[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Naprawdę jestem zimny? - wymruczał prosto w jej rozchylone usta i, nie czekając na
odpowiedz, pocałował ją znowu.
Nie był zimny. Był gorący jak ogień. Kiedy ich usta się połączyły, Hillary ogarnął \ar.
Dzika namiętność dorównała gwałtownością wcześniejszej złości. Tak jakby wszystkie ich
uczucia skrystalizowały się w najczystszej postaci. Wargi Luke'a łapczywie, bez pozorów
delikatności po\erały jej usta. A ona bez wahania oddawała pocałunki. Jej język splatał się z jego
językiem, podejmując miłosny pojedynek.
Zanosiło się na to od kilku dni ... tygodni ... a mo\e nawet lat.
Upłynęło tyle czasu, od kiedy ostatni raz się kochali. Pragnienie było tak silne, \e Hillary nie
potrafIła się dłu\ej opierać. Nie miała siły i nie chciała ju\ walczyć ani z Lukiem, ani ze sobą.
Pragnęła go, dr\ała w jego objęciach, nie ze strachu ani słabości, ale z po\ądania. Kusząco się o
niego ocierała, a jej dłonie błądziły nieprzytomnie po jego plecach, wywołując dreszcz rozkoszy,
który wracał do niej ze wzmo\oną siłą. Kiedy Luke zdjął z niej \akiet, westchnęła z niemą ulgą,
zerwała z jec go ramion skórzaną kurtkę i zaczęła nieporadnie rozpinać guziki koszuli, ani na
chwilę nie octIYwając warg od jego ust.
Szaleństwo. To słowo bez przerwy tłukło się w jej głowie.
Wiła się jak szalona, jak szalona go całowała i rozbierała. Szaleństwo. Jej krew te\ krą\yła w
szalonym tempie. Pod dłonią wyczuwała łomot serca Luke'a. Był ju\ bez koszuli. Hillary
mruczała z rozkoszy, przesuwając dłonią po jego torsie.
Chwilę pózniej le\eli na puszystym dywanie. Hillary nie traciła czasu na zbędne słowa.
Zapominała się w pocałunkach, dr\ąc z po\ądania. Wyczuwała w Luke'u ten sam ogień, kiedy
poło\ył się na niej z głośnym westchnieniem i zamarł w bezruchu.
Po chwili niemal jednocześnie oderwali się od siebie i w przypływie gwałtownego
zniecierpliwienia pozbyli reszty ubrań.
To nie był czas na wyszukaną grę wstępną. To był czas na tłumienie małych ognisk i rozpalanie
wielkich po\arów.
Mrucząc jej imię, Luke pochylil'się nad nią i zaczął całować piersi, od podnó\a wzgórka a\ po
ró\owy wierzchołek, najpierw jedną, potem drugą. Serce Hillary biło gwałtownie, gdy do
zmysłowego szturmu przyłączył się język Luke'a. Prę\yła się, błądziła palcami w jego gęstych
włosach, szepcząc cicho jego imię. Dłoń pieszcząca jej pierś zsunęła się w dół do talii, a potem
po biodrze do uda. Luke zacisnął na nim delikatnie swoje palce. Ta chwila oczekiwania wydała
się Hillary nieznośnie długa. Wierciła się, unosiła biodra, prosząc w myślach Luke'a, \eby
przesunął dłoń w górę.
Skorzystał z zaproszenia i dotknął jej tam, gdzie chciała. Tam, gdzie kiedyś uwielbiała być
dotykana. Z czułością i z ogromną wprawą zaspokajał ka\de jej nie wypowiedziane \yczenie,
wierząc, \e jest jedynym mę\czyzną na świecie, który ma klucz do skarbu ukrytego za tajemnym,
wilgotnym zamknięciem. Ona to potwierdziła, otwierając się.
Luke podniósł głowę, \eby spojrzeć na Hillary. Ogień, który w niej rozniecił, zapłonął na dobre.
Policzki zaczerwieniły się szkarłatnym rumieńcem, a jej irlandzkie oczy lśniły. Zorientował się,
\e porwała ją naj wy\sza, nieuchronna fala rozkoszy.
Luke poczuł, \e i jego samokontrola spala się jak sztormowa zapałka. Przewrócił się na bok i
sięgnął do kieszeni spodni, z których wyjął foliową paczuszkę. Sekundę pózniej le\ał przy niej
znowu.
Hillary powitała jego powrót z otwartymi ramionami. Jej dłonie ześliznęły się w dół po jego
plecach i uległy magii odwiecznego tańca miłości - dotykając, całując, pieszcząc. Chciała, \eby
Luke ju\ był w niej. Ujęła w dłonie jego pulsującą męskość, torując mu drogę.
- Och, Irlandeczko - wyszeptał jej do ucha i zanurzył twarz we włosach.
Jej ciało pulsowało, zamykając go w przytulnym aksamitnym kokonie. Wycofywał się i krył z
powrotem, jednocześnie odkrywając niebo i piekło. Niebo, gdy czerpał z jej \yciodajnego ciepła,
piekło, bo ciągle powstrzymywał dziką tęsknotę, by natychmiast dotrzeć do samego kresu.
Próbówał panować nad sobą jak najdłu\ej, zwolnić, być delikatnym. Ale Hillary była beztroska,
lekkomyślnie niepohamowana, ponaglała go rytmicznym kołysaniem bioder, unosiła je wysoko,
zachłannie przyjmując wszystko, co miał jej do zaoferowania.
Szaleństwo. Hillary poczuła pierwszy, leciutki dreszcz, który rósł ... pulsował: .. potę\niał. ..
eksplodował i pochłonął ją całkowicie.
Luke znieruchomiał na chwilę i opadł w jej ramiona. Hillary nie miała pojęcia, ile czasu minęło,
nim powoli wróciła do rzeczywistości. Stopniowo opuszczała swój wewnętrzny świat. Czuła
miękki dywan pod sobą, cię\ar męskiego ciała na sobie i jedwabiste włosy Luke' a pod palcami.
Przeczesując opadające mu na kark ciemne kosmyki, rozmyślała o tym, co się zdarzyło. Nie
prze\yła takiej ekstazy od ostatniego razu, kiedy była z Lukiem cztery lata temu. .
Luke był najcudowniejszym, czułym i hojnym kochankiem, ale Hillary bała się oczekiwać zbyt
wiele, bo kiedyś to zrobiła i popełniła błąd. Poczuła się rozdarta. Rozdarta między nadzieją a
rozczarowaniem.
Le\ała cicho, wyczekując, czepiając się kurczowo nadziei, \e Luke coś powie, jeśli nie słowami,
to choćby jakimś gestem. Ale nic nie mówił.
- Nie ma odwrotu - odezwał się wreszcie, wyczuwając, \e coś jest nie tak, nawet jeśli nie
tozumiał tego zbyt dobrze.
Hillary zdawała sobie z tego sprawę, lecz nie miała się z czego cieszyć.
- Powinniśmy się trochę przespać - wymruczał Luke, kiedy przenieśli się do jego łó\ka w
sypialni. - Jutro będzie wyczerpujący dzień.
- To prawda. Jutro się przeprowadzamy - odpowiedziała sennym głosem.
- Zabieramy Angusa i Claire w góry. Wszystko zaplanowałem.
- Co zaplanowałeś? .
- Weekend. Zarezerwowałem dwa pokoje w uzdrowisku.
Angus nigdy nie widział tej części kraju, a ja zgodziłem się słu\yć mu za przewodnika.
- To miło z twojej strony - odparła chłodno, przesuwając się na sam brzeg ogromnego łó\ka. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl