[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zanim go przekonała, \eby opuścił lokal. Awantura nie pozostała bez konsekwencji, bo
straciłam pracę.
Znalazłam się w tarapatach. Za krótko pracowałam w kawiarni, \eby mieć jakieś większe
oszczędności. Pilnie potrzebowałam pieniędzy, a jeszcze bardziej - nowej pracy. Co jednak
będzie, jeśli ojciec w nowym miejscu znowu wywoła awanturę?
Nie, tak nie mo\e być dłu\ej, muszę z nimi porozmawiać. Zadzwoniłam do ojca i
umówiliśmy się w mieszkaniu rodziców. Dla pewności postanowiłam wziąć ze sobą ich
dawnego pakistańskiego przyjaciela, ktoryju\wczesniej stawał po mojej stronie.
196
t zęsto mi potem zadawano pytanie, dlaczego wówczas
-nadal utrzymywałam kontakty z rodziną. W Europie Zachodniej mo\e to nic szczególnego,
jeśli ktoś w wieku osiemnastu czy dziewiętnastu lat a\ tak drastycznie się skłóci ze swoimi
bliskimi. W Pakistanie i w świecie islamu jest jednak zupełnie inaczej. Choć brzmi to
patetycznie, rodzina stanowi tam rzeczywiście podstawową komórkę społeczną, co ju\
ka\demu dziecku daje się wyraznie odczuć. Dzieci pakistańskie większość czasu spędzają w
gronie rodziny. Inny czynnik to \ycie często w wielkiej ciasnocie. Jeśli się przez osiemnaście
lat nie tylko mieszka w tym samym domu, lecz nawet śpi w tym samym pokoju, rodzi się
poczucie bliskości i więzi, których nie mo\na mierzyć zachodnimi kryteriami.
Ja te\ nie byłam wyjątkiem pod tym względem. Ojciec i matka, mimo wszystkich krzywd,
jakie mi wyrządzili, nadal byli dla mnie wa\ni. Chocia\ nie dawałam tego po sobie poznać,
ich grozby głęboko mnie raniły. Chrześcijanka czy
V^i
VII
nie, czułam się nadal ich córką; gdyby się mnie wyrzekli, nie potrafiłabym tak po prostu
rzucić wszystkiego i \yć swoim \yciem. Czegoś by mi brakowało. Takjest jeszcze dzisiaj. To
poczucie bliskości, przynale\ności jest czymś, co trzyma przy \yciu społeczeństwo
pakistańskie, i bardzo trudno mi pogodzić się z myślą, \e ju\ do niego nie nale\ę. Jeszcze dziś
często nachodzi mnie pokusa, by znów nawiązać kontakt z rodzicami. Jedyne, co mnie przed
tym powstrzymuje, to fakt, \e mogłoby to oznaczać dla mnie śmierć.
Właśnie dlatego, \e rodzina w Pakistanie jest taka wa\na, nie przypuszczałam, \eby z ich
strony faktycznie mogło mi coś grozić. To dlatego zdecydowałam się wtedy na spotkanie. O
tym, \e dla mojej rodziny zobowiązania nało\one przez wiarę mają większe znaczenie ni\
więz rodzinna, miałam się przekonać właśnie tego dnia.
Wczesnym popołudniem 2 czerwca 2001 r. weszłam w towarzystwie mojego pakistańskiego
znajomego do mieszkania rodziców. Okazało się, \e moja rodzina te\ nie jest sama. Z
Sarleinsbach przyjechał Ahmad, przyjaciel ojca.
Ta rozmowa będzie trudna, to było pewne. Matka nie zaproponowała nam nawet herbaty,
mimo \e w domu byli goście. Weszliśmy do pokoju. Ledwo usiadłam, otworzyły się drzwi i
wszedł Salman. Salman! Skąd on, na rany boskie, wziął się w Austrii? Dopiero pózniej
miałam się dowiedzieć, \e rodzice go za moimi plecami adoptowali, umo\liwiając mu w ten
sposób przyjazd do Austrii. Nic więc to nie dało, \e się tak gwałtownie broniłam przed
załatwieniem mu wizy.
Spojrzał na mnie bez słowa i usiadł koło Ahmada.
Czy ta historia z chrześcijaństwem jest kłamstwem, które wymyśliłam - chciał się dowiedzieć
ojciec - nową wymówką, \ebym nie musiała wyjść za Salmana.
197
VII
198
Biblia mnie przekonała, \e chrześcijaństwo wyraznie góruje nad islamem -odpowiedziałam.
Matka przera\ona zerwała się z krzesła, ale ojciec ją powstrzymał.
- Natychmiast przestań! Wiesz, co się z tobą stanie, jeśli tak będziesz mówić. Pójdziesz za to
do piekła! - krzyczała.
Wstałam. To wszystko nie miało sensu.
- Sabatino, czy jesteś całkiem pewna, \e chcesz być chrześcijanką? - odezwał się Ahmad,
gdy chciałam wyjść z pokoju. Skinęłam głową, czując, jak wzbiera we mnie strach.
- Wiesz, co według naszej religii z tobą się stanie, prawda?-Milczałam.
- Normalnie dostałabyś trzy dni na zastanowienie - mówił dalej Ahmad. - Dajemy ci dwa
tygodnie. Jeśli nie przyjmiesz na powrót Mahometa, będziemy musieli cię zabić. Nie zmarnuj
tego czasu. Proszę, nie doprowadz do tego, \ebyśmy musieli zrobić to, co wtedy będziemy
musieli zrobić.
Grozba przyszła bez jakiegokolwiek ostrze\enia, tak \e stanęłam jak wryta. Zupełnie nie
wiedziałam, co odpowiedzieć. W tym momencie Salman, który przez cały czas tylko siedział
i przysłuchiwał się w milczeniu, wstał i ruszył do drzwi. Matka potakiwała, gdy ojciec jeszcze
raz powtórzył grozbę.
- Honor rodziny jest wa\niejszy ni\ moje czy twoje \ycie - powiedział. - Kto odwraca się od
naszej wiary, ten zasługuje na śmierć. Wolę raczej sam umrzeć ni\ nadal \ycz tą hańbą. Nie
pozwól, \eby do tego doszło, wróć do wiary.
Zupełnie oszołomiona chwyciłam torebkę i wybiegłam z mieszkania.
W
dziców.
rozpaczy zadzwoniłam do Christiana. Kilkakrotnie mnie ostrzegał, \ebym nie bagatelizowała
reakcji ro-
VII
- Musisz natychmiast iść na policję - powiedział teraz. - To wszystko jest naprawdę
niebezpieczne.
Właśnie do tego nie chciałam dopuścić. Christian jednak nalegał. W końcu zwycię\ył strach o
własne \ycie i ustąpiłam.
Opowiedziałam policjantom moją historię od samego początku - o pierwszych problemach z
rodzicami, o biciu przez matkę, o ucieczce do noclegowni, o podró\y do Pakistanu, o szkole
koranicznej, zaręczynach z kuzynem, o moim przejściu na chrześcijaństwo i wreszcie o tym,
\e właśni rodzice i przyjaciel rodziny gro\ą mi śmiercią.
Muszę przyznać, \e moje opowiadanie brzmiało jak scenariusz trzeciorzędnego scenarzysty.
Miałam osiemnaście lat i, sądząc z tej historii, prze\yłam w tym krótkim czasie znacznie
więcej ni\ przeciętny dorosły człowiek przez całe swoje \ycie. Najgorsze było to, \e
wszystko, co powiedziałam, było prawdą, bo przecie\ sama to prze\yłam.
Policjanci zareagowali natychmiast. Spisali protokoły, telefonowali.
- To teraz aresztujemy pani rodziców i tego Ahmada, dopóki nie zło\ą zeznań - oznajmił ten,
który miał prowadzić moją sprawę. W pierwszej chwili przeraziło mnie to do głębi, ale jaka
inna mo\liwość pozostawała mi w tej sytuacji? Z cię\kim sercem wyraziłam zgodę.
Z najbli\szej budki zadzwoniłam do Christiana, \eby się naradzić, co mam teraz zrobić. Nie
miałam odwagi wrócić do mieszkania, bo nie wiedziałam, czy mój ojciec ju\ tam , czasem na
mnie nie czeka. Christian był w domu, ale był gotów się ze mną spotkać na przystanku
tramwajowym niedaleko mieszkania swoich rodziców.
Gdy przyszłam, jego jeszcze nie było. Zapadła noc i lało jak z cebra, usiadłam więc pod
wiatą. Byłam zupełnie bezradna. Co mam teraz zrobić? Iść do rodziców, prosić o wy-
>C 199
VII
baczenie, przekonywać, \e jestem przyzwoitą muzułmanką? śe tylko udawałam konwersję?
A mo\e nawet, \e jestem gotowa wyjść za Salmana? Wykluczone! Zupełnie zrozpaczona
siedziałam na przystanku pod domem Christiana, a on nie przychodził i nie przychodził. Po
trzech kwadransach poszłam do najbli\szej budki i jeszcze raz do niego zadzwoniłam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl