[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Olynthusa Dama, by darował jej zmajstrowany w domu kompletny detektor dzwięków. Nie wdając
się w szczegóły, odnotujmy tylko, że przejawiła nagle tak wielkie zainteresowanie jego ogólnie
znaną namiętnością do majsterkowania (miał w domu cały warsztat), połączone z tak umiejętnym
przeniesieniem tego zainteresowania na pękatą figurę Olynthusa, że nieszczęsny młodzian
stwierdził w pewnym momencie, iż (1) objaśnia jej dokładnie i z wielkim ożywieniem zasady
działania silnika hiperfalowego, (2) doznaje lekkiego zawrotu głowy na widok wpatrzonych w
siebie wielkich, jasnych oczu, (3) wciska jej, w chętnie zresztą nastawione ręce, przedmiot swojej
dumy i największe dzieło, jakie dotąd stworzył, a mianowicie wspomniany wyżej detektor
dzwięków.
Pózniej zainteresowanie Arkadii Olynthusem zaczęło stopniowo wygasać, ale trwało to przez
czas wystarczająco długi, by oddalić wszelkie podejrzenia, że jedynym powodem ich przyjazni był
ów detektor dzwięków. Jeszcze przez długie miesiące Olynthus rozpamiętywał krótki okres
zażyłości łączącej go z Arkadią, ale w końcu, nie czując z jej strony żadnej zachęty do odnowienia
przyjazni, dał temu spokój i zajął się swymi sprawami.
Kiedy siódmego wieczoru od przybycia Pelleasa Anthora zasiadło w bawialni Darellów, przy
zastawionym stole, pięciu mężczyzn, na górze, w pokoju Arkadii niepozorny produkt
pomysłowości Olynthusa Dama zajął poczesne miejsce na biurku.
A więc w bawialni było pięciu mężczyzn. Znajdował się wśród nich oczywiście doktor Darell,
lekko szpakowaty i starannie ubrany, wyglądający na nieco więcej niż swoje czterdzieści dwa lata.
Był także Pelleas Anthor, nadzwyczaj poważny, lekko speszony, obrzucający pozostałych
ukradkowymi spojrzeniami, a także trzech nowych gości doktora Darella: prezentator telewizji
Jole Turbor, potężne chłopisko, chudy i zasuszony doktor Elvett Sernic, emerytowany profesor
fizyki Uniwersytetu Fundacji, w byle jak pozapinanym ubraniu, oraz mizerny i wyraznie
skrępowany obecnością tylu osób bibliotekarz Homir Munn.
Doktor Darell od razu przystąpił do rzeczy. Zaczął swym normalnym, spokojnym tonem:
- Pozwoliłem sobie zaprosić tu panów w celach nie tylko towarzyskich. Przypuszczam, że
domyśliliście się tego. A ponieważ zostaliście tu, panowie, zaproszeni ze względu na wasze
profesje i zainteresowania, domyślacie się też chyba, jakie grozi nam niebezpieczeństwo. Nie chcę
go bagatelizować, ale pragnę zwrócić uwagę panów na fakt, że tak czy inaczej jesteśmy już skazani
i nie mamy nic do stracenia.
Zauważcie, panowie, że nie starałem się utrzymać naszego spotkania w tajemnicy. śaden z
panów nie krył się z przyjściem tutaj. Okna nie są ekranowane i każdy może swobodnie zajrzeć do
środka. Pokój nie jest zabezpieczony przed podsłuchem. Gdybyśmy zwrócili na siebie uwagę
wroga, bylibyśmy skończeni, a najlepszym sposobem przyciągnięcia jego uwagi byłaby teatralna
tajemniczość i sztuczna konspiracja.
( Aha - pomyślała z satysfakcją Arkadia pochylając się nad skrzynką, z której dobywały się
nieco skrzekliwe głosy. ) - Chyba się rozumiemy, prawda?
Elvett Sernic ściągnął dolną wargę, odsłaniając zęby i wykrzywiając twarz w grymasie, który
poprzedzał każdą jego wypowiedz.
- Och, niech pan da temu spokój. Lepiej proszę nam coś powiedzieć o tym młodzieńcu -
powiedział wskazując na Pelleasa.
- To jest Pelleas Anthor - rzekł doktor Darell. - Był studentem mojego dawnego kolegi, doktora
Kleisego, który zmarł w zeszłym roku. Przed śmiercią przysłał mi wzór jego fal mózgowych do
piątego poziomu włącznie. Zapis ten skonfrontowałem z wynikiem badań, które osobiście
przeprowadziłem po przyjezdzie tego młodego człowieka. Wiecie, panowie, oczywiście o tym, że
nawet najwybitniejszy psycholog nie jest w stanie skopiować tak szczegółowego wzoru. Jednak na
wypadek gdyby któryś z panów miał co do tego wątpliwości, ręczę za to moim słowem.
- Może byśmy przeszli wreszcie do sedna sprawy - wtrącił Turbor. - Wierzymy panu na słowo,
w końcu teraz, kiedy nie ma już, Kleisego, jest pan największym elektroneurologiem w Galaktyce.
Tak przynajmniej przedstawiam pana w swoich komentarzach telewizyjnych i w dodatku sam w to
wierzę. Ile pan ma lat, Anthor?
- Dwadzieścia dziewięć, panie Turbor.
- Hmm... Pan też jest elektroneurologiem? Wybitnym?
- Po prostu prowadzę badania w tej dziedzinie. Staram się, jak mogę i miałem szczęście być
uczniem Kleisego.
Teraz wtrącił się Munn. Jąkał się nieco, kiedy był czymś przejęty.
- Pro... proponuję, żebyśmy za... zaczęli. Myślę, że wszyscy za... za dużo mó... mówimy.
Doktor Darell skinął głową.
- Masz rację, Homir. Niech pan zaczyna, Antbor.
- Za chwilę - rzekł powoli Pelleas Anthor. - Podzielam zdanie pana Munna, ale zanim ,
zaczniemy, muszę poprosić o wykresy fal mózgowych.
Darell zmarszczył czoło.
- O co chodzi,, panie Anthor? O jakich wykresach pan mówi?
- O wykresach fal mózgowych wszystkich obecnych tu osób. Sprawdził pan mój wykres, a ja
muszę sprawdzić pana i pozostałych. I muszę sam przeprowadzić te badania.
- On nie ma powodu, żeby nam ufać bez zastrzeżeń, Darell - powiedział Turbor. - Ma prawo
nas zbadać.
- Dziękuję - odparł Pelleas. - Może zaprowadzi nas pan do swojego laboratorium, doktorze
Darell. Pozwoliłem sobie sprawdzić dziś rano pańską aparaturę.
Encefalografia była starą a jednocześnie młodą gałęzią nauki. Starą w tym sensie, że wiedza O
mikroprądach wytwarzanych przez komórki nerwowe żywych osobników należała do obszernej
kategorii nauk, których początek ginął w mrokach przeszłości. Wzmianki o niej znajdowały się w
najstarszych zachowanych przekazach...
Mimo to, była także nową nauką, gdyż aczkolwiek o istnieniu mikroprądów w mózgu ludzkim
wiedziano od paru dziesiątków tysięcy lat, to wiedza ta była całkowicie bezużyteczna. Były
czynione próby klasyfikacji fal. mózgowych na typowe dla fazy snu i przebudzenia, stanu spokoju
i podniecenia, dobrego i złego samopoczucia, ale każda z teorii usiłujących uporządkować i
wytłumaczyć te zjawiska dopuszczała mnóstwo wyjątków.
Niektórzy uczeni próbowali wykazać, iż istnieją pewne grupy fal mózgowych, które są
analogiczne do grup krwi, i że decydujący wpływ na ich ukształtowanie mają czynniki zewnętrzne,
czyli środowisko człowieka. Uczeni ci byli zwolennikami koncepcji rasowej i utrzymywali, że
gatunek ludzki dzieli się na dwa podgatunki. Taki pogląd kłócił się jednak z potężnym ruchem
ekumenicznym, związanym z faktem powstania Imperium Galaktycznego - jednostki politycznej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]