[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brą minę do złej gry. Wie pani, jak to czasem bywa& taki pechowy dzień, kiedy aku-
rat brakuje konkretnego koloru czy gatunku. Ale zawsze lubię obejść każde nowe miej-
sce, nawet jeśli nie wydaje się interesujące.
Przenikliwy gwizd czajnika przywołał gospodynię do porządku. Pognała w te pędy
do kuchni, rozsypując po drodze listy przygotowane do wysłania na stoliku w hallu.
Tuppence pochyliła się, by je pozbierać. Zauważyła, że jeden z nich, ten, który le-
żał na wierzchu, zaadresowany jest do niejakiej pani Yorke w domu dla starszych pań
Rosetrellis Court w Cumberland.
Doprawdy pomyślała zaczynam odnosić wrażenie, że cały kraj składa się wy-
łącznie z domów dla starców! Pewnie ani się obejrzymy, jak sami zamieszkamy w na-
stępnym.
Nie tak dawno temu pewna usłużna przyjaciółka napisała do nich, rekomendując
bardzo miłą placówkę w Devon. Dla par małżeńskich, przeważnie emerytowanych pra-
cowników wywiadu. Całkiem niezła kuchnia& przywozi się własne meble i osobiste
drobiazgi&
W drzwiach ukazała się gospodyni z dzbankiem herbaty i obie panie zasiadły do
podwieczorku.
Rozmowa z panną Bligh nie była tak dramatyczna i barwna jak z panią Copleigh.
Gospodyni koncentrowała się raczej na wyciąganiu informacji niż udzielaniu tako-
wych.
Tuppence mamrotała coś niejasno na temat lat spędzonych w służbie państwowej
za granicą, trudnościach domowych w Anglii, opowiedziała to i owo o swym żona-
81
tym synu i zamężnej córce oraz ich dzieciach. Potem ostrożnie skierowała rozmowę
na działalność panny Bligh w Sutton Chancellor. Okazało się, że gospodyni udziela się
w przeróżnych instytucjach, takich jak Instytut Kobiet, organizacje skautów obojga płci,
Unia Konserwatystek, liczne koła zainteresowań (grecka sztuka, przygotowywanie dże-
mów, układanie kwiatów, szkicowanie), Towarzystwo Miłośników Archeologii i tak da-
lej. Zdrowie pastora& pilnowanie, żeby dbał o siebie& jego roztargnienie& niefortun-
ne różnice zdań wśród parafian&
Tuppence pochwaliła placuszki, podziękowała za gościnę i wstała.
Jest pani tak naładowana energią, panno Bligh! Nie umiem sobie wyobrazić, jak
też pani godzi to wszystko. Muszę wyznać, że po całodziennej wycieczce i zakupach
najchętniej położyłabym się na jakie pół godzinki. Mam takie wygodne łóżko& Muszę
pani raz jeszcze podziękować za polecenie mnie pani Copleigh&
Prawie niezawodna kobieta, chociaż, oczywiście, za dużo gada&
Ach, to nic, te miejscowe ploteczki mocno mnie ubawiły.
Przeważnie ona sama nie wie, o czyni mówi. Długo pani tu zostanie?
O nie, jutro wyjeżdżam. Czuję się zawiedziona, bo nie słyszałam o żadnej odpo-
wiedniej posiadłości. A taką miałam chrapkę na ów malowniczy dom nad kanałem&
Lepiej trzymać się od niego z daleka. Ten dom jest w bardzo kiepskim stanie. Wła-
ściciele ciągle nieobecni& to hańba.
Nawet nie ustaliłam, do kogo on należy. A może pani wie? Pani wie przecież
wszystko o tych stronach&
Nigdy się tym nie interesowałam. Dom często przechodził z rąk do rąk, trudno
było to śledzić. W jednej połowie mieszkają państwo Perry, a ta druga popada w ruinę.
Tuppence raz jeszcze powiedziała do widzenia i pojechała do pani Copleigh. W do-
mu najwyrazniej nikogo nie było. Poszła do swego pokoju, zostawiła pustą torbę na za-
kupy, umyła twarz, przypudrowała nos i na palcach wymknęła się z powrotem na uli-
cę. Spojrzała najpierw w jedną, potem w drugą stronę i zostawiwszy samochód na miej-
scu, podążyła szybkim krokiem w stronę najbliższego rogu. Następnie skręciła w polną
ścieżkę wiodącą, jak się spodziewała, do przełazu na cmentarz.
Rzeczywiście niebawem znalazła się u celu. Cmentarz w promieniach zachodzące-
go słońca wydał się jej oazą spokoju. Tak jak obiecała, zajęła się studiowaniem napi-
sów na nagrobkach. Nie kierowała się żadnym specjalnym motywem, nie spodziewa-
ła się wielkich odkryć ot, czysta uprzejmość. Stary pastor jest taki kochany, zasługuje
na to, by odzyskać spokój sumienia. Zabrała ze sobą notes i ołówek, na wypadek, gdyby
trzeba było coś zapisać. Miała tylko rozejrzeć się za grobem dziecka w stosownym wie-
ku. Większość jednak pochodziła ze znacznie wcześniejszych czasów. Nie były specjal-
nie interesujące ani dostatecznie stare, by budzić ciekawość czy wzruszenie. Upamięt-
niały przede wszystkim starsze osoby. Mimo to Tuppence zwlekała z odejściem, two-
82
rząc mentalne wizerunki nieboszczyków. Jane Elwood odeszła z tego świata 6 stycz-
nia w wieku 45 lat. William Marl odszedł 5 stycznia, pozostawiając w głębokim żalu&
Mary Treves lat 5, 14 marca 1835& To zbyt dawno. W Twej obecności jest pełnia ra-
dości . Szczęściara z tej Mary Treves.
Niemal dochodziła już do muru. Groby w tej części były zaniedbane i obrośnięte
chwastami, wyraznie tym skrawkiem cmentarza nikt się nie opiekował. Wiele nagrob-
ków się poprzekrzywiało, niektóre leżały na ziemi, mur się kruszył, miejscami był po-
pękany.
Z drogi tego miejsca nie widać, zasłania je kościół. Na pewno dzieciaki się tu zakra-
dają i dewastują co się da. Tuppence pochyliła się niżej nad jedną z tablic. Oryginalne
litery były mocno zatarte, ale uniósłszy płytę, Tuppence zobaczyła kilka nabazgranych
liter i słów, także częściowo zarośniętych mchem.
Zaczęła wodzić po nich palcem i wreszcie odczytała niektóre wyrazy:
Ktokolwiek& zgorszy& jedno z tych najmniejszych&
Młyński kamień& Młyński kamień& Młyński kamień&
I pod spodem, wyryte nierówno, po amatorsku:
Tu leży Lily Waters.
Tuppence gwałtownie wciągnęła powietrze. Była świadoma, że z tyłu czai się jakiś
cień, ale nim zdążyła się obejrzeć, poczuła silny cios w tył głowy. Padła twarzą na grób,
pogrążona w bólu i ciemności.
Księga trzecia
Zaginiona żona
Rozdział X
Konferencja i pózniej
1
No dobra, Beresford powiedział generał major sir Josiah Penn, któremu po na-
zwisku przysługiwał imponujący ciąg skrótów takich jak CB* DSO* tonem stosownym
do imponującego ciągu literek po nazwisku. Co myślisz o tym całym klituś-bajduś?
Tommy zrozumiał z tej uwagi, że Stary Josh, jak nazywano go za plecami, nie jest za-
chwycony wynikami konferencji, w której obaj uczestniczyli.
Picu picu przy księżycu burczał sir Josiah. Byle dużo gadać, ale nic nie po-
wiedzieć. A jak już komuś wymknie się czasem coś sensownego, to zaraz wstaje ze czte-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]