[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Julio. - Popatrzył na nią oczami, które zrobiły się niemal czarne. - Słyszałaś
zapewne, że moja żona zginęła w wypadku samochodowym, ale nie wiesz,
że to się stało, kiedy ode mnie odeszła. Zostawiła mnie, zostawiła dzieci.
Odeszła z kimś innym.
Upłynęła chwila, zanim Julia była w stanie coś powiedzieć.
- Och, Adamie... Tak mi przykro.
Chciała go objąć, przytulić, ale widząc jego stężałą, obcą twarz,
zrozumiała, że teraz nie powinna tego robić. Mogła jedynie siedzieć i ze
ściśniętym sercem czekać, co powie Adam.
RS
76
ROZDZIAA SIÓDMY
- Chciałem, żebyś wiedziała, Julio - odezwał się w końcu cicho, nie
spuszczając wzroku z jej twarzy. - Masz do tego prawo, zważywszy na to,
co jest między nami.
Julia zawahała się, ale tylko na sekundę.
- A co jest między nami, Adamie? Uśmiechnął się, lecz jego oczy
pozostały poważne.
- Czy musimy o tym mówić? Może zresztą powinniśmy. Wiesz, jak się
zaczęło, i to była moja wina. Patrzyłem na ciebie i widziałem drugą Celię.
Och, fizycznie wcale jej nie przypominasz, ale myślałem sobie: jest młoda,
ładna, nie zwiąże się na stałe z domem starców. Zostanie jakiś czas, ludzie
się do niej przywiążą, a ona potem odejdzie. Tak zrobiła Celia. Wiedziałem
od miesięcy, że odejdzie, nie wiedziałem tylko kiedy.
Twarz mu sposępniała. Julia przysunęła się bliżej i dotknęła jego dłoni.
Po chwili nakrył jej rękę i smutek zniknął z jego oczu.
- To, co do ciebie czułem, kompletnie wytrąciło mnie z równowagi.
Byłem taki pewien, że cię rozszyfrowałem. Nie chciałem takiej kobiety w
pracy, a tym bardziej w życiu prywatnym. Tej nocy, kiedy wróciłaś tak
pózno do domu i ten facet cię pocałował, myślałem, że znalazłem
potwierdzenie swoich obaw. A potem zrobiłaś tyle rzeczy, które
uświadomiły mi, że po prostu nie dałem ci szansy. Naprawiłaś misia
Catherine, zawiązałaś mu na szyi kokardkę. Opiekowałaś się pacjentami w
sposób profesjonalny, a jednocześnie dawałaś im o wiele więcej, niż można
wymagać od pielęgniarki. Byłaś taka serdeczna dla Catherine i Davida,
nawet dla Shandy'ego. - Delikatnie dotknÄ…Å‚ palcami jej ust. - A potem -
dokończył cicho - był ten dzień przy tamie.
Tak, Adamie, pomyślała Julia, był ten dzień.
- Wiedziałem, że muszę ci powiedzieć o Celii. Julio, niełatwo mi to
przychodzi i nie chcę cię zranić. Stajesz się dla mnie zbyt ważna, dla mnie i
dla dzieci. Nie wiem, czy jestem na to przygotowany. Wiem, że jesteś
zupełnie inna niż Celia. Wiem, że nie zawiedziesz ani mnie, ani nikogo
innego. Ale zrozum, ja nie potrafię ufać ludziom. Zamykam się przed nimi.
- Wcale mnie to nie dziwi, Adamie - odezwała się po chwili. Spojrzała na
niego w nadziei, że nie powie czegoś, czego nie powinna. - Czy chodzi ci o
to, że to, co jest między nami, dzieje się zbyt szybko?
Adam rozważał jej słowa.
RS
77
- Chyba tak - przyznał w końcu. - Julio, tu nie chodzi tylko o mnie.
Dzieci cię kochają, ale nie wiem, jak zareagowałyby na coś... bardziej
stałego.
Julia poczuła, jak ogarnia ją lęk.
- Co chcesz zrobić? Z nami? Uśmiechnął się niespodziewanie.
- Mam ci powiedzieć, co chciałbym zrobić w tej chwili? Zaczerwieniłaś
się - zauważył i ostrożnie dotknął dłonią jej policzka. -Podoba mi się to.
Chcę się z tobą spotykać - ciągnął. - Chcę, żebyśmy spędzali razem czas, z
dziećmi. I od czasu do czasu chcę być z tobą sam, jak teraz. - Ujął jej obie
dłonie. - Czy możemy poczekać z decyzjami? Czy możemy się tak nie
spieszyć? Czuję, że nie jestem w porządku wobec ciebie.
- Jesteś po prostu uczciwy. Ja też potrzebuję czasu, Adamie. Wolę, żeby
to się działo powoli.
Teraz, kiedy w rozmowie doszli już tak daleko, dalej, niż ona posunęła
się w swoich myślach, musiała zastanowić się nad czymś jeszcze.
Nad dziećmi. Catherine i Davidem.
Była do nich przywiązana, lubiła spędzać z nimi czas, ale czy jest gotowa
uznać je za własne, zaakceptować jako stały element życia? Musi zyskać
całkowitą, absolutną pewność i ta myśl była niepokojąca.
- Tak, masz rację - powiedziała stanowczo. - Musimy poczekać. Oboje
potrzebujemy czasu.
Zcisnął mocniej jej ręce.
- Tak się cieszę, że ci to wszystko powiedziałem. - Napięcie i znużenie
zniknęły z jego twarzy. - Chodz, już pózno, odprowadzę cię do domu. - Ale
nie wykonał żadnego ruchu, żeby wstać z kanapy, na której siedzieli. Po
chwili dotknął jej włosów.
- Już zupełnie suche - zauważył rwącym się głosem.
Julia nie była pewna, czy to on wziął ją w ramiona, czy to ona przysunęła
się do niego, w każdym razie usta Adama znalazły się nagle na jej wargach,
namiętne i czułe, a ona odpowiedziała całą sobą na jego bliskość.
Upłynęło sporo czasu, zanim się od siebie oderwali. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl