[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ścią, że ślub odbędzie się za dwa tygodnie, to jest w najkrót-
szym, przewidzianym prawem, terminie. Potem Guido znik-
nął na kilka dni, a gdy się zjawił, oznajmił, że znalazł pracę.
- Dałbym ci u siebie zajęcie - powiedział Demetrio.
- Wiem i jestem wdzięczny - zapewnił młody człowiek.
- Ale wolę pracę, którą sam załatwiłem, bez pomocy rodziny.
- Dla jakiej firmy zamierzasz pracować?
- Będę uczył matematyki w jednej z rzymskich szkól.
- Co? - Demetrio zerwał się na równe nogi. - Wiesz, ile,
zarabia nauczyciel?
- Wiem. Według ciebie bardzo mało, ale to uczciwe pie-
niądze - stwierdził z uśmiechem Guido.
- No i będziemy razem - poparła go Nicoletta - a to naj-
ważniejsze.
- Naprawdę myślisz, że pozwolę ci na..? - spytał Deme-
trio, groznie patrząc na siostrę, lecz po chwili zmienił nasta-
wienie do podjętej przez nią decyzji. - No cóż, jeśli tak po-
stanowiłaś - rzekł. - Tylko że Rzym jest tak daleko.
- To nawet lepiej - zauważył Guido.
- Tak, tak, być może - zgodził się Demetrio.
Wyglądał na znużonego i zaskoczonego biegiem spraw.
Gdy młodzi wyszli, spojrzał na Revę i powiedział ze sła-
bym uśmiechem:
- Widzisz, czegoś się jednak nauczyłem.
- Tak, nie da się nikogo zatrzymać silą.
- Sądzę, że teraz wyjedziesz?
S
R
- Zostanę do czasu wesela, żeby nie robić przykrości Ni-
coletcie.
- Jeśli myślisz, że któreś z tej dwójki w ogóle to zauwa-
ży, to się mylisz. Tkwią we własnym świecie.
- Wiem i mam nadzieję, że zbudują go sobie raz na za-
wsze.
- Czy to możliwe?
- Chyba tak. Są od nas mądrzejsi.
- To prawda - przyznał z westchnieniem.
Przez całe dwa tygodnie Demetrio był bardzo zajęty i
Reva prawie go nie widywała. Raz, kiedy póznym wieczorem
wrócił bardzo wyczerpany, ośmieliła się zauważyć, że przy-
dałoby mu się nieco więcej odpoczynku.
- Teraz nie mogę sobie na to pozwolić- odparł szorstko.
- Mam zbyt wiele do zrobienia.
- To z powodu utraty składów Torviniego? Znalazłeś coś
na ich miejsce?
- Nieważne. Już ich nie potrzebuję.
- Ale...
- To zbyt skomplikowane, żeby wyjaśniać - uciął obce-
sowo.
- Naprawdę nie chciałam ci zaszkodzić,
- Zrobiłaś mi tylko przysługę, odkrywając prawdę o
Torvinim, zanim się z nim związałem. Jestem ci zobowiąza-
ny.
Choć składał podziękowanie, patrzył na żonę obojętnie
i Reva wiedziała, że nadal nie ma między nimi porozumienia.
Sama również miała ostatnio wiele zajęć. Zaczęło się od
lunchu z Bennem Andrese, na którym świętowali sukces.
Dziennikarz napełnił kieliszek szampanem i powiedział:
- Osiągnęlibyśmy największe sukcesy, gdybyś tylko zo-
S
R
stała!
- Niestety, nie mogę. Nic mnie tu nie trzyma - odrzekła.
- Mam parę gorących tematów. Coś w sam raz dla ciebie.
- Już nie - odparła, potrząsając głową.
Potem pojechała z Nicolettą na zakupy i pomogła jej wy-
brać prostą sukienkę na ślub, który miał się odbyć w małym
wiejskim kościółku, w posiadłości Demetria. Młodzi zamie-
rzali odlecieć w krótką podróż poślubną do Neapolu, zanim
osiądą w Rzymie, gdzie Nicolettą również chciała podjąć
pracę.
Na kilka dni przed weselem Reva wybrała się obejrzeć
miejsce, w którym miała się odbyć ceremonia. Piękno okoli-
cy skłaniało do refleksji. Zatrzymała się więc na chwilę, a
potem nogi same poniosły ją ku rodzinnemu domówi Deme-
tria.
Od momentu gdy przed wyjazdem do Torvinich mąż od-
mówił pokazania jej tego domu, wiedziała, że tam wróci.
Dotarła do zabudowań. Zainteresowało ją, że na zewnątrz
domku zainstalowano mały generator. Okiennice i obydwa
wejścia zastała zamknięte, ale umiała poradzić sobie z za-
mkiem. Po chwili była już wewnątrz. Otworzyła okiennice.
Popołudniowe słońce oświetliło kamienną posadzkę, duży
kominek, dwa drewniane krzesła i stół. Reva spróbowała wy-
obrazić sobie Demetria, kiedy był dzieckiem. Pokój wydawał
się nie zmieniony od tamtych czasów.
Na białych ścianach wisiał pęknięty, ozdobny talerz i ob-
razki wycięte z czasopism jeszcze przez mamę Corelli. Reva
podeszła do zdjęcia w owalnej złotej ramce. To syn musiał
w ten sposób oprawić fotografię. Nieugięty wyraz twarzy ko-
biety, która przeżyła trudne życie, przypominał wyraz twarzy
Demetria.
S
R
Pod zdjęciem na ścianie odczytała napis zrobiony jego
ręką: W tym domu żyła i umarła Maria Corelli, uboga ko-
bieta, która nie miała nic poza miłością do syna i córki".
Reva kilkakrotnie przebiegła wzrokiem napis, zastana-
wiając się, dlaczego te proste słowa wyciskają łzy z oczu.
Było coś poruszającego w fakcie, że Demetrio pisał również
o siostrze, która miała zaledwie kilka tygodni, gdy umarła
matka. Uznała, że to nowy klucz do serca Demetria, którego
nigdy nie umiała zrozumieć.
Nagle przyszły jej na myśl słowa męża: W twoich ra-
mionach chciałem znalezć, schronienie na całą wieczność."
Był samotny, odkąd zmarła mu matka, a może jeszcze dłużej.
Kiedy Reva szukała w miłości nieoczekiwanych doznań, on
pragnął w niej znalezć poczucie bezpieczeństwa. Chciał pra-
wdziwego domu, którego mu nigdy nie dała. Myślała, że
wystarczy być namiętną kochanką. Teraz, kiedy to zrozumia-
ła, było już za pózno.
Schody zaprowadziły ją na pięterko. Weszła tam, zastana-
wiając się, czy rozpozna pokój, w którym Demetrio sypiał
jako chłopiec. Znalazła sypialnię matki oraz mniejszy pokoik.
Otworzyła drzwi i stanęła zdumiona.
Mały pokój był prawie pusty. W jednym kącie stała ko-
moda, a w drugim zupełnie nie pasujący do skromnego oto-
czenia duży telewizor i magnetowid. Na dachu nie zainstalo-
wano anteny, więc odbiornik musiał pracować wyłącznie z
magnetowidem, choć nigdzie nie było śladu kaset. Wiedziona
ciekawością włączyła obydwa urządzenia. Ekran rozjaśnił się
i po chwili zobaczyła na nim samą siebie.
Zdziwiona opadła na krzesło. Rozpoznała nagranie audy-
cji, którą przygotowała dla telewizji sześć miesięcy temu.
Lecz z całą pewnością nie pokazywano jej we Włoszech.
Reva zorientowała się, że tekst mówiony jest po angielsku,
S
R
nie ma włoskich napisów, a więc taśmę nagrano w Anglii i
Demetrio musiał ją specjalnie zamówić.
Wiedziona impulsem podeszła do komody. Zaczęła prze-
szukiwać szuflady. Znalazła kasetę z programem, który zro-
biła dla lokalnej telewizji w rodzinnym mieście. Widać mąż
znał nawet najmniejsze z jej dokonań. W następnej szufladzie
natrafiła na wycinki prasowe z własnymi publikacjami i
dwanaście numerów czasopisma fotograficznego, w którym
miała stałą kolumnę i zamieszczała zdjęcia. Wreszcie wpadł
jej w ręce list od agencji zajmującej się dostarczaniem wy-
cinków prasowych na określone tematy, wysłany do Deme-
tria z zapytaniem, czy nadal chcę otrzymywać materiały do-
tyczące pani Revy Horden.
Usiadła oszołomiona odkryciem. Demetrio Corelli, który
z dumą powtarzał, ze nie jest sentymentalny, jawił się teraz
w zupełnie innym świetle. Oto dlaczego nie chciał, by obe-
jrzała dom jego dzieciństwa.
Reva usłyszała szmer przy wejściu, obejrzała się i spo-
strzegła Nicolettę.
- Byłam ciekawa, czy kiedykolwiek odkryjesz to miejsce
- powiedziała dziewczyna. - Miałam nadzieję, że tu trafisz, a
ten pokój powie ci więcej niż mój brat.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]