X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

działo. Wszyscy dosłownie spijali z jej ust każde
słowo i bez szemrania wykonywali polecenia.
Uwierzyli w jej siłę, w jej wiedzę i dzięki temu
stali się dobrym, zgranym zespołem.
Kim, u diabła, naprawdę była? Bo niby z jakiej
racji córka kowala tak często przebywała na
probostwie? %7łeby wyuczyć się gry na szpinecie?
I przy okazji nauczyć się odbierać poród?
Trzech mężczyzn, kompletnie w tej sytuacji
bezużytecznych, zostało pozostawionych sa�
mym sobie w bawialni, gdzie trwali ze swoim
strachem. Wszyscy trzej znajdowali się na po�
graniczu histerii.
Kiedy drzwi bawialni uchyliły się, trzy blade,
94 Mary Balogh
udręczone twarze zwróciły się natychmiast
w tamtą stronę.
Twarz Debbie natomiast była zarumieniona
i promienna, włosy lekko potargane, cała pulch�
na postać spowita w fartuch szyty na giganta.
Jednym słowem, wyglądała uroczo.
- Już po wszystkim, proszę ojca - powiedzia�
ła, zwracając się do wielebnego Moffatta. - Ma
ojciec... dziecko. Nie wolno mi powiedzieć, czy
to chłopiec, czy dziewczynka. Pańska żona ocze�
kuje ojca.
Wielebny przez kilka chwil stał nieruchomo,
po czym bez słowa opuścił bawialnię.
- Bertie... - Debbie zwróciła ku ukochanemu
oczy pełne łez. - Powinieneś też tam być. Ono
po prostu nagle pojawiło się w rękach Blanche,
najsłodsza istotka, cała mokra, niezadowolona
i rozkrzyczana. Najprawdziwszy człowiek, taki
maciupeńki... Och, Bertie, kochanie... - Rzuciła
się w jego ramiona i rozszlochała się na dobre.
Bertie, wydając z siebie pocieszające pomruki,
rzucił Julianowi znaczące spojrzenie.
- W całym swoim życiu nigdy jeszcze nie
czułem takiej ulgi - powiedział. - Ale jestem
wdzięczny losowi, Debbie, że nie musiałem tam
być. Teraz chodzmy spać. Chyba że jesteś jesz�
cze tam potrzebna1?-
- Nie. Blanche powiedziała, że mogę się już
położyć, choć ona tam jeszcze zostanie. Jest
Gwiazda betlejemska 95
nadzwyczajna, żadna akuszerka nie zrobiłaby
tego lepiej. Przez cały czas podtrzymywała na
duchu mnie i panią Simpkins. Bo pani Moffatt
nie bała się niczego, tylko wciąż przepraszała, że
przez nią nie możemy iść spać. Spać! Och,
Bertie! Jeszcze nigdy nie czułam się tak za�
szczycona! %7łe mnie, prostej i zwyczajnej Debbie
Markle, pozwolono tam być!
- Chodz, chodz już, kochanie, odpoczniesz
sobie... -Wziął Debbie pod ramię i wyprowadził
z bawialni.
Julian, odczekawszy kilka minut, również
udał się do swojej sypialni, zastanawiając się,
która to może być godzina. Przypuszczał, że do
świtu juz niedaleko. W pokoju było ciemno,
świece niepozapalane, cóż się jednak dziwić,
przecież cały dom został postawiony na nogi.
Ktoś jednak napalił w kominku, i to dosłownie
przed chwilą.
Stanął przy oknie. Znieg przestał padać,
chmur było niewiele, ale niebo czarne, do świtu
jeszcze daleko.
Skrzypnęły drzwi. Do pokoju weszła Blanche.
Wyglądała podobnie do Debbie, z tym że o wiele
gorzej. Włosy i ubranie były w kompletnym
nieładzie. Wyglądała na nieludzko zmęczoną
i wyglądała prześlicznie.
- Nie musiał pan na mnie czekać, milordzie.
- Proszę, niech pani podejdzie do mnie,
96 Mary Balogh
Blanche. - Po chwili objął ją ramieniem, a ona
oparła się o niego całym znużonym ciałem.
- Proszę spojrzeć tam, Blanche.
Przez dłuższą chwilę milczeli, oboje wpat�
rzeni w jaśniejącą gwiazdę. Gwiazdę betlejem�
ską, symbol nadziei, gwiazdę przewodnią dla
tych wszystkich, którzy szukają mądrości i sen�
su życia. Julian nie wiedział, czy podczas tych
świąt stał się mądrzejszy, czy pojął sens swego
życia, ale czegoś na pewno się dowiedział, czegoś
się nauczył. Coś posiadł.
- Już Boże Narodzenie - powiedziała cicho.
- Tak... - Pocałował ją w czubek głowy.
- Tak, już Boże Narodzenie. Mają córkę?
- Mają. Nigdy jeszcze nie widziałam tak
szczęśliwych ludzi, milordzie. Ich córeczka przy�
szła na świat w świętą noc. Czy można dostać
cenniejszy podarek?
- Wątpię.
Znów pomilczeli chwilę, po czym Julian za�
pytał:
- Blanche, a gdzie było to probostwo? Blisko
kuzni?
- Tak.
- Pani chodziła do szkoły parafialnej, czy
tak? Uczyła się też grać na szpinecie i odbierać
poród?
- T... tak.
- Blanche! Mam wszelkie podstawy, by
Gwiazda betlejemska 97 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.