[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Myślałem, że musisz wracać.
- Owszem, ale Marjorie powiedziała, żebym się nie spieszyła, a poza tym ma numer mojego telefonu
komórkowego.
Kelnerka właśnie zbliżała się do-nich z pierwszym daniem. Richard uniósł kieliszek.
- Miejmy zatem nadzieję, że zostaniemy szybko obsłużeni. - Jego uśmiech sprawił, że serce zabiło
jej szybciej.
Po kolacji pojechali do niego i po raz pierwszy Frei nie ogarnęło uczucie pustki i smutku, które do
tej pory towarzyszyło jej wizytom w tym domu. Miała rację: zasługują na to, by choć raz dać
pierwszeństwo własnym pragnieniom.
- Jeżeli wolisz, możemy pójść do innego pokoju - zaproponował Richard, gdy wchodzili na górę.
- Nie trzeba. - Freya uśmiechnęła się łagodnie. - Czuję, że mamy błogosławieństwo Jenny.
- Och, Freyu! - westchnął. - Gdzie byłaś przez całe moje życie?
- Szukałam cię. To była długa i ciężka droga.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę mógł cię dotknąć po tym, co zrobiłem - szepnął Richard, kiedy
leżeli upojeni błogością spełnienia. - Nie brałem pod uwagę twojej wielkoduszności.
- A mogłabym postąpić inaczej, jeśli ryzykowałeś wszystko, żeby chronić moje dziecko? Ale nie
zaczynajmy znów od początku. Dzisiejszy wieczór był cudowny, niczym uczta dla przymierającego
głodem. Niestety, muszę już iść.
- Wiem: obowiązki. Spędzmy razem trochę czasu w nadchodzący weekend. We troje.
- We czworo - poprawiła go. - Amelia nie ruszy się nigdzie bez Alice. Alice wyjechała do Londynu
na pogrzeb babci, ale wraca w piątek.
Kiedy rodzice w piątek przywiezli Alice, Poppy nie tryskała jak zwykle optymizmem, a i mała
wydawała się wyjątkowo wyciszona. Nic dziwnego: rano odbył się pogrzeb matki Milesa, która
zmarła nagle na serce. Niemniej Poppy nie zapomniała zapytać o Richarda i Amelię.
- Jestem w nim zakochana po uszy - oznajmiła Freya. - On natomiast przestał chyba rozdzielać nas
na siłę, ale daleko nam jeszcze do zbudowania prawdziwego związku. Chodzi o Amelię. Boję się
myśleć, jak długo to potrwa, zanim wszystko jej powiemy, i jak ona na to zareaguje.
- Wszystko będzie dobrze - uspokajała ją Poppy. - Nie po to tyle przeszłaś, żeby wszystko miało się
rozpaść, kiedy powiecie Amelii.
- O czym powiecie Amelii? - spytała Alice, stojąc w drzwiach.
- %7łe jej tata i ja zabieramy jutro was obie do Cheltenham, żeby kupić Amelii prezent na urodziny -
błyskawicznie zaimprowizowała Freya.
- Więc wiesz, że w przyszłym tygodniu są jej urodziny?
- Oczywiście. Jestem pewna, że Amelia tobie także o tym powiedziała, skoro nie macie przed sobą
tajemnic.
- Tak, ja też jej o wszystkim mówię - przytaknęła Alice.
- Po to się ma przyjaciół, prawda? - stwierdziła Poppy, ściskając córkę na do widzenia.
Nie było jeszcze zbyt pózno, więc Freya zadzwoniła do Richarda, by poinformować go o
niespodziewanych planach, które poczyniła na następny dzień.
- Alice nagle weszła i była bardzo ciekawa, o czym mówimy. Powiedziałam, że wszyscy czworo
wybieramy się jutro do Cheltenham, żeby kupić Amelii prezent na urodziny.
- Jakie to dziwne uczucie, że znasz tę datę równie dobrze jak ja - odparł powoli.
- Przez tyle lat odczuwałam tego dnia pustkę, ale teraz spełnią się moje marzenia.
- Nie prowokuj opatrzności, Freyu - ostrzegł poważnym tonem. - To niebezpieczne.
- Nie tym razem! - zawołała z przejęciem.
Gdy Richard podjechał następnego dnia pod szkołę, by zabrać Freyę i Alice, dziewczynki przywitały
się gorąco.
- Nie widziałyście się raptem przez trzy dni - przekomarzał się z nimi Richard, wymieniwszy z
Freyą uśmiechy.
Freya była w fantastycznym humorze, mając przy sobie dwoje ludzi, których kochała ponad
wszystko na świecie. Jej radości nie przesłaniała nawet najmniejsza chmurka.
W mieście panował taki sam ruch jak poprzednio.
- Co chciałabyś na urodziny, Amelio?
- Skąd wiedziałaś, kiedy mam urodziny? - spytało dziecko, mile zaskoczone.
- Ee... twój tata mi powiedział. Więc co byś chciała? - powtórzyła zmieszana, czując na sobie baczny
wzrok Alice.
- Nie wiem. Muszę się zastanowić - odparła Amelia i niezręczna chwila minęła.
Katastrofa wydarzyła się, gdy oglądali rzeczy w sklepie z ubraniami. Kobieta w średnim wieku
przyglądała im się, sądząc zapewne, że ma przed sobą robiącą zakupy rodzinę.
- Mój Boże, ależ pańska córeczka jest podobna do mamy! Amelia uśmiechnęła się do Frei, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl