[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jasnowidząca Tam-sin pochodzi spod odległego Yervash i gotowa jest spełnić każde twoje
życzenie.
- Każde moje życzenie? - Wyciągnąwszy z wysiłkiem szyję, stary baron uważnie przyjrzał się
młodej kobiecie w długiej szacie malowanej w kwiaty, stojącej spokojnie obok Isembarda. - Długo
będzie musiała zaczekać, jeżeli rzeczywiście gotowa jest to zrobić... Przynajmniej do jutrzejszego
wieczora, jeśli istotnie jest tak wspaniałą uzdrowicielką!
%7łartowi, wypowiedzianemu z pospolitym, wschodnim akcentem, towarzyszyło pełne złości
spojrzenie po zgromadzonych w komnacie ludziach. Reakcją na to były ostrożne, uprzejme
śmiechy porucznika i paru wyższych rangą zauszników barona.
- Podejdz, dziecko. Stań w blasku ognia, bym mógł ci się przyjrzeć bez wykręcania mojego
nadwerężonego podczas bitew karku. Oho, naprawdę jesteś jeszcze dzieckiem! - wykrzyknął
Einholtz, gdy Tamsin w milczeniu spełniła jego polecenie. - Isembard dobrze zna mój gust. Nic
dziwnego, od lat sprowadza mi do łoża mnóstwo ślicznotek, by ogrzewały me stare kości.
- Wasza wysokość, chciałbym przypomnieć, że ta dziewczyna nie jest żadną nierządnicą. To
osławiona uzdrowicielka, czarodziejka niezrównanej biegłości...
- Tak, tak, wiem! - przerwał niecierpliwie Einholtz, zbywając protest Isembarda machnięciem
obrzmiałej dłoni. - Nazywasz się Tamsin, prawda? Twoja sława dotarła do mnie nawet w tej głuszy,
chociaż nie przywiązuję wielkiej wagi do rozdmuchiwanych przez pospólstwo bajeczek. - Zwrócił
ponownie ku dziewczynie horobliwie opuchniętą twarz i odchrząknął z wysiłkiem. - Może moja
łatwowierność stanie się tym większa, im bardziej będę potrzebował pomocy. Tak czy inaczej,
wysiłki tutejszych uzdrowicieli okazały się daremne. Bogom jednym wiadomo, że modły do
wszechmocnego Amaliasa i wojennych duchów z mojej rodzinnej Nemedii też na nic się nie zdały.
Jeśli potrafisz spełnić pokładane w tobie nadzieje, dziecko, Isembard zasłużył sobie na hojną
nagrodę, sprowadzając cię tutaj.
- Dzięki, baronie. - Mimo dość sztywnej pozy, jaką przybrała, i dzwięczącej ozdobami lalki na
ramieniu, Tamsin zdołała złożyć elegancki ukłon. - Ninga i ja pragniemy ci służyć. - Ninga? Ach,
przypominam sobie, co głoszą plotki. Oto czarodziejka bawiąca się lalkami! - Baron Einholtz
wyciągnął opuchniętą dłoń w stronę strojnej zabawki, zaniósł się rechotem wstrząsającym jego
tłuste ciało i poprawił w fotelu. - Ta dziewczyna ogłupia wiejskich matołków czarami i urokami i
udaje, że jej lala to religijny symbol! - Baron zakrztusił się ze śmiechu. Przez chwilę wstrząsał nim
kaszel. - Widzisz, Isembardzie? Dziewka już zdołała mi pomóc, poprawiając z samego rana humor!
- Ciężko dysząc, Einholtz osunął się na oparcie fotela. - Powiedz mi, Tamsin, co zamierzasz zrobić
dla mnie ze swoją małą przyjaciółką... Chwileczkę! Isembard, co to ma znaczyć? - Einholtz nie
dokończył pytania, gdyż z głębi rezydencji do komnaty weszła grupa szlachciców i strażników,
zatrzymując się po obydwóch stronach ognia. - Chłopi znów podnieśli bunt? Ogłoszono alarm? Na
Ulfgara, co tu się wyprawia?
- Nie denerwuj się, baronie. Nie stało się nic złego - odparł spokojnie Isembard, chcąc ubiec
wybuch gniewu swojego pana. - Wezwałem twoich najwierniejszych poddanych, by mogli być
świadkami uzdrowienia cię przez Tamsin. Jak mówiłem, dziewczyna potrafi dokonywać
niezwykłych cudów. O tym, co się tu stanie, będą krążyły przez lata opowieści. Pomyślałem, że
najlepiej będzie, jeżeli paru naocznych świadków to potwierdzi... lub w razie potrzeby zaprzeczy
fałszywym pogłoskom.
- Aha... Bardzo mądrze, Isembard. - Baron uśmiechnął się przebiegle do porucznika. - Lepiej
mieć gotowych do pomocy świadków, chociażby dla własnego bezpieczeństwa. - Zwrócił
przekrwione, nieco wyłupiaste oczy w stronę Tamsin. - Teraz, kiedy zdążyłem się zastanowić,
przypomniałem sobie, że dobroczynne czary tej panny mają czasami przykre uboczne skutki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl