[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawo poszukiwać tej kobiety.
 Ale nam nic o niej nie powiedziałeś.
 To prawda. Jeśli chcecie na tej podstawie zerwać naszą umowę, z przyjem-
nością wezwę swojego adwokata.
 Przyłapaliśmy cię na kłamstwie.
 Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy.
 Daj spokój tej kobiecie, Jack, i uwolnij jej ojca.
 Zastanowię się nad tym.
 Nie. Zaraz wydasz odpowiednie polecenia.
Domek letniskowy okazał się nowym, trójkondygnacyjnym segmentem w dłu-
gim ciągu identycznych budynków, stojących przy świeżo wykończonej ulicy
wzdłuż plaży. Pazdziernik zaliczał się już do martwego sezonu turystycznego,
toteż większość z nich wyglądała na opuszczoną. Sandy ustawił auto tuż za ele-
gancką limuzyną z numerami rejestracyjnymi stanu Luizjana, zapewne pocho-
dzącą z wypożyczalni. Słońce wisiało nisko nad horyzontem, ukośne promienie
wzbudzały setki odblasków na lekko sfalowanej powierzchni zatoki. Na plaży
220
nie było żywej duszy, na horyzoncie nie odcinał się ani jeden żagiel. McDermott
wbiegł po schodkach na taras, okrążył róg domu i stanął przed wejściem.
Leah szybko zareagowała na pukanie, otworzyła drzwi i uśmiechnęła się lek-
ko  widocznie miała nadzwyczaj pogodne usposobienie, gdyż okoliczności ich
spotkania w żadnej mierze nie dawały powodów do radości.
 Wejdz, proszę  rzekła, wpuszczając go do środka.
Starannie zamknęła za nim drzwi i poprowadziła do salonu, który przypo-
minał hangar. Trzy ściany stanowiły panoramiczne okna, pośrodku czwartej stał
olbrzymi kominek.
 Aadnie tu  mruknął, łowiąc w nozdrza aromatyczne zapachy dolatujące
z kuchni. Przez Patricka musiał tego dnia zrezygnować z lunchu.
 Chcesz coś zjeść?  zapytała Pires.
 Umieram z głodu.
 Szykuję właśnie kolację.
 Cudownie.
Podłoga z desek w przejściu do jadalni zaskrzypiała pod jego ciężarem. Na
stole stało duże kartonowe pudło, obok leżały poukładane w stosiki dokumenty.
Leah pracowała. Przechodząc obok, rzuciła:
 To materiały dotyczące Aricii.
 Kto je zgromadził?
 Oczywiście Patrick.
 Były gdzieś ukryte przez ostatnie cztery lata?
 Owszem, w wynajętym pomieszczeniu w Mobile.
Jak zwykle Pires odpowiadała krótkimi zdaniami, z których każde rodziło dal-
sze pytania. Sandy miał wielką ochotę wyrzucić je z siebie jednym tchem.
 Zajmiemy się tym pózniej  uprzedziła go, lekceważąco machnąwszy rę-
ką.
Obok zlewu w kuchni, na desce do krojenia leżał cały pieczony kurczak.
W półmisku czekała parująca mieszanina brunatnego ryżu z duszonymi jarzy-
nami.
 Jedzenie będzie dosyć proste  uprzedziła.  Po prostu nie umiem się
poruszać w nie swojej kuchni.
 Pachnie wspaniale. Czyj to dom?
 Nie wiem. Wynajęłam go w biurze pośrednictwa, na miesiąc z góry.
Zajęła się porcjowaniem kurczaka, Sandy ego zaś poprosiła, żeby nalał wina,
wyśmienitego kalifornijskiego  Pinot Noir . Usiedli przy niewielkim stole w ja-
dalni, skąd roztaczał się malowniczy widok na słońce zachodzące nad zatoką.
 Na zdrowie  powiedziała, unosząc kieliszek.
 Za Patricka  odparł Sandy.
 Właśnie, za Patricka.
221
W przeciwieństwie do Brazylijki, która chyba nie była głodna, McDermott
szybko nałożył sobie porcję pieczeni i z przyjemnością począł zajadać.
 Jak on się czuje?  zapytała po chwili.
Pospiesznie przełknął kęs kurczaka, żeby nie narażać jej na przykre widoki,
popił odrobiną wina i otarł usta serwetką.
 Bardzo dobrze. Rany goją się prawidłowo. Wczoraj badał go chirurg pla-
styczny i orzekł, że nie będą potrzebne żadne przeszczepy skóry. Blizny pozostaną
jeszcze przez parę lat, lecz ostatecznie powinny zniknąć. Pielęgniarki przynoszą
mu wypieki, sędzia dokarmia go pizzą. Co najmniej sześciu uzbrojonych ludzi
strzeże więznia w dzień i w nocy. Rzekłbym, że powodzi mu się wyjątkowo do-
brze, jak na człowieka oskarżonego o morderstwo z premedytacją.
 Wciąż odwiedza go sędzia Huskey?
 Tak, Karl Huskey. Znasz go?
 Nie, ale dużo o nim słyszałam. Byli dobrymi przyjaciółmi. Patrick powie-
dział kiedyś, że gdyby został schwytany i postawiony przed sądem, to bardzo by
chciał, żeby rozprawie przewodniczył właśnie Huskey.
 Zamierza zrezygnować ze stanowiska  odparł Sandy, dodając w myślach,
że to niezbyt fortunna sytuacja dla Lanigana.
 Nie będzie mógł poprowadzić sprawy Patricka, prawda?
 Nie. Wkrótce powinien się wycofać.
Włożył do ust znacznie mniejszy kęs mięsa, zwróciwszy uwagę, że Leah na-
wet nie tknęła do tej pory sztućców. Trzymała wysoko przy policzku kieliszek
z winem i spoglądała w zamyśleniu na rozświetlone wszystkimi odcieniami czer-
wieni niebo za oknem.
 Przepraszam. Zapomniałem spytać o twego ojca.
 Nie ma żadnych nowych wiadomości. Trzy godziny temu rozmawiałam
z bratem. Porywacze wciąż nie dali znaku życia.
 Bardzo mi przykro, Leah. %7łałuję, że nie mogę ci w żaden sposób pomóc.
 Ja też nie mogę mu pomóc i to mnie przeraża. Nie mogę ani wrócić do
domu, ani też zostać tutaj.
 Przykro mi  powtórzył, nie znajdując innych słów pocieszenia.
Zapadło milczenie. Sandy zdobył się na odwagę i nałożył sobie porcję ryżu
z jarzynami.
 Mhm, to jest wspaniałe  mruknął.  Naprawdę wyśmienite. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl