[ Pobierz całość w formacie PDF ]
— Nie sprzeciwiam się idei supremacji — stwierdził Paul.
— Gdy wszyscy z Wujem Charlie na czele — mówił dalej Jase — coraz bar-
dziej wielbili i ubóstwiali machinę, kilku utalentowanych ludzi utrzymywało, że
Człowiek stanął u progu boskości, ale proces ten nawet się nie zaczął. W każdym
pokoleniu działał jakiś geniusz, a geniusz ma zawsze do czynienia z Siłami Al-
ternatywnymi. Niestety, po pewnym czasie machina obrosła w piórka na tyle, by
zacząć deptać geniuszom po piętach, co sprowadza nas do chwili obecnej, Paul.
— Wydaje mi się, że cały czas do niej zmierzaliśmy — zakpił Paul, nie mogąc
powstrzymać się od uśmiechu.
— Sądziłem, iż obiecałeś wysłuchać mnie bez uprzedzeń — żachnął się Jase.
— Przepraszam.
— No dobrze — udobruchał się Nekromanta. — Odpowiedz mi na jedno py-
tanie. Przypuśćmy, że jesteś osobnikiem, żyjącym w jednym z pokoleń, do mniej
więcej pięćdziesięciu lat wstecz, którego zdolności i skłonności popychają go do
czegoś większego, niż to, co jest osiągalne dla ogółu ludzi w tym czasie. Cóż się
stanie?
— Słucham bez uprzedzeń — powiedział Paul.
85
— Taki człowiek mógł ulec tendencji ogólnej i odrzucając swe zdolności, zgi-
nąć jako jednostka. Mógł też wznieść się ponad przeciętność i unosić się nad
masami dzięki swym nadzwyczajnym umiejętnościom. Zgoda?
Paul przytaknął kiwnięciem głowy.
— Innymi słowy, może on wygrać lub przegrać swą prywatną bitwę z opi-
nią publiczną swoich czasów — Jase ponownie spojrzał na Paula, który znów
skinął głową. — W naszych czasach taki osobnik nie przeciwstawia się opiniom
lub nastawieniom współobywateli. Przeciwko sobie ma poglądy, które zrodziły
się i rozwinęły w mechanicznym monstrum, z którym nie można się spierać, czy
dyskutować i którego nie da się przestroić. Człowiek ów nie ma szans na zwycię-
stwo, podobnie jak nie może wygrać ten, co idzie z gołymi rękami na spychacz.
Człowiek ten nie może się nawet poddać, bo buldożer nie zna pojęcia kapitulacji.
Spychacz zna jedynie pojęcie wykonanego zadania.
Jase oparłszy obie dłonie na kolanach, pochylił się ku przodowi. Emocje, jakie
teraz przeżywał, ugodziły Paula jak grot strzały.
— Nie pojmujesz? — spytał Nekromanta. — Gildię Orędowników założono,
ponieważ współczesny nam system technologiczny usiłuje zabijać ludzi, którzy
wybijają się ponad przeciętność! Każdego z nich, wszystkich, zlikwidować ich co
do jednego! — Jase utkwił płonący uniesieniem wzrok w twarzy Paula. — Tak,
jak próbował zabić ciebie!
Paul również przez długą chwilę nie odrywał wzroku od Jase’a.
— Mnie? — spytał w końcu.
— Ostrzeżenie przed burzą, którego nie odebrałeś — zaczął wyliczać Jase. —
Dezorientacja czasowa, z powodu której zostałeś zmiażdżony przez wózki w szy-
bie kopalni. Zboczenie z trasy wozu, który postawił cię na drodze przeznaczonej
dla maszerujących. Owszem — odparł, kiedy Paul uniósł brwi w niemym zapy-
taniu. — Gdy opuszczałeś moje mieszkanie, podrzuciliśmy ci pluskwę i od tej
chwili nie spuszczaliśmy cię z oczu. To zwykła praktyka — przez chwilę był wy-
raźnie speszony. — Część wojny, jaką prowadzimy z TYM.
— Rozumiem — powiedział Paul, zastanawiając się równocześnie nad nie-
którymi wydarzeniami ze swej przeszłości.
— Czy to ci się podoba, czy nie, bierzesz udział w tej wojnie po stronie Gildii.
Chcielibyśmy, abyś wziął w niej udział aktywny. Jeśli twe zdolności w dziedzinie
Sił Alternatywnych są takie, jak nam się wydaje, będziesz dla Gildii nabytkiem
bardziej cennym, niż ktokolwiek inny.
— Dlaczegóż to? — spytał Paul.
Jase wzruszył ramionami w geście lekkiej irytacji.
— Nie mogę powiedzieć ci tego teraz — odparł. — Przedtem musisz poświę-
cić się sprawie Gildii, to znaczy spróbować zdobyć stopień Nekromanty, mistrza.
Poddamy cię próbie. Jeśli przejdziesz ją pomyślnie, w swoim czasie dowiesz się,
co mógłbyś zrobić dla Gildii. Dowiesz się tego od jedynego człowieka, który bę-
86
dzie mógł wydawać ci polecenia, gdy będziesz już mistrzem. Od samego Wiel-
kiego Mistrza, Waltera Blunta.
— Od Blunta?
Paul poczuł, że nazwisko to wypełnia określone miejsce łamigłówki wydarzeń
w Odskoczni na Merkurym. Poczuł też, że zalewa go fala zapomnianych uczuć,
potem smutku, a wreszcie w głębi jego jaźni zbudziła się determinacja, by zmusić
Blunta do odkrycia kart.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]