[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Spokojnie, spokojnie powiedziała ze szczerą sympatią w głosie. Z szybkością
błyskawicy wyciągnęła ze mnie mniejszy fallus, zostawiając mój odbyt pusty i drżący.
Potem nałożyła jeszcze więcej chłodnego kremu, tym razem wsuwając palce znacznie głębiej
i mocniej, podczas gdy drugą ręką trzymała moją twarz wysoko uniesioną. Nie widziałem nic
poza jasnym światłem i grą kolorów. Potem poczułem ogromny fallus rozwierający mnie i
jęknąłem, na co usłyszałem znowu:
Wypchnij biodra... otwórz się... otwórz się...
Chciałem wykrzyknąć: To niemożliwe!", lecz potem poczułem, jak przesuwany to w przód,
to w tył, wchodzi we mnie, rozciąga mnie do granic wytrzymałości, a na koniec wypełnia mój
odbyt, który pulsował wokół tego niesłychanie wielkiego przedmiotu, który wydawał się trzy
razy większy, niż to pierwotnie oceniałem.
Nie czułem jednak żadnego ostrego bólu tylko niesłychanie zintensyfikowane wrażenie
bycia otwartym i bezbronnym. Szorstkie, drażniące włosie łaskotało mnie w pośladki. Nie
potrafiłem sobie tego wyobrazić. Trzymała fallus za uchwyt i poruszała nim, wpychając go
we mnie coraz wyżej, aż stałem niemal na palcach, a ona na koniec rzekła:
Doskonale.
To było to. Aagodne słowa aprobaty. Poczułem dławienie w gardle, gorąco na twarzy i
rozpierający dech w piersi. Moje pośladki nabrzmiały. Czułem, że ten ogromny pal we mnie
pcha mnie do przodu, choć stałem w bezruchu, a delikatne łaskotanie włosów stawało się
coraz bardziej przerażające.
Oba rozmiary zawyrokowała. Mniejszego będzie my używać częściej do zwykłej
pracy, większego zaś, kiedy tylko zajdzie po temu potrzeba.
Doskonale odpowiedział mój pan. Poślę po nie jeszcze dzisiaj.
Ale ona nie wyjęła ze mnie tego olbrzymiego instrumentu. Przyglądała mi się bardzo
uważnie, a po chwili dostrzegłem jakiś płomyk w jej oczach i ledwie zdusiłem łkanie.
Nadszedł czas, żebyśmy pojechali na farmę powiedziała do mego pana, lecz wydawało
się, że mówi to do mnie. Zamówiłam już powóz, który mają tu podstawie z jednym
miejscem i uprzężą dla tego tutaj. Zostawmy ten większy fallus tym razem... niech nasz
młody książę zostanie ujeżdżony jak należy.
Nie dali mi nawet dwóch sekund na zastanowienie się nad znaczeniem tych stów. Mój pan
ujął pierścień, którym zakończony był instrument, i popchnął mnie do przodu, jednocześnie
komenderujÄ…c:
Maszeruj.
Włosy łaskotały i drażniły mnie w nogi. Fallus zdawał się poruszać we mnie, jakby był
żywym stworzeniem, popychał mnie do przodu i zmuszać do jeszcze większego wysiłku.
WSPANIAAY POWÓZ
Tristan:
Nie mogą mnie w ten sposób wyprowadzić na dwór, myślałem. Nie zniekształconego w tak
bestialski sposób. Błagam. Mimo to wyprowadzono mnie przez korytarz i drzwi na tyłach
domu i powiedziono na szeroką brukowaną ulicę, po przeciwnej stronie której znajdowały się
wysokie kamienne mury wioski-
Była to zupełnie inna droga niż ta, którą mnie tu przywiódł mój pan. Wysadzana była
wysokimi drzewami, na blankach zaś dostrzegłem leniwie spacerujących żołnierzy.
Natychmiast też mój wzrok padł na bryczki i zwykłe wozy turkoczące po bruku, ciągnięte
przez niewolników, zaprzęgniętych niczym konie-Ogromne ekwipaże ciągnęło ośmiu, a
nawet dziesięciu niewolników, tu i tam dostrzegłem mniejsze powozy zaprzężone w dwie
pary niewolników, a czasem trafiał się nawet dwukołowy wóz, pozbawiony woznicy,
prowadzony przez jednego tylko nieszczęśnika, którego pan szedł obok.
Zanim jednak zdążyłem otrząsnąć się z szoku czy choćby zwrócić baczniejszą uwagę na
niewolników, zobaczyłem przed sobą skórzany powóz mego pana, zaprzęgnięty w pięciu
niewolników, czterech spiętych w dwie pary i jednego stojącego samotnie; wszyscy mieli na
sobie wysokie, sznurowane buty, w ustach skórzane wędzidła, na sobie uprzęże, a nagie
pośladki ozdobione końskimi ogonami. Sam powóz był piękny odkryty, wyposażony w
dwa wysokie, obite aksamitem siedzenia; pan pomógł damie wsiąść, natomiast ładnie odziany
młodzieniec popchnął mnie, abym dopełnił trzecią parę pociągową, tę najbliżej wozu.
Nie, błagam... myślałem, jak tysiące razy wcześniej w zamku. Ale tak naprawdę nie było
we mnie choćby iskierki prawdziwego buntu. Znajdowałem się w mocy tych prostych
wieśniaków. Jeden z nich właśnie wkładał mi skórzane wędzidło do ust i poprawiał długie
lejce na ramionach. Gruby fallus poruszył się we mnie, kiedy go uniesiono; następnie
nałożono mi na nagie barki uprząż, od której biegły cienkie rzemienie, które z kolei
przymocowano do pasa wokół moich bioder i przewleczono przez pierścień fallusa, żebym go
nie mógł w żaden sposób wypchnąć. W rzeczy samej, narzędzie to było wsunięte we mnie do
oporu i przyczepione na stałe. Kiedy lejce także przewleczono przez pierścień i podano
osobom siedzącym w powozie, poczułem szarpnięcie, które omal nie zwaliło mnie z nóg.
Teraz moi państwo kontrolowali mnie nie tylko za pomocą wędzidła, ale także fallusa.
Spojrzawszy przed siebie, dostrzegłem, że wszyscy moi towarzysze niedoli byli mężczyznami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]