[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lizzie zerknęła na niego niepewnie.
Myślałam... Przecież powiedziałeś, że dom musi pozostać w rodzinie.
To prawda, nie zamierzam pozbywać się willi. Nie będzie to jednak
dom rodzinny, mam wobec niego inne plany. Utrzymywanie historycznych
budynków, takich jak ten, wymaga odpowiednich kwalifikacji, więc
87
R
L
T
postanowiłem szkolić młodych ludzi, którzy pragnęliby zostać
konserwatorami zabytków architektonicznych. Villa Manos zostanie szkołą.
Nie chciałem przekształcać jej w martwe muzeum, tylko w żywy warsztat, z
kursami prowadzonymi przez najlepszych specjalistów w branży.
Cudowny pomysł szepnęła Lizzie z podziwem.
Zbuduję sobie dom na drugim końcu przylądka zapowiedział.
Tam, gdzie miał powstać ten nieszczęsny kompleks?
Tak. Postawię także blok dla studentów, budynek z klasami i warsztaty
z prawdziwego zdarzenia. Będą usytuowane w lesie między willą a drugim
krańcem przylądka... Urwał, słysząc brzęczenie telefonu Lizzie.
Przepraszam powiedziała i wyjęła aparat z torebki, żeby go
wyłączyć. Nagle na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. To moi
siostrzeńcy. Siostra przesłała mi ich zdjęcie już wcześniej, w nowych
mundurkach szkolnych, a teraz dostałam następne.
Uniosła telefon, żeby lepiej mógł zobaczyć.
Ilios obojętnie rzucił okiem na ekran, ale nagle poczuł, że nie może
oderwać wzroku od fotografii. Młoda kobieta na zdjęciu klęczała, trzymając w
objęciach chłopców w mundurkach, a jej twarz promieniowała miłością i
szczęściem, które wcześniej biło od Lizzie, kiedy mówiła o rodzinie. Jej bliscy
bez wątpienia bardzo się kochali. Co prawda, chłopcy nie mieli ojca, lecz
przed aparatem fotograficznym śmiali się pogodnie. Gdyby Lizzie urodziła
dziecko, z pewnością ofiarowałaby mu taką samą miłość, jaką teraz dostrzegał
na jej twarzy. Dziecko... Jego dziecko...
Zamyślony Ilios nie zauważył, że Lizzie podeszła bliżej. Drgnął dopiero,
gdy położyła mu dłoń na ramieniu.
Mają te mundurki wyłącznie dzięki tobie powiedziała cicho, z
nieskrywaną wdzięcznością.
88
R
L
T
Dzięki niemu? Ilios zamarł, gdyż słowa Lizzie przypomniały mu o tym,
jak wygląda rzeczywistość. Lizzie była teraz z nim tylko dlatego, że
szantażem zmusił ją do małżeństwa.
Nerwowo wzruszył ramieniem, strącając jej rękę, i cofnął się o krok.
Przejdzmy do ogrodu. Z pewnością zainteresuje cię pewien element
mruknął.
Lizzie nie spodziewała się, że zostanie tak demonstracyjnie odepchnięta.
Pospiesznie wyłączyła telefon i wrzuciła go z powrotem do torebki. Ilios
niewątpliwie chciał jej przypomnieć, że ich związek ma charakter wyłącznie
biznesowy. Nie interesowało go oglądanie rodzinnych zdjęć.
Jak myślisz, ile czasu musi minąć, zanim twój kuzyn pogodzi się z
faktem, że nie ma żadnych podstaw do obalenia testamentu dziadka? spytała
Iliosa, kiedy bez pośpiechu zmierzali do ogrodu na tyłach domu.
Za szerokim, kamiennym tarasem ciągnęły się schody. U ich stóp rosły
rzędy bukszpanu, który niegdyś z pewnością był starannie przycięty i tworzył
elegancki, misterny ogród w stylu francuskim. Jego punktem centralnym była
gustowna fontanna. Lizzie nie mogła jednak skupić się na otoczeniu, bo w
skrytości ducha miała nadzieję na cud. Najbardziej na świecie pragnęła teraz,
aby Ilios powiedział jej, że zmienił zdanie co do rozwiązania małżeństwa,
gdyż doszedł do wniosku, że pragnie z nią być do grobowej deski.
Ilios wzruszył ramionami.
Jak rozumiem, nie możesz się doczekać powrotu do rodziny?
Tęsknię za nimi przyznała z bólem serca.
Rzeczywiście, brakowało jej bliskich, ale coraz trudniej było jej
zachowywać się tak, jakby między nią a Iliosem do niczego nie doszło. Przed
chwilą, kiedy wyszli z domu, miała ochotę wziąć go za rękę, jakby byli
89
R
L
T
najprawdziwszą parą. Ogromnie pragnęła jego fizycznej bliskości, jak każda
zakochana kobieta.
Niestety, moi prawnicy są zdania, że na razie powinniśmy pozostać
małżeństwem, gdyż tak szybki rozwód wzbudziłby uzasadnione podejrzenia o
oszustwo. Zapewniam cię jednak, że na równi z tobą pragnę rychłego
zakończenia naszego związku obwieścił oschle.
Lodowata deklaracja Iliosa zmroziła jej serce. Mimo to Lizzie
powiedziała sobie stanowczo, że sama jest sobie winna i że zasłużyła na ten
ból.
Spójrz na to powiedział Ilios kilkanaście minut pózniej, kiedy
przeszli przez rozległy ogród i dotarli na brzeg ładnego, sztucznego jeziorka.
Ilios wskazał dłonią grotę, upstrzoną posągami i ozdobioną małym
słodkowodnym zródełkiem.
Co to takiego? zdumiała się.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]