[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uzbrojona, opancerzona ciężarówka może zniknąć? A dlaczego nie? Rozmiar nie ma najmniejszego
znaczenia. Jeśli można zrobić coś takiego ze świniozwierzem, dlaczego nie z ciężarówką? Iluzja
wspiera i wzbogaca rzeczywistość. Jeśli poprawnie zaaranżowana, magia jest wielce przekonująca,
ponieważ to publiczność sama oszukuje swoje zmysły.
Przemierzyłem całe biuro w poszukiwaniu papieru. Kiedy znalazłem kartkę, zacząłem szkicować
plan mistyfikacji, która miała przyćmić wszelkie iluzje. Kilka godzin pózniej miałem już gotowe
niemal wszystko... tylko że padałem już na twarz i spałem na siedząco przy biurku. Dość! Wiedziałem
dokładnie, co trzeba zrobić. Główne założenia planu były jasno sprecyzowane. Nad szczegółami
mogłem popracować rano, po dobrym i zdrowym śnie. Nastawiłem alarm w zegarku, doczołgałem
się do łóżka i zapadłem w głęboki sen.
Znił mi się wielki owad, który usiadł mi na ręce i brzęczał groznie. Potem otworzył potężną
paszczę i zabrzęczał jeszcze głośniej...
Obudziłem się. Ziewnąłem szeroko i wyłączyłem alarm. Za dziesięć minut północ. Chlapnąłem
trochę zimnej wody na twarz i szybko się ubrałem. Wyskoczyłem na ulicę, by znalezć się z dala od
wszelkich budynków. Na tej planecie jest zbyt wiele wykrywaczy i podsłuchów, by ryzykować.
Wiedziałem, że mój pracodawca z powodzeniem używał takiego sprzętu. Ten dom także z pewnością
był nim naszpikowany. Stanąłem na środku drogi i wystukałem numer, który podał mi Bolivar.
Telefon zadzwonił ze dwadzieścia razy i w końcu się poddałem.
- Nie martw się, Jim - pocieszałem sam siebie. - Coś się tam stało ważnego i nie mógł czekać na
telefon. To twardy chłopak, poradzi sobie. Trzeba spróbować znów za dwanaście godzin.
Po tej nieudanej próbie kontaktu nie mogłem już jednak zasnąć mimo zmęczenia.
Więc do rana, zanim przyjechał Kaizi, dopracowałem wszystkie szczegóły. Wykonałem projekt
potrzebnej konstrukcji, jak również listą niezbędnych materiałów. Wyłożyłem przed nim swoje
notatki.
- Tu jest lista wszystkiego, czego będę potrzebował, żeby zastawić pułapkę. Im szybciej to
dostanę, tym szybciej ty będziesz miał tę ciężarówkę.
Przejrzał kartki, przybierając coraz bardziej zakłopotaną minę.
- Co to wszystko ma znaczyć? Siedemset pięćdziesiąt metrów kwadratowych ekranu
antymikrofalowego. Cztery multimegawa-towe projektory holograficzne, lekka ciężarówka, dykta,
sproszkowane aluminium, opiłki żelaza.... Co masz zamiar zrobić z tym wszystkim?
- Napad stulecia. Załatwisz mi to, czy będziemy teraz dyskutować? Ale w takim razie nie zdążymy
na czas. Zastanów się.
Czułem, jak jego oczy wiercą mi dwie dziury w czaszce. Spokojnie obcinałem paznokcie u rąk,
potem strzepnąłem skrawki z koszuli. Pierwsze rozdanie wygrałem.
- Jeśli próbujesz grać ze mną w jakieś gierki di Griz...
- Zapewniam cię, że nie. Zdobądz dla mnie te materiały, a ja zdobędę dla ciebie forsę. I jeszcze
jedno ważne pytanie. Czy ta część planety, to miasto... Jak wy je właściwie nazywacie?
- Słoneczne Miasto nad Morzem.
- Zlicznie. Czy to miasto i otaczająca je okolica są pod obserwacją satelitarną?
- Cała ta planeta jest pod satelitarną obserwacją. Cokolwiek zrobisz, będzie dostrzeżone. Każdy
moment namierzony i zarejestrowany.
- Dobrze. To mi właśnie pasuje. Chcę, żeby dobrze się przyjrzeli temu, co ich zdaniem się stanie.
To odwróci ich uwagę. Zanim odkryją, co się stało naprawdę, my już dawno opuścimy miejsce
przestępstwa. Gdzie jest Igor?
- Zpi w ciężarówce.
- Obudz go. Poślij go z powrotem. Niech zakupi wszystko, czego potrzebuję i przywiezie tutaj. Nie
muszę chyba przypominać o dokonaniu zakupów w różnych miejscach, żeby żaden sprzedawca nie
nabrał podejrzeń? Ciężarówkę kupię tutaj. Nie bój się, nie doprowadzę tu nikogo.
Po jeszcze jednym świdrującym czaszkę spojrzeniu wziął telefon i wezwał Igora.
- Zaraz tu będzie. Zanim przyjdzie, masz trochę czasu, aby wyjaśnić mi, co właściwie planujesz.
- Już się robi - odparłem ochoczo, rozkładając przed nim diagram. - Jak każda magia, jest to
niezwykle proste, jeśli ktoś ci wytłumaczy, jak działa.
- Tak, wierzę, że twój plan może się powieść - Kaizi uśmiechał się szeroko, kiedy Igor do nas
podszedł.
- Wiesz, to się musi udać, Jim. - Nagle jego uśmiech znikł. - Zbyt wiele masz do stracenia, aby
pozwolić sobie na błędy.
Nie skomentowałem tego. Szkoda strzępić języka na te nie kończące się grozby. Poczekałem, aż
Igor wyjdzie, a potem wlałem sobie pierwszego tego dnia drinka.
- Trochę za wcześnie na upijanie się - zauważył Kaizi.
- Może. Ale to nie będzie ostatni. Mam zamiar miło spędzić ten dzień, bo naprawdę ciężka praca
zacznie się dopiero wtedy, gdy Igor wróci ze sprzętem z Fetondlle. Co z ciężarówką?
- Tu na miejscu są dealerzy. Użyj tej karty, którą ci dałem. Jeśli będą problemy z natychmiastową
dostawą, zapłać gotówką. -Podał mi gruby plik banknotów. - Skończysz drinka po powrocie. Mam
lepsze rzeczy do roboty, niż przyglądać się, jak wlewasz w siebie to świństwo.
Kaizi podrzucił mnie do centrum tuż obok dealera maszyn jeżdżących i latających. Patrzyłem, jak
odjeżdża. Miałem jeszcze pół godziny do umówionego czasu rozmowy z Bolivarem. W pobliżu była
restauracja, pusta o tej porze. Usiadłem na patio i zamówiłem drinka. O dwunastej wystukałem
numer. Telefon odpowiedział po drugim dzwonku.
- Bolivar!
Rozległ się szum i trzaski, a potem usłyszałem głos syna.
- Teraz mnie tu nie ma. Ale wszystko jest w porządku. Przez telefon nie chcę wchodzić w
szczegóły. Zadzwoń ponownie o tej samej porze za dwa dni. Na razie.
Coś się działo, a ja nie miałem pojęcia co... Nie było więc sensu się przejmować. Trzeba
wyrzucić zbędne myśli z głowy i skoncentrować się na robocie, która mnie czekała. Skończyłem
drinka i wmaszerowałem do dealera. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl