[ Pobierz całość w formacie PDF ]
z całą pewnością nie został pokonany. Nie można tu w żadnym razie mówić o szczęśliwym
zakończeniu. A Baudelaire'owie nie mogą wrócić do domu z pouczającym morałem, z tego
choćby powodu, że nie mają domu, do którego mogliby wrócić. Dom Ciotki Józefiny spadł
przecież do jeziora, a z prawdziwego domu Baudelaire'ów - tego, w którym mieszkali z
rodzicami - została kupka popiołów na pustej działce, więc nie mogli tam wrócić, choćby nie
wiem jak chcieli.
Ale nawet gdyby mieli dokąd wracać, nie umiałbym wam powiedzieć, jaki jest morał
tej historii. W niektórych opowieściach łatwo dostrzec morał. Na przykład z bajki o trzech
niedzwiadkach wynika morał: Nigdy nie włamuj się do cudzego domu . Z bajki o Królewnie
Znieżce wynika morał: Nigdy nie jedz jabłek . A z pierwszej wojny światowej wynika
morał: Nigdy nie dokonuj zamachu na arcyksięcia Ferdynanda . Ale Wioletka, Klaus i
Słoneczko, którzy siedzieli na przystani, patrząc, jak nad Jeziorem Azawym wstaje słońce, na
próżno głowili się, jaki właściwie morał wynika z ich pobytu u Ciotki Józefiny.
Wyrażenie zaświtało im , którego za chwilę użyję, nie ma nic wspólnego z blaskiem
wschodzącego słońca, który z wolna ogarniał Dok Damoklesa. Zaświtało im znaczy po
prostu: coś zrozumieli . Patrząc, jak przystań powoli zapełnia się ludzmi i zaczyna się nowy
pracowity dzień, sieroty Baudelaire zrozumiały coś bardzo dla siebie ważnego. Zaświtało im,
że w przeciwieństwie do Ciotki Józefiny, która żyła w domu na urwisku smutna i samotna,
oni troje mieli siebie nawzajem: mogli się pocieszać i wspierać w swoim nieszczęśliwym
życiu. I chociaż dzięki tej myśli nie poczuli się ani całkiem bezpieczni, ani całkiem
szczęśliwi, to przynajmniej zaczęli się wzajemnie doceniać.
- Dzięki, Klaus, że rozszyfrowałeś list - powiedziała z szacunkiem Wioletka. - Dzięki,
Słoneczko, że wykradłaś klucze do przystani. Gdyby nie wy, Hrabia Olaf już miałby nas w
garści.
- Dzięki, Wioletko, że pomyślałaś o miętówkach, żebyśmy mogli zyskać na czasie -
rzekł z szacunkiem Klaus. - Dzięki, Słoneczko, że w odpowiednim momencie przegryzłaś
drewnianą nogę. Gdyby nie wy, byłoby już po nas.
- Pilums - pisnęło z szacunkiem Słoneczko, a brat i siostra Słoneczka natychmiast
pojęli, że dziękuje ono Wioletce za wynalezienie urządzenia sygnalizacyjnego, a Klausowi za
śledzenie mapy i pilotowanie żaglówki do Skisłej Groty.
Przytulili się do siebie z uznaniem i słabe uśmiechy rozjaśniły ich zmartwione buzie.
Mieli siebie nawzajem. Nie jestem pewien, czy Baudelaire'owie mieli siebie nawzajem jest
morałem tej historii, ale im trojgu taki morał w zupełności wystarczał. Mieć siebie nawzajem
w zamęcie nieszczęśliwego życia to było tak, jak mieć żaglówkę w zamęcie huraganu. Sieroty
Baudelaire poczuły, że mają naprawdę wielkie szczęście.
LEMONY SNICKET
urodził się wcześniej od was i zapewne wcześniej od was umrze. Jako uczony znawca
analizy retorycznej, pan Snicket od siedmiu lat bada dzieje sierot Baudelaire. Jego odkrycia
publikuje na bieżąco wydawnictwo Egmont.
Możecie go odwiedzić na stronie internetowej
http: //www. harperchildren. com lnicket/
lub wystać e - mail na adres:
lsnicket@harpercollins. com
BRETT HELQUIST
urodził się w Gandano w stanie Arizona, dorastał w Orem w stanie Utah, a obecnie
mieszka w Nowym Jorku. Odkąd uzyskał dyplom licencjata sztuk pięknych Brigham Young
University, ilustruje książki. Jego prace drukowane były w wielu pismach, między innymi w
Cricket i New York Times .
Do Szanownego Wydawcy,
Piszę do Pana z ratusza w Paltryville, gdzie udało mi się nakłonić burmistrza, aby
mnie wpuścił do urządzonego w kształcie. oka gabinetu Doktor Orwell celem
dokładniejszego zbadania, co działo się z sierotami Baudelaire, gdy mieszkały w tej okolicy.
W przyszły piątek w północno - zachodnim krańcu parkingu Obserwatorium Orion
zaparkuje czarny dżip. Proszę się do niego włamać. W schowku na rękawiczki znajdzie Pan
mój opis ostatniego przerażającego epizodu z życia sierot Baudelaire, zatytułowany TARTAK
TORTUR, a ponadto garść informacji a hipnozie, maskę chirurgiczną oraz sześćdziesiąt
osiem opakowań gumy do żucia. Dołączyłem też plan konstrukcyjny maszyny do szczypania,
który może się przydać panu Helquistowi w sporządzeniu ilustracji.
Proszę pamiętać, że jest Pan moją ostatnią nadzieją na to, że losy sierot Baudelaire
zostaną wreszcie ujawnione światu.
Z poważaniem
Lemony Snicket
Drogi Czytelniku!
Jeżeli nie czytałeś jeszcze żadnej książki o sierotach Baudelaire, to przed
przeczytaniem następnego zdania dowiedz się jednego: Wioletka, Klaus i Słoneczko to dzieci
grzeczne i inteligentne, ale ich życiem - co stwierdzam z żalem - rządzi pech i nieszczęście.
Wszystkie historie o trójce Baudelaire'ów są smutne i przygnębiające, ale ta, którą trzymasz w
ręku. jest chyba najgorsza.
Jeżeli nie gustujesz w opowieściach, w których występuje huragan, urządzenie
sygnalizacyjne, głodne pijawki, chłodnik ogórkowy, brutalny łotr i lalka imieniem Panna
fenny - to książka ta najprawdopodobniej w pędzi cię w czarną rozpacz.
Ja zamierzam dalej spisywać tragiczne dzieje sierot Baudelaire, gdyż takie jest moje
zadanie. Ty jednak zdecyduj sam, czy potrafisz znieść tę ponurą historię.
Z poważaniem
Lemony Snicket
[ Pobierz całość w formacie PDF ]