[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeszcze chwilę stał jak sparaliżowany, aż wreszcie
wystrzelił do góry z okrzykiem radości na ustach.
Potem rzucił się ojcu na szyję, ściskali się i poklepywali,
śmiejąc się i krzycząc na przemian.
Mary z przyjemnością przyglądała się im, z jej ust
nie znikał ciepły uśmiech, a z twarzy wyraz zadowole-
nia i zrozumienia.
Nagle silne męskie ramię zagarnęło ją i pociągnęło
w ich kierunku.
Chodz tu do nas! zawołał Wolf.
Ej, zgnieciecie mnie zapiszczała, gdy znalazła się
pomiędzy nimi.
Kiedy wreszcie wypuścili ją z objęć, poprawiła
włosy i uśmiechnęła się do Wolfa. Pod wpływem tego
uśmiechu, takiego uśmiechu, którym kobieta obdarza
jedynie swojego ukochanego, zrobiło mu się jakoś
ciepło i poczuł, jak topnieje mu serce. Aby pokryć swoje
zakłopotanie, odwrócił się i zaczął rozglądać się za
porzuconymi listami. Jeden z nich leżał na podjezdzie,
drugi zaś niedaleko stodoły.
Naznaczeni 103
Podszedł do syna i jakoś tak bardzo uroczyście
wręczył mu ten zaadresowany do niego.
Zarówno głos Joego, jak i jego dłonie drżały, kiedy
czytał ten list. Najwidoczniej ciągle nie mógł uwierzyć
w swoje szczęście; to wszystko wydarzyło się zbyt
szybko.
Przeniosła wzrok na Wolfa i ze zdziwieniem
zauważyła, że jego twarz nagle przybrała kamienny
wyraz. Nie mogła pojąć, co się z nim stało. Uniósł
nieco głowę, jakby wyczuwał jakieś niebezpieczeń-
stwo, przez chwilę nasłuchiwał, a potem zamarł
w bezruchu.
Dopiero wtedy usłyszała odgłos silnika zbliżającego
się samochodu i już po chwili przed domem Wolfa
zaparkował szeryf.
Clay wysiadł z samochodu.
Witam powiedział, w geście powitania dotyka-
jąc ręką kapelusza.
Szeryf Armstrong... wyszeptała Mary z nieja-
kim niepokojem, gdyż zwykle przyjazne oczy szeryfa
były w tej chwili lodowate i obce.
Co pani tu robi, panno Potter? zapytał z wy-
rzutem.
Ależ... dlaczego pan mnie o to pyta? odcięła się
z oburzeniem, podpierając się rękami pod biodra.
Dajmy temu spokój odezwał się Wolf przejdz
do konkretów, Armstrong.
W porządku, jak sobie życzysz. Jego głos
brzmiał jakoś nieprzyjemnie. Musisz ze mną
104 Linda Howard
pojechać, Mackenzie, na przesłuchanie. Jeśli teraz
odmówisz, wrócę tu z nakazem aresztowania.
Joe stał jak sparaliżowany, przypominał sobie, że
kiedyś miała już miejsce podobna scena. Stracił wtedy
ojca na dwa długie lata. Nie chciał przeżywać takiego
koszmaru jeszcze raz. I pomyśleć, że przed chwilą byli
najszczęśliwszymi ludzmi na świecie.
Wolf zaczął zapinać koszulę.
Mogę wiedzieć, co stało się tym razem?
Porozmawiamy na posterunku...
Porozmawiamy teraz. O co chodzi? powiedział
Wolf tonem nie znoszÄ…cym sprzeciwu.
A więc dobrze zaczął Clay. Dziś rano zgwał-
cono dziewczynÄ™...
I natychmiast pomyśleliście o Indianinie prze-
rwał mu Wolf z wściekłością.
Na razie przesłuchujemy ludzi i jeśli masz alibi, to
nie ma sprawy, zaraz wrócisz.
Mam rozumieć, że przesłuchujecie wszystkich
w okolicy czy tylko Indian?
Czego się ciskasz! Byłeś skazany...
Zapomniałeś już, że to była pomyłka?
Dostałem rozkaz i to wszystko! uniósł się Clay.
Muszę go wykonać.
Szkoda, że wcześniej nie powiedziałeś, że to rozkaz.
Pojedziemy moim samochodem, potem ciÄ™ przy-
wiozÄ™.
Nie, dzięki, wolę pojechać swoim. To na wypa-
dek, gdybyście stwierdzili, że spacerek dobrze mi zrobi.
Naznaczeni 105
Clay zaklął pod nosem i ruszył w stronę swojego
samochodu. Po chwili dał się słyszeć pisk opon, a spod
kół posypał się grad kamieni.
Mary drżała na całym ciele, nie mogąc zrobić ani
kroku, a Joe stał z kamienną twarzą i z zaciśniętymi
pięściami przyglądał się znikającemu za wzniesieniem
samochodowi ojca.
Nie mogą mu tego znowu zrobić wymamrotał
pod nosem nie mogÄ…...
Nie zrobiÄ… tego, zobaczysz, nawet gdybym mu-
siała pójść do samego gubernatora! odezwała się nagle
Mary. PoinformujÄ™ gazety i telewizjÄ™, nie zostawiÄ… na
nich suchej nitki.
Niech pani lepiej jedzie do domu, to nie żarty.
Nie, zostanę tu aż do powrotu twojego ojca.
Uniosła do góry brodę i już wiedziała, że szeryfowi
niełatwo będzie wygrać z nią tę bitwę.
ROZDZIAA SZÓSTY
Było już po dziewiątej, kiedy usłyszeli wreszcie
warkot ciężarówki Wolfa. Obydwoje wybiegli przed
dom. Z jednej strony poczuli ulgÄ™, ale z drugiej, kto
mógł wiedzieć, co oni tam znowu uknuli.
Wysiadł z samochodu, podszedł do nich, spojrzał na
nich niewidzącymi oczami, a potem wszedł do środka.
Wszyscy troje usiedli przy stole.
Dlaczego wciąż jesteś tutaj, dlaczego nie pojecha-
łaś do domu? zwrócił się do Mary z wyrzutem.
Zignorowała to pytanie, wlała do kubka kawę
i postawiła ją przed Wolfem.
Powiedz, co się stało?
Wziął kubek do ręki i wstał z krzesła. Nie mógł
usiedzieć, był zbyt wściekły, czuł, jak mu się w środku
wszystko gotuje. Nie wsadzÄ… go drugi raz do paki.
Prędzej umrze, niż pójdzie do więzienia.
Naznaczeni 107
Wypuścili cię... wymamrotał Joe.
Nie mieli wyjścia, dziewczynę zgwałcono koło
południa, a ja akurat w tym czasie byłem u Wal-
ly ego Rasco, dostarczałem mu dwa konie. Potwier-
dził moje zeznania. Doszli więc do wniosku, że nie
mogłem być jednocześnie w dwóch miejscach naraz
i do tego oddalonych od siebie o ponad sześćdziesiąt
mil.
Gdzie to się stało?
W Ruth. Musiał czekać na nią przed domem
i kiedy wsiadła do samochodu, zaszedł ją od tyłu i kazał
odjechać. Dopiero po jakiejś godzinie rozkazał jej, by
się zatrzymała na poboczu...
Na poboczu? zdziwiła się Mary. Przecież
każdy mógłby ich zauważyć?
Nie wiem. Dziewczyna pamięta tylko tyle, że był
wysoki, nie widziała jego twarzy. A to wystarczyło,
żeby mnie podejrzewać. Jej ojciec był na posterunku
policji i wymachiwał strzelbą. Odgrażał się, że odstrzeli
mi... no, wiesz...
Znów podeptano jego dumę. Trzeba było nie lada
hartu ducha, żeby znieść tyle oskarżeń i wyzwisk,
pomyślała Mary.
I kiedy przyszedł Wally Rasco i oczyścił mnie
z zarzutów, udzielono mi jeszcze przyjacielskiego
ostrzeżenia i wreszcie mogłem opuścić posterunek.
Ostrzeżenia? Jakiego ostrzeżenia?
%7łebym trzymał się z dala od białych kobiet. I to
jest to, co zamierzam zrobić. Jedz więc już lepiej do
108 Linda Howard
domu i nie przychodz tu więcej. Nie możemy się
spotykać, rozumiesz?
Nie myślałeś tak, kiedy przedtem niosłeś mnie do
stodoły? wyrwało się jej, po czym spojrzała na Joego
i zaczerwieniła się, ale już po chwili się pozbierała.
Nie mogę uwierzyć, że zgadzasz się na to, by szeryf
dyktował ci warunki i wyznaczał, z kim możesz się
spotykać, a z kim nie.
Zmrużył oczy i wpatrywał się w nią.
Może tego nie rozumiesz, ale faktycznie to biali
dyktują warunki i nie ma żadnego znaczenia, że
zostałem oczyszczony z podejrzeń. Wszyscy wiedzą,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]