[ Pobierz całość w formacie PDF ]

istniał żaden powód, aby podejrzewać, że holocron zawiera jakiekolwiek informacje, które
można byłoby dzisiaj wykorzystać. Mogła tam być na przykład lista dawno zapomnianych
przepisów kulinarnych, po upływie tak długiego czasu niemożliwa do odczytania. Kaird nie
miał pojęcia, czy dałby sobie z tym radę.
Rozumiał to doskonale, a mimo to podniósł rękę na własność Imperium. Sprzeniewierzył
się osobistym standardom moralnym.
Nie, nic nie usprawiedliwiało jego postępku, może z wyjątkiem bezgranicznego
przerażenia. A świadomość tego wpędzała go w jeszcze większą desperację.
ROZDZIAA 39
 Ktoś nadchodzi  odezwała się Laranth.
Den uniósł głowę i przewrócił wielkimi oczami.
 Czy to kogoś dziwi?  zapytał.  Nieważne  dodał.  To było retoryczne pytanie.
 Wyczuwam ich  stwierdził Pavan.
 Więc już wiesz, kto się do nas zbliża?  zagadnął Sullustanin.  Cthony? Stratty?
Wielkie, zmutowane stratty o czterech łapach i ogromnych kłach?
 To nie są istoty organiczne  odparł rycerz Jedi.  To automat. W tej chwili nie mogę
powiedzieć nic więcej.
 Niejeden automat  poprawił go I-Five.  Wykrywam wibracje posadzki pod krokami,
popiskiwanie aparatury elektronicznej i inne odgłosy. Sądząc po nich, to prawdopodobnie
roboty konstrukcyjne, naprawcze albo automaty robocze. Co najmniej cztery, może więcej.
Den powiódł spojrzeniem po głównej sterowni.
 Wygląda na to, że były bardzo zdziczałe, kiedy demolowały to pomieszczenie 
zauważył.  Idę o zakład, że od tamtej pory ich nastrój się nie poprawił.
 Lepiej się stąd wynośmy  zaproponowała paladynka.
 Myślę, że już na to za pózno  oznajmił I-Five.  Moje sensory wskazują że roboty
blokują wszystkie wyjścia.
Den usłyszał łoskot rozbijania drzwi czy może przegrody. Sądząc po reakcji jego
towarzyszy, pozostali też to usłyszeli.
 Obojętne, co zrobimy, lepiej się pospieszmy  ponaglał I-Five.
Chwilę pózniej dał się słyszeć kolejny trzask, tym razem głośniejszy, jakby z bliższej
odległości. Laranth wyciągnęła blastery i wymierzyła lufy w drzwi. I-Five skierował w ich
stronę wskazujące palce z laserami, a Pavan zapalił klingę świetlnego miecza. Zerknął na
bezbronnego Dena, wyjął zza pasa wibronóż i podał go reporterowi.
Sullustanin kucnął za przewróconą szafką która osłaniała większą część jego ciała.
Spojrzał na broń, którą ściskał w garści. Coś pięknego, pomyślał. Ostrze miało mniej więcej
dwanaście centymetrów, a po włączeniu zaczęło wibrować tak szybko, że widział tylko
rozmytą krawędz. Broń była niebezpieczna i śmiercionośna, jeżeli miało się do czynienia z
organicznym przeciwnikiem, ale do walki z pomylonym automatem... Może odetnę nią sobie
głowę, zanim zrobi to jeden z tych zdziczałych robotów, pomyślał Sullustanin.
Spojrzał na I-Five. Wciąż jeszcze miał mu za złe tamto skarcenie, ale to nie była
odpowiednia pora na dąsy. Nie chciał zginąć, mając żal do najlepszego przyjaciela.
Android spojrzał na niego i Den z przymusem się uśmiechnął.
 Nigdy nie przypuszczałem, że zginę w taki sposób... walcząc z bandą oszalałych
automatów  powiedział. Umilkł na chwilę, żeby podkreślić puentę:  Zawsze sądziłem, że to
będzie tylko jeden szalony android.
I-Five zareagował jednym z rzadkich uśmiechów.
 Na ciebie jeden by nie wystarczył, Denie  powiedział.
To nie było najbardziej pocieszające przesłanie bitewne, jakie reporter kiedykolwiek
słyszał, ale nie było czasu na nic innego. Coś uderzyło z drugiej strony w drzwi z taką siłą, że
aż zatrzęsły się ściany sterowni. Chwilę pózniej rozległ się drugi, głośniejszy trzask, po
którym płyta drzwi rozpadła się na kawałki...
Nick nie był bardzo zaskoczony spotkaniem z księciem Xizorem i z androidem  a także
z ptakopodobną istotą, która była nieprzytomna, kiedy ją ostatnio widział  ale ich widok
sprawił mu niezbyt przyjemną niespodziankę. Skierował wici Mocy na Xizora. Android nie
powinien zrobić nic, dopóki mu ktoś nie wyda rozkazu, za to ptakopodobną istota stanowiła
zagadkę. Była jednak zakneblowana i skuta kajdankami, więc prawdopodobnie nie
przedstawiała żadnego zagrożenia. Najbardziej niebezpieczny z całej trójki był Xizor, który
podobno utrzymywał kontakty z Czarnym Słońcem. Na razie liczyło się jednak tylko to, że
trzyma blaster. Nick słyszał też, że Falleen jest mistrzem różnych form walki wręcz... no i
mógł wydawać rozkazy androidowi. Rostu odkrył to jeszcze w slumsach Ugnaugtów. Krótko
mówiąc, przed księciem należało mieć się na baczności.
To prawda, Nick także znał kontrolne hasło, które pozwoliłoby mu przejąć kontrolę nad
Robalookim, ale zanim by wydał rozkaz w rodzaju:  Zabierz mu blaster! , Xizor zdążyłby mu
wypruć wnętrzności, omotać go nimi i udusić. Był więc zmuszony rozegrać to rozsądnie.
 Kim jesteś?  warknął książę.  Skąd mnie znasz? To miejsce jest opuszczone. Jakim
cudem...
 Podobnie jak ty, nie pochodzę stąd  odparł Nick. Miał nadzieję, że jego głos brzmi
nonszalancko, chociaż myśli wirowały jak szalone. Starał się wymyślić, jak przeżyć na tyle
długo, aby ułożyć jakiś plan. Do tej pory nie włączył komunikatora, który ściągnąłby tu
Vadera. A może dałoby się wykorzystać Xizora jako sojusznika przeciwko Czarnemu
Lordowi? Gdyby odwrócił uwagę Vadera, ocaliłby od śmierci Jaksa Pavana  i siebie.
Doszedł do wniosku, że to mało prawdopodobne. Nie było szans, żeby zlikwidować Vadera,
więc nic nie ocali planety Haruun Kal od zagłady.
Nick doszedł do wniosku, że ma mniej więcej dziesięć sekund, zanim Xizor straci
cierpliwość i go zabije. Otworzył usta, chociaż nie miał pojęcia, co powiedzieć. Wiedział
tylko, że nie może dłużej milczeć.
 Przybyłem tu, żeby cię ostrzec  wykrztusił w końcu.  Lord Vader wysłał za tobą
pościg. Jest na twoim tropie i wkrótce cię znajdzie.
Książę Xizor spojrzał z powątpiewaniem.
 Masz na myśli tych idiotów, których mój android zasypał blasterowymi strzałami? 
zadrwił.  Nie sądzę, żeby dali radę utrzymać się na nogach, a co dopiero ścigać mnie na
drugą stronę planety.
 Nie lekceważ ich  ostrzegł Nick.  Dwoje z nich to zbuntowani Jedi. Posługują się
Mocą, żeby cię wytropić.
 Ciekawe, o co im chodzi  powiedział Falleen.  Czego Darth Vader mógłby chcieć...
Zerknął na 10-4TO i umilkł.
 Właśnie  potwierdził Nick.  Chce zdobyć dane zarejestrowane w pamięci tego
androida.
 A ty przybyłeś tu, żeby mnie ostrzec, tak?  zapytał sceptycznym tonem Xizor.  Co z
tego będziesz miał?
Nick nie musiał się posługiwać Mocą, aby wiedzieć, że Falleen mu nie wierzy. Trudno.
Nie mógł się już wycofać.
 Przysłało mnie Czarne Słońce  powiedział. Zabrzmiało to absurdalnie, nawet w jego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl