[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odwiedzać podróżnika w okresie jego dzieciństwa po to, by pobrać mu krew. Choć ułatwiłoby to
wiele spraw. Rozumiesz?
- Tak.
Cóż innego mogłam teraz powiedzieć.
- Gideon spotkał się więc dziś rano z młodą Margret z okazji jej pierwszego oficjalnego terminu
elapsji. Po swojej pierwszej podróży w czasie została natychmiast przewieziona do Tempie. Jeszcze
w trakcie przygotowań do elapsji przeskoczyła po raz drugi. To był do tej pory najdłuższy ze
wszystkich niekontrolowany przeskok w czasie, który został zmierzony. Nie było jej ponad dwie
godziny.
- Panie George, niech pan pominie sprawy nieistotne - zaproponował Gideon z nutą
niecierpliwości w głosie.
- Tak, tak. Na czym to ja stanąłem? A więc Gideon odwiedził Margret podczas jej pierwszej
elapsji. I znowu opowiedział jej tę historię ze skradzionym chronografem i szansą naprawienia
wszystkiego za pomocą drugiego chronografu.
- Ha! - przerwałam mu - A zatem stąd starsza Margret znała całą tę historię. Sam Gideon jej to
opowiedział.
221
- Tak, to byłaby jedna z możliwości - przyznał pan George. - Ale także i tym razem młoda Margret
nie usłyszała tej historii po raz pierwszy.
- A więc był jeszcze ktoś przed Gideonem. Lucy i Paul. Udali się w przeszłość wraz ze
skradzionym chronografem, żeby opowiedzieć Margret Tilney o tym, że prędzej czy pózniej pojawi
się ktoś, kto będzie chciał od niej pobrać krew.
Pan George milczał.
- Czy tym razem pozwoliła, żeby pobrać jej krew?
- Nie - odparł pan George. - Także tym razem odmówiła.
- Chociaż jako szesnastolatka nie była jeszcze tak straszliwie uparta jak potem, jako stara kobieta -
doda! Gideon. - Zgodziła się chwilę porozmawiać. A na koniec oświadczyła, że jeśli w ogóle będzie
pertraktować o swojej krwi, to tylko z tobą.
- Ze mną?!
- Wymieniła twoje imię i nazwisko: Gwendolyn Shepherd.
- Ale... - Zagryzłam dolną wargę, a Gideon i pan George przyglądali mi się badawczo. -
Myślałam, że Paul i Lucy zniknęli przed moimi narodzinami. Skąd więc mogli znać moje imię i
opowiedzieć o mnie tej Margret?
- No, to jest pytanie - rzekł pan George. - Bo widzisz, Lucy i Paul ukradli chronograf w maju, w
roku twoich narodzin. Najpierw ukryli się razem z nim w terazniejszości. Przez kilka miesięcy
udawało im się całkiem zgrabnie unikać detektywów Strażników, wyprowadzać ich w pole i
stosować różne sztuczki. Często przenosili się z miasta do miasta, przemierzyli z chronografem pół
Europy. Potem jednak zataczaliśmy wokół nich coraz ciaśniejsze kręgi i pojęli wreszcie, że na dobre
mogą umknąć przed nami tylko wtedy, gdy uciekną z chronografem w przeszłość. W ich przypadku
poddanie się nie wchodziło niestety w rachubę. Niezłomnie i bezkompromisowo bronili swych
fałszywych ideałów. - Westchnął. - Byli tacy młodzi i tacy pełni pasji. - Wzrok nieco mu się
rozmarzył.
Kiedy Gideon chrząknął, pan George przestał gapić się w próżnię i podjął wątek:
222
- Do tej pory wierzyliśmy, że zrobili to we wrześniu, tu, w Londynie, kilka tygodni przed twoimi
narodzinami.
- Ale wtedy nie mogliby znać mojego imienia!
- No właśnie - powiedział pan George. - Dlatego po dzisiejszym ranku rozważamy możliwość, że
udali się z chronografem w przeszłość dopiero po twoich narodzinach.
- Choć nie wiemy, co było tego przyczyną - uzupełnił Gideon.
- Należałoby również wyjaśnić, skąd Lucy i Paul znali twoje imię i twoje przeznaczenie. Tak czy
owak, Margret Tilney odmawia wszelkiej współpracy.
Zastanowiłam się.
- I jak teraz zdobędziemy jej krew? - Och, mój Boże! Chyba tego nie powiedziałam, co? - Nie
zastosujecie przemocy, prawda?
Oczami wyobrazni widziałam już Gideona manipulującego eterem, kajdankami oraz monstrualną
strzykawką i ta wizja burzyła mi jego wizerunek.
Pan George potrząsnął głową.
- Jedna z dwunastu złotych zasad Strażników brzmi, iż przemocy używamy jedynie wtedy, gdy
zawiodą wszystkie inne drogi: pertraktacje i porozumienie. Spróbujemy więc najpierw tego, co
zaproponowała Margret. Wyślemy cię do niej.
- %7łebym ją mogła namówić?
- %7łebyśmy zyskali jasność co do jej motywów i informatorów. Sama zdecydowała się z tobą
porozmawiać. Zobaczymy, co ma ci do powiedzenia.
Gideon westchnął.
- I tak nic z tego nie będzie, ale ja już cały ranek gadam jak do ściany.
- Tak. I dlatego madame Rossini szyje ci właśnie uroczą letnią suknię na 1912 rok - oznajmił pan
George. - Poznasz swoją praprababkę.
- Dlaczego akurat ten rok?
- Wybraliśmy go zupełnie spontanicznie. Mimo to Gideon sądzi, że możecie wpaść w pułapkę.
223
- W pułapkę?
Gideon nie odezwał się, tylko popatrzył na mnie. I naprawdę wyglądał na zatroskanego.
- Według zasad logiki to jest właściwie wykluczone - powiedział pan George.
- Dlaczego ktoś miałby zastawiać na nas pułapkę? Gideon nachylił się do mnie.
- Pomyśl tylko: Lucy i Paul mają chronograf z wczytaną do niego krwią aż dziesięciorga spośród
dwunastki podróżników w czasie. Aby zamknąć krąg i móc samemu wykorzystać tajemnicę,
potrzebują już tylko krwi od ciebie i ode mnie.
- Ale... przecież Lucy i Paul właśnie chcieli zapobiec zamknięciu kręgu i wyjawieniu tajemnicy -
powiedziałam.
Pan George i Gideon znowu wymienili spojrzenia.
- Tak sądzi twoja matka - rzekł pan George. Ale i ja tak sądziłam do tej pory.
- A wy tak nie sądzicie?
- Spójrz na to z innej strony. A co, jeśli Lucy i Paul chcą zachować tajemnicę tylko dla siebie? -
spytał Gideon. - Jeśli właśnie dlatego ukradli chronograf? W takim przypadku jedynym, czego by
im brakowało, by zatriumfować nad hrabią de Saint Germain, byłaby nasza krew.
Pozwoliłam tym słowom przez chwilę wybrzmieć, po czym uzupełniłam:
- A ponieważ mogą nas spotkać jedynie w przeszłości, muszą nas gdzieś zwabić, aby dotrzeć do
naszej krwi.
- Może sądzą, że uzyskają naszą krew wyłącznie przemocą -powiedział Gideon. - Tak jak my
sądzimy, że oni nie dadzą nam swej krwi dobrowolnie.
Pomyślałam o ludziach, którzy napadli nas wczoraj w Hyde Parku.
- Właśnie - rzekł Gideon, jakby czytał moich myślach. -Gdyby nas zabili, mogliby wziąć tyle
naszej krwi, ile by chcieli. Pozostaje tylko wyjaśnić, skąd wiedzieli, że tam będziemy.
- Znam Lucy i Paula. To po prostu nie w ich stylu - zaprotestował pan George. - Wychowali się na
dwunastu złotych zasadach Strażników i z całą pewnością nie kazaliby mordować swoich krewnych.
Oni też stawiają na pertraktacje i poro...
224
- Pan znal Lucy i Paula kiedyś, panie George - przerwał mu Gideon. - Ale czy może pan naprawdę
wiedzieć, jacy są teraz?
Patrzyłam to na jednego, to na drugiego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]