - zapewnił cierpliwie.
- Ale nie powinnaś być teraz sama. Potrzebny ci jest
ktoÅ›, do kogo siÄ™ w nocy przytulisz.
Spojrzała mu w oczy i nie dostrzegła w nich litości,
tylko troskę i czułość.
Ach, gdyby nie Zoe...
TAJEMNICZY MILIONER 295
- Chodz - poprosił, biorąc ją za rękę. - Jestem go
tów pożyczyć od Tompkinsa piżamę, jeśli przeszkadza
ci, że sypiam nago.
- Nie chodzi mi o to, że będziesz nagi...
- A o co? Już trochę za pózno na konwenanse.
- Miałam na myśli Zoe.
- Zoe? - zdziwił się. - Dlaczego akurat przyszła
ci do głowy?
- Ona chce do ciebie wrócić. Tylko nie zaprzeczaj!
- dodała szybko.
- Wcale nie mam zamiaru zaprzeczać - odparł spo
kojnie.
- Jak możesz być taki obojętny, widząc, że ona wciąż
cię kocha? Jeśli chcesz podsycać w niej zazdrość, nie
rób tego moim kosztem, bardzo cię proszę.
- Nie przypuszczałem, że masz o mnie aż tak kiepską
opinię. Zapewniam cię, że nie staram się wzbudzić w niej
zazdrości. Być może Zoe chce, żebym do niej wrócił,
ale to wcale nie znaczy, że mnie kocha. Nigdy nie ko
chała. Wielbiła wyłącznie moje pieniądze. Kiedy dziadek
umarł i odziedziczyłem jego posiadłość, pomnażając
swój majątek, musiała ciężko odchorować stratę.
- Ale gdyby nie śmierć dziadka...
- Chcesz powiedzieć, że mogłaby wrócić? Nie. Nic
już nie zmieni mojej decyzji, lecz ona jeszcze się łu
dziła, przynajmniej do dzisiaj. Zapewne doszła do
wniosku, że nadszedł czas, by działać. Jej kochanek
został wysłany za granicę, a w jednym z magazynów
napisano, jaki to ze mnie zatwardziały kawaler, co
mogło ją skłonić do przypuszczenia, że nadal ją ko-
296 LEE WILKINSON
cham. Poza tym miałem dość czasu, by trochę ochło
nąć. Pamiętasz, że sama to przyznała?
- Tak...
- O co chodzi? - spytał, patrząc z niepokojem na
wciąż zafrasowaną twarz Elli.
- Ona jest taka piękna... Kochasz ją nadal?
- Nie, Eleanor, nie kocham jej. Jeśli mi nie wie
rzysz, lepiej sobie idz - powiedział, otwierając drzwi.
- Jeśli zostaniesz, opowiem ci, jak doszło do naszego
rozstania.
- Dobrze, proszę - odparła potulnie.
- To było tak - zaczął bez wstępów, dając znak, aby
siadła obok niego na kanapie. - Za tydzień miał być ślub.
Wieczorem wróciłem wcześniej do domu i już-już mia
łem wejść do salonu, gdy usłyszałem, jak Zoe mówi do
swojej druhny Bridget: Nie kocham Roberta, ale jest
dobry w łóżku i ma kupę forsy. To się liczy. Nie uśmie
cha mi się praca dla bogatych babsztyli ani życie z pensji
państwowego urzędnika niższej rangi. Szkoda tylko, że
to nie Simon ma ten majątek". W jednej chwili świat
mi się zawalił. Naiwny, głupi osioł, pomyślałem. Wie
rzyłem jej, kiedy się zaklinała, że kocha tylko mnie, a Si
mon nic już dla niej nie znaczy!
Zamilkł na chwilę, wzburzony fatalnym wspomnie
niem, ale opanował się i ciągnął dalej.
- Bridget odpowiedziała, że rezygnacja z własnej
kariery zawodowej i wychodzenie za mąż dla pienię
dzy jest sporym ryzykiem i na dłuższą metę może się
nie sprawdzić. Na to Zoe stwierdziła: Będę miała Si
mona w odwodzie dla urozmaicenia, a jak się okaże,
TAJEMNICZY MILIONER 297
że się śmiertelnie nudzę, zawsze mogę się rozwieść.
Znasz porzekadło 0 udanym małżeństwie i jeszcze
bardziej udanym rozwodzie? Będę nie tylko wolna, ale
i bogata". W tym momencie nie wytrzymałem. Wpad
łem do pokoju jak burza. Zorientowała się, że wszystko
słyszałem, i usiłowała obrócić to w żart, co tylko po
gorszyło sprawę. Byłem tak wściekły, że dałem jej pół
godziny na spakowanie się i zniknięcie. Widząc, że to
nie przelewki, zagroziła, że wywoła skandal i obsma-
ruje mnie we wszystkich gazetach, opowiadajÄ…c, jak
wyrzuciłem ją z domu w ślubnej sukni. Ostrzegłem,
że jeśli wykona ten ruch, to chociaż nie znoszę roz
głosu, powiem mediom, dlaczego tak postąpiłem. Jeśli
jednak pójdzie po rozum do głowy i będzie siedziała
cicho, może zatrzymać pierścionek oraz wszystko, co
jej kupiłem, włącznie z prezentem ślubnym w postaci
sportowego auta. W końcu zgodziła się.
- Wybacz mi - powiedziała Eleanor i zabrzmiało
to bardzo szczerze. - Musiałeś być zdruzgotany.
- Owszem, przez długi czas nie mogłem się po
zbierać. Teraz jestem wdzięczny losowi, że w porę od
kryłem prawdę. Nasze małżeństwo byłoby piekłem. Za
wiele nas różniło, łącznie z tą fundamentalną różnicą,
ze ja ją kochałem, a ona mnie nie. Zoe ma urodę i styl,
lecz jest zimna i wyrachowana. Z drugiej strony - do
dał w zamyśleniu - okazała się konsekwentna, jeśli
chodzi o Simona. Choć gotowa była wyjść za mnie
dla pieniędzy, widziała dla niego miejsce" w swoim
małżeństwie. Trochę przypomina to twojego Dave'a
i jego żonę, nie uważasz?
298 LEE WILKINSON
- Tak, ale nie mówmy o tym więcej. - Ella wzdryg
nęła się. - Więc nie żałujesz, że się rozeszliście?
- Dlaczego o to pytasz?
- Kiedy mówiłeś o wydarzeniach ostatniej doby,
powiedziałeś, że przyjazd Zoe do Greyladies... jest
wspaniałym wydarzeniem.
- Głuptasie, nie to miałem na myśli! Ta wspaniała
rzecz nie miała nic wspólnego z Zoe. Chodziło mi
o naszÄ… ostatniÄ… noc.
Eleanor poczuła, jak zagarniają fala szczęścia. Bez
wiednie uniosła twarz do pocałunku. Wystarczył lekki
dotyk warg Roberta, aby jej ciałem, niby prąd elektry
czny, wstrząsnął zmysłowy dreszcz.
Było to nie tylko fizyczne pożądanie, ale potężne
pragnienie oddania mu siÄ™ bez reszty.
Lecz Carrington zdawał się tego nie wyczuwać.
Nawet gdy objęła go za szyję i rozchyliła usta, jego
pocałunek pozostał neutralny, prawie braterski. W przy
pływie desperacji mocniej przywarła do jego piersi. Nie
zareagował. Opuściła ramiona i odsuwając się od niego
ze wstydem, odezwała się głuchym głosem:
- Wybacz, chyba wyciÄ…gam pochopne wnioski...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]