[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niezdolna mówić dalej. Bała się, że zupełnie się rozklei.
- Umowa zawarta? Idz, pewnie chcesz porozmawiać z Danem. Przypuszczam, że jest w stajni.
Prudence wyszła z pokoju, nic prawie nie widząc. Potrzebowała chwili, żeby się opanować.
Usiadła na kamiennej ławce i rozpłakała się na dobre. Nie wątpiła, że za tą cudowną propozycją stał
Wentworth. Musiała przyznać sama przed sobą, że to najlepszy ze wszystkich znanych jej ludzi.
W końcu otarła łzy z twarzy i poszła do stajni. Tam zobaczyła Dana, który klęczał obok zrebaka,
a Wentworth przyglądał się temu z uśmiechem.
Dan nie od razu zauważył Prudence i dopiero kiedy lord ją pozdrowił, zerwał się na równe nogi.
- Odchodzimy zaraz? - zapytał z rozdzierającym serce smutkiem.
- Mam dla ciebie niespodziankę. Nigdzie nie odchodzimy. - Prudence spojrzała na Wentwortha. -
To pana zasługa, prawda?
Dan przerwał jej, nie czekając na jego odpowiedz:
- To znaczy, że tu zostajemy? Prady, to niemożliwe...
- Tak, zostajemy. Lady Brandon chce, bym jej pomagała.
- Zgodziłaś się? - Lord Wentworth patrzył na nią z radością w oczach.
- Tak, sir. Mam pomagać w korespondencji i... skatalogować książki w bibliotece.
- Co za ulga! Tak się martwiłem biblioteką!
- Jakoś nic pan o tym nie mówił. - Prudence roześmiała się w odpowiedzi, zdecydowana jednak
dać mu do zrozumienia, że wie, jaki jest prawdziwy stan rzeczy.
- Miałem inne sprawy na głowie. - Lekko oparł ręce na jej ramionach. - Cieszę się, że
postanowiłaś zostać. To najmądrzejsza rzecz, jaką mogłaś zrobić. Chciałbym, żebyś się u nas dobrze
czuła.
- Proszę się o to nie obawiać. Nasza sytuacja odmieniła się jak w bajce i jesteśmy z Danem bardzo
wdzięczni.
- Odwróciła się do stojącego obok niej chłopca.
- Co powinieneś powiedzieć lordowi Wentworthowi? Dan ujął dłoń lorda.
- Podoba mi się tutaj, sir. To wspaniale, że jest pan naszym przyjacielem. Czy mogę powiedzieć
Samowi?
- Pewnie się ucieszy, że nie straci swojego pomocnika - z uśmiechem odrzekł chłopcu Sebastian,
a potem spojrzał na Prudence i zauważył, że drżą jej wargi. - Głowa do góry, moja mała bohaterko!
Chyba nie chcesz się zamienić w fontannę. Gdzie się podziała moja przyjaciółka o lwim sercu? -
Delikatnie przytulił ją do siebie. - Obiecuję, że podczas twojego pobytu w Hallwood nie będę cię bił
więcej niż raz dziennie.
- Często pan bija służbę? - Prudence zmusiła się, by odpowiedzieć na jego żart w tym samym
tonie.
- Bardzo często! Jak brzmi to stare porzekadło? Im częściej się bije kobietę, psa i drzewo
orzecha włoskiego, tym większy z nich pożytek . Spodziewam się, że nie podzielasz tej opinii.
Wciąż jeszcze obejmował ją ramieniem, kiedy nagle zdała sobie sprawę z niestosowności tej
sytuacji. To się mogło zle skończyć. Spłoniona, usiłowała wysunąć się z objęć. Wprawdzie uścisk silnych
ramion był bardzo przyjemny, ale zdążyła się już przekonać, że najbardziej niewinna pieszczota może
doprowadzić do czegoś... ohydnie brutalnego.
Przypomniała sobie, jak się wtedy przestraszyła. Teraz jednakże wydawało się rzeczą naturalną,
że tuliła się do swego protektora i czuła bicie jego serca tuż przy swoim. Miała wielką ochotę zarzucić
mu ręce na szyję...
Zadrżała, opanowana tym nie znanym jej uczuciem. Natychmiast to zauważył, choć opatrznie
zrozumiał przyczynę jej reakcji.
- Zmarzłaś - powiedział. - Nie powinnaś wychodzić na dwór w tak cienkiej sukience. Chodzmy
do mojej matki, na pewno znajdzie dla ciebie coś cieplejszego.
Lady Brandon okazała się przewidująca. Odesławszy syna, zaprowadziła Prudence do
przestronnego pokoju, znajdującego się na pierwszym piętrze w zachodnim skrzydle pałacu.
- To była sypialnia mojej córki. Sophie, odkąd ma dzieci, nieco przytyła i niektóre z jej rzeczy
powinny na ciebie pasować.
- Ależ, proszę pani, być może ona nie będzie z tego zadowolona...
- Nie mów głupstw! To są dziewczęce stroje i moja córka na pewno już nigdy ich nie włoży.
Zachowałam je tylko przez sentyment. Jak ci się to podoba? - Wyciągnęła suknię z małym wycięciem
pod szyją, w ślicznym ciemnozielonym kolorze. Dekolt i rękawy wykończone były falbanką.
- Jest chyba zbyt elegancka - odpowiedziała z wahaniem Prudence. Domyślała się, nie bez racji,
że sukienkę uszyto z drogiego materiału.
- Jest ciepła, a nie chcemy przecież, abyś się przeziębiła. Twoja bawełniana sukienka jest
nieodpowiednia na chłody. A jeśli zima znów będzie tak sroga jak ubiegła? - Hrabina zadrżała na samo
wspomnienie.
Prudence doskonale pamiętała te straszne miesiące. Na poddaszu, gdzie mieszkała, wszędzie
zwisały sople lodu, śnieg zaś był tak głęboki, że z wielkim trudem dochodziło się do stojącej na dworze
ubikacji.
Ta potworna zima zebrała ponure żniwo wśród wygłodzonych i osłabionych dzieci. Tak wiele z
nich nie doczekało wiosny... Spoczywają teraz w ziemi, na pogrążonym w ciszy cmentarzu.
Prudence wiedziała, że jej i Danowi nie grozi już taki los. Wstrząsnęła się jednak na myśl o tym,
co stałoby się z chłopcem, gdyby nie lord Wentworth i jego matka. Stłumiła więc w sobie dumę i nie
protestowała na widok rosnącego stosu ubrań.
Zanim minął ranek, stała się posiadaczką ciepłego wełnianego płaszcza z kapturem i licznych
sukienek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]