[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wrócił tam tylko pan. Dlaczego? Co się stało z bratem?
Bronwyn otworzył i zamknął usta niczym marionetka. Spojrzeniem poszukał pomocy u siostry.
- Dennis zapadł się wtedy pod ziemię. Na trzydzieści lat zniknął bez śladu. A teraz, na to
wygląda, z jakiegoś powodu powrócił. Zmienił nazwisko, otworzył skromne konto bankowe,
przekazał próbkę krwi do banku szpiku kostnego. Co się dzieje, Bron? Domyśla się pan?
- To kompletny absurd! - odparł Bronwyn.
Siostra uciszyła go spojrzeniem. Ale Myron wyczuł coś w powietrzu. Przetrawił to sobie i
naszła go nowa myśl: A jeżeli Leksowie też nie znali odpowiedzi? Jeżeli również poszukiwali
Dennisa?
Kiedy się nad tym zastanawiał, oberwał cios w żołądek. Pięść Granitowego wbiła się tak
głęboko, że kto wie, czy jej kłykcie nie dotknęły obicia kanapy. Myron złożył się, zduszony, wpół i
walcząc o oddech, zwalił się na podłogę. W głowie, która opadła mu na kolana, miał tylko jedną
myśl: powietrza! Potrzebował powietrza!
- Stan Gibbs zna prawdę - zadudnił mu w uszach głos Susan Lex. - Jego ojciec jest podłym
kłamcą, a oskarżenia pozbawione są wszelkich podstaw. Muszę jednak bronić swojej rodziny, panie
Bolitar. Dlatego proszę przekazać panu Gibbsowi, że jeszcze nie poznał cierpienia. To, co go dotąd
spotkało, jest niczym w porównaniu z tym, co zrobię jemu... i panu... jeżeli się nie odczepi.
Zrozumiał pan?
Powietrza! Kilku łyków powietrza! Myronowi udało się nie zwymiotować. Odczekał, podniósł
oczy i napotkał jej wzrok.
- Ani trochę - odparł.
- Wytłumacz panu, Grover - powiedziała Susan Lex i opuściła pokój.
Jej brat po raz ostatni spojrzał na Myrona i wyszedł.
Myron po trochu odzyskiwał oddech.
- Niezły cios z zaskoczenia, Grover - powiedział.
Grover wzruszył ramionami.
- Uderzyłem delikatnie.
- Następnym razem, twardzielu, uderz delikatnie, kiedy patrzę.
- To nic nie zmieni.
- Zobaczymy. - Myron usiadł. - O czym ona, do diabła, mówiła?
- Pani Lex wyraziła się bardzo jasno. Ale ty, jak się zdaje, masz cokolwiek pusto między
uszami, dlatego przypomnę ci jej stanowisko. Nie lubi, jak ktoś wtrąca się do jej spraw. Stan Gibbs,
przykładowo, się wtrącił. I sam widzisz, co go spotkało. Zrobiłeś to samo. Więc zaraz się
przekonasz, co spotka ciebie.
Myron podzwignął się na nogi. Duet w granatowych marynarkach pozostał przy drzwiach.
Granitowy znów zaczął strzelać stawami.
- Posłuchaj uważnie - powiedział. - Złamię ci nogę. A potem wywleczesz stąd swoją żałosną
dupę i ostrzeżesz Gibbsa, że jeżeli znów zacznie węszyć, załatwię was obu. Są pytania?
- Tylko jedno. Czy łamanie nóg nie trąci banałem?
Grover uśmiechnął się.
- Nie w moim wykonaniu.
Myron rozejrzał się po pokoju.
- Stąd nie ma ucieczki, przyjacielu.
- A kto ucieka? - odparł Myron i znienacka pochwycił ciężką kryształową rzezbę.
Granatowe Marynarki sięgnęły po pistolety, a Granitowy zrobił unik. Ale Myron nie miał
zamiaru z nimi walczyć. Podniósł rzezbę, obrócił się jak dyskobol i cisnął marmurową podstawą w
taflę okna. Szyba rozprysła się z hukiem.
W tej samej chwili padły strzały.
- Na podłogę! - krzyknął.
Granatowe Marynarki posłuchały go. Zanurkował. Pociski świstały dalej. Snajperski ogień.
Jedna strąciła górne oświetlenie. Druga trafiła w lampę.
Wina to ucieszy - pomyślał.
- Chcecie żyć, nie wstawajcie! - zawołał.
Strzały ustały. Jeden z ochroniarzy zaczął się podnosić. W tej samej chwili zaśpiewała kula, o
mały włos nie robiąc mu przedziałka. Padł jak długi, rozpłaszczając się na puszystym dywanie.
- Wstaję - powiedział Myron. - Wychodzę. Radzę wam pozostać na podłodze. Grover?
- Tak?
- Przekaż przez radio tym na dole, żeby mnie przepuścili. Jeżeli przetrzymają mnie za długo,
mój przyjaciel pewnie wrzuci tu granaty.
Granitowy zadzwonił. Nikt się nie poruszył. Myron wstał. Mało brakowało, żeby wychodząc,
zagwizdał.
26
Gdy zapukał do drzwi domu Stana Gibbsa, biła północ.
- Przejdzmy się - powiedział.
Gibbs rzucił papierosa na ziemię i zgasił go butem.
- Lepiej się przejedzmy - odparł. - Federalni mają wzmacniacze dalekiego zasięgu.
Wsiedli do forda taurusa Myrona, alias laskowozu. Stan Gibbs włączył radio i zaczął wędrować
po stacjach. Zatrzymał się na reklamie heinekena. Czy kogoś obchodziło, że to piwo sprowadza
Van Munchin and Company?
- Ma pan podsłuch, Myron?
- Nie.
- Ale FBI rozmawiało z panem. Kiedy pan ode mnie wyszedł.
- Skąd pan wie?
- Zledzą mnie. - Gibbs wzruszył ramionami. - Stąd logiczny wniosek, że powinni pana
przesłuchać.
- Co pana łączy z Dennisem Leksem? - spytał Myron.
- Już panu powiedziałem. Nic.
- Dziś wieczorem przyjechał po mnie wielki byk nazwiskiem Grover. On i Susan Lex udzielili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]