[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie wiedzą, mają szansę uratować swój związek.
Jesteś tego pewna?
Ja to wiem z doświadczenia.
Przez chwilę siedziały w milczeniu. Pierwsza odezwała się
starsza z nich.
Nie odwracaj się od czegoś, co może być takie piękne,
kochanie.
Liz powoli skinęła głową.
Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.
Kątem oka spostrzegła, że Joe idzie w ich stronę ze
szklaneczkami ponczu. Serce zabito jej mocno, ale nie czuła już
dawnego lęku. Tak jakby rozmowa z jego matką utorowała jej
drogę i skierowała ku czemuś, czego jeszcze nie znała. Strach
zniknął, jakby ktoś stanowczym gestem rozgarnął mrok. Liz
stanęła w pełnym świetle. Nie bała się. Nie bata się niczego.
ROZDZIAA DZIESITY
A któż to?
Otworzyła drzwi i spojrzała na stojącego w progu gościa.
Przepraszam, że wpadam bez telefonu. Joe nie wyglądał na
zmieszanego. Na jego twarzy malowała się radość, że ją widzi.
Nie wiedział, że można za kimś tak tęsknić.
A ona? Czy się cieszy? Tak, i nie zamierza tego kryć.
Właśnie miałam do ciebie dzwonić powiedziała.
Uśmiechnął się szeroko.
%7łeby mnie znowu skarcić? Liz skrzywiła się.
Nigdy mi nie wybaczysz. A przecież cię przeprosiłam.
Zastanowię się. Dlaczego chciałaś do mnie dzwonić?
W piątek urządzamy przyjęcie dla wolontariuszy. Dyrekcja
doceniła nasz program i będziemy kontynuować akcję. Mam
nadzieję, że przyjdziesz.
A ty? Wezmiesz w tym udział? Liz przytaknęła.
Tak. Personel ma przygotować poczęstunek. Chcemy wam
podziękować.
Jak mógłby nie skorzystać z okazji?
Przyjdę na pewno.
Od wesela Nicka minęły dwa dni. Nie mógł sobie znalezć
miejsca i słusznie założył, że kiedy ją zobaczy, odzyska spokój.
Przynajmniej na razie.
Wejdz, proszę. Liz usunęła się, robiąc przejście i Joe z
uszczęśliwioną miną wśliznął się do środka. Właśnie zrobiłam
sałatkę. Zostaniesz na kolacji, jeśli usmażę mięso?
Zostałby u niej nawet gdyby kolacja miała się ograniczyć do
samego zielska. Przecież szedł do niej z nadzieją, że go zaprosi.
Na ślubie Nicka świetnie się rozumieli, a po rozmowie z jego
matką Liz zrobiła się jakaś inna, bardziej odprężona, jakby coś się
zmieniło. Bardzo mu się podobała właśnie taka.
Wyglądasz na zdyszanego. Napijesz się piwa?
Z przyjemnością.
Przyjemność tę wydatnie zwiększył widok jej bioder, które
ukazały się w całej krasie, kiedy Liz pochyliła się nad lodówką.
Joe chrząknął i odwrócił wzrok.
Co słychać w pracy? spytała, podając mu puszkę. Jak na
dyrektora wyglądasz bardzo przystępnie. Jak tam twoje ludzkie
zasoby?
Na wyczerpaniu. Komicznie wzniósł oczy do sufitu. Liz
wskazała mu kanapę.
Usiądz sobie wygodnie i opowiedz siostrze Liz, co ci dolega.
Już ona znajdzie na to jakieś lekarstwo.
Joe nie kazał sobie tego powtarzać. Poszedł za nią do salonu i
ulokował się na sofie. Liz usiadła obok. Ujął jej dłoń, a ona nie
tylko mu jej nie wyrwała, ale nawet lekko uścisnęła. Natychmiast
zapragnął ją pocałować. Nie zrobił tego jednak, nie chcąc jej
spłoszyć.
No to opowiadaj zachęciła go wesoło. Co tak wyczerpało
twoje zasoby?
Nic szczególnego. Musiałem wesprzeć moralnie kolegę, który
się rozwodzi. Nie mogą dogadać się z żoną w sprawach
finansowych. Byłem świadkiem na ich ślubie, a teraz jestem
świadkiem tego, jak wyrywają sobie meble, dzieci, a nawet
domowe zwierzęta.
Liz zrobiła smutną minę.
Bardzo przykre. Jak do tego doszło?
Poważna różnica charakterów sentencjonalnie odparł Joe.
Tak to się oficjalnie określa. Innymi słowy, państwo po prostu
przestali się kochać.
A czy kiedykolwiek naprawdę się kochali?
Jej pytanie zaskoczyło go. Nagle zdał sobie sprawę, że nie
potrafi odpowiedzieć. Bill i Jenmfer zakochali się w sobie w
szkole. Długo ze sobą chodzili i wreszcie Jennifer postawiła
Billowi ultimatum: albo się żeni, albo fora ze dwora. Chciała mieć
dom, rodzinę i dzieci. Joe uważał, że Bill nie kochał jej, po prostu
nie chciał zostać sam.
Dobre pytanie odparł po dłuższej chwili. Ale tylko oni
sami mogą na nie odpowiedzieć. A dlaczego pytasz?
Przypomniałam sobie, co mi mówiła twoja matka. Joe wydał
przeciągłe westchnienie.
Zapomniałem cię ostrzec przed Ho. Nie zawsze trzeba jej
słuchać. To jej wina, że Nick i Abby są teraz razem.
Wina? obruszyła się Liz. Co ona takiego zrobiła?
Kiedyś Nick i Abby postanowili pojechać w góry. Mamy tam
mały domek. Mama uroczyście nam oświadczyła, że
wydziedziczy każdego członka rodziny, który w tym samym
czasie ośmieli się postawić stopę w promieniu kilku kilometrów.
I co? Nikt im nie przeszkodził?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]