[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prezesa. nnnnnnnnnnnnnnaaaaaaaa-na-na-na-nam ży-ży-
Psy, ile ich było, rzuciły się wszystkie w jedną ży-ży-ży-ży...
stronę. W stronę stojącego w cieniu pod kasztanem - ...je! - zawołano jak jeden mąż.
krzesełka, na którym przysiadł sobie na chwilę - Wła-wła-wła-wła-wła-wła-wła... - zaciął się na
zmęczony co nieco Ferdynand. zakończenie Pan Prezes.
- ...śnie! - dodali ze śmiechem zebrani i zaczęli
wiwatować na cześć zdobywcy pierwszego
miejsca.
Ogółem wzniesiono tego dnia na cześć - Chwileczkę, panie dyrektorze - zatrzymał go
Ferdynanda 3128 okrzyków, w tym: Ferdynand. - A winda?
1265 ``Hura!'', - Zupełnie o niej zapomniałem.
828 ``Niech żyje!'', - Przecież musimy ją zabrać. Nie możemy jej tu
654 ``Wiwat!'', tak zostawić.
129 ``Siup!'', - Ale jak ją zabrać? - spytał dyrektor.
55 ``Sto lat!'', - Może tam jest jeszcze jakiś dodatkowy guzik,
49 ``Brawo!'' którego nie zauważyliśmy, a który po naciśnięciu
i 48 ``Hop, hop!'' sprawia, że winda wraca na swoje miejsce między
Pozostałe 100 okrzyków nie zostało schodami? - Niech pan mi da spokój z guzikami.
zidentyfikowane, niemniej jednak były one w Nie chcę słyszeć o żadnych guzikach! - zawołał
najlepszym dyrektor.
gatunku i zawierały ogromny ładunek uczucia. - No to co zrobimy? Nie wypada zostawić jej tak
Powoli Park zaczął pustoszeć. na pastwę losu.
Dyrektor podszedł do rozpromienionego - Czy nie za bardzo zawraca pan sobie głowę tą
Ferdynanda, jeszcze raz mu pogratulował i całą windą? - zapytał dyrektor z nutką ironii w
delikatnie głosie.
powiedział: - Powiem panu szczerze - odparł Ferdynand - że
- Może byśmy tak już stąd poszli... przywiązałem się do tej windy. Ostatecznie
- Kiedy tu tak przyjemnie - powiedział Ferdynand przeżyliśmy razem kilka przygód.
rozmarzonym głosem. - Ja nie mam zielonego pojęcia, co z nią zrobić.
- Pewnie, że przyjemnie, ale musimy wracać do - Może by ją wziąć do taksówki?
hotelu. W każdym razie ja muszę wracać, panie - Nie wejdzie.
Ferdynandzie. Niech pan nie zapomina, że jestem - Już wiem! - zawołał Ferdynand. - Wezmiemy ją
dyrektorem hotelu. do dorożki.
- A prawda, prawda - przytaknął Ferdynand. - Jak pan chce - powiedział obojętnie dyrektor.
- No to chodzmy - powiedział dyrektor. - Pojedziemy sobie razem z nią dorożką! -
powtórzył Ferdynand, podskakując z radości. - Po prostu urocze, panie dyrektorze. Jak pan nie
- Nie wszyscy - sucho oświadczył dyrektor. chce, to niech pan nie jedzie. Ja pojadę sam.
- Jak to: nie wszyscy? - zapytał Ferdynand. - Ja bym nawet z panem pojechał, wie pan - zaczął
- Ja nie pojadę! - powiedział dyrektor. - Nie mam się tłumaczyć dyrektor - ale doktor poradził mi,
zamiaru wystawiać się na pośmiewisko, jadąc w żebym więcej spacerował. Potrzebuję, wie pan,
jednej dorożce z windą. dużo ruchu, a dziś właściwie cały czas jezdziłem
- A cóż to złego? tą
- Czy ja mówię, że to coś złego? - powiedział nieszczęsną windą. Nie pogniewa się pan na mnie,
dyrektor. - Nic podobnego. To nie jest nic złego, to kochany panie Ferdynandzie, jeśli ja z panem
jest tylko niepoważne. Człowiek poważny nie nie pojadę, prawda?
może robić rzeczy niepoważnych! Rozumie pan, - Pewnie, że nie pogniewam się na pana, panie
panie Ferdynandzie? dyrektorze - odparł Ferdynand. - Za bardzo pana
- Rozumiem, ale nie bardzo - powiedział lubię. Niech mi pan tylko powie - tu Ferdynand
Ferdynand. - Pan się pewnie boi, że to będzie ściszył głos - czy oni naprawdę będą za mną
śmiesznie krzyczeć?
wyglądało... - Bardzo często krzyczą, jak się na kogoś uwezmą.
- Bo będzie! Jestem przekonany, że następnego - A co trzeba zrobić, żeby się uwzięli?
dnia wszystkie łobuziaki krzyczałyby za mną na - Trzeba wpaść im w oczy.
ulicy: - A co trzeba zrobić, żeby wpaść im w oczy?
\\ - Trzeba zwrócić ich uwagę.
``Na spacerek jedzie dryndą@ Pan dyrektor ze swą - A co trzeba zrobić, żeby zwrócić ich uwagę?
windą!''@ - Trzeba im się narazić albo...
\\ - Co albo?
- Zliczny wierszyk! - zawołał Ferdynand. - Ach, - Albo na przykład śmiesznie wyglądać.
jaki śliczny wierszyk! Nie ma pan pojęcia, co ja - A czy ja wyglądam śmiesznie?
bym dał, żeby za mną tak wołali na ulicy. - Dla mnie nie.
- Uważa pan, że to zabawne? - A dla nich? - zapytał drżącym głosem Ferdynand.
- Trudno mi, panie Ferdynandzie, zabierać głos w - Nie ma pan pojęcia, jak ja marzę, żeby za mną
ich imieniu - powiedział dyrektor z pewnym tak właśnie krzyczeli!
namysłem - ale wydaje mi się, że dla nich może - Cha, cha, cha, cha! - śmiał się dyrektor. - %7łyczę
pan wyglądać śmiesznie, szczególnie jadąc panu tego z całego serca. Niech pan sobie
dorożką i do tego obok windy... Cha, cha, cha, to sprowadzi dorożkę, a ja tymczasem pójdę powoli
może być naprawdę śmieszne... piechotką. Spotkamy się w hotelu, panie
- Dziękuję panu! - wrzasnął Ferdynand i zaczął Ferdynandzie. Do zobaczenia! Chodz, Mercedes! -
ściskać dyrektorowi rękę. - Dziękuję panu, że pan zawołał na swego ulubionego jamnika, który
się ze mnie śmieje! To znaczy, że oni też się będą nagle skądś się zjawił. - Nie bądz taki smutny, że
śmiać. nie zająłeś pierwszego miejsca. Na następnej
- Bardzo możliwe, cha, cha, cha... - przytaknął wystawie będzie lepiej.
dyrektor. Dyrektor z Mercedesem znikli za drzewami, kiedy
- To znaczy, że zwrócę ich uwagę - powiedział Ferdynandowi przypomniało się, że nie ma przy
Ferdynand. duszy ani grosza.
- Niewykluczone, cha, cha, cha! - Panie dyrektorze! - wrzasnął i w kilku susach
- To znaczy, że wpadnę im w oczy... znalazł się obok niego. - Panie dyrektorze, niech
- Wielce prawdopodobne, cha, cha, cha! mi pan da parę złotych na tę całą dorożkę.
- To znaczy, że mogą się na mnie uwziąć... Mam co prawda wielki złoty medal, ale dorożkarz
- Szczerze panu tego życzę, jeśli panu na tym może nie
zależy, cha, cha, cha! mieć akurat przy sobie malutkich złotych medali,
- A jak się uwezmą, to będą za mną na ulicy żeby mi wydać resztę...
krzyczeć:
\\ XIII
``Na spacerek jedzie dryndą@ Pan Ferdynand ze
swą windą?!@ Ferdynand poszedł szukać dorożki.
\\ Nie była to łatwa sprawa. Z każdym rokiem
- Powinni krzyczeć, cha, cha, cha! dorożek jest coraz mniej na świecie. Chowają się
gdzieś po jakichś starych, zapadłych szopach i zdejmę koniowi spiżarnię i już jedziemy. Niech
przychodzi wreszcie taki dzień, że nie chce im się pan siada.
już wyjeżdżać na miasto. Zresztą coraz gorzej Zlazł z kozła, przetarł oczy, następnie zdjął
czują się pomiędzy autobusami, samochodami i koniowi worek z obrokiem i założył mu wędzidło.
motocyklami. ``Po co to się tak spieszyć!'' - - Dokąd polecimy? - zapytał, wracając na swoje
mruczą pod nosem w takt końskiego klap-klap- poprzednie miejsce i biorąc do ręki bat. - Do Parku
klap- - odpowiedział Ferdynand. - Musimy stamtąd
klap-klap-klap... zabrać jedną rzecz.
Na szczęście, na postoju niedaleko parku stała - Pewnie mamusię - powiedział dorożkarz przez
jakaś samotna dorożka. Dorożkarz spał sobie na plecy. - Wio, stary!
kozle, nasunąwszy głęboko na oczy swój czarny Dorożka ruszyła.
dorożkarski melonik, a koń spokojnie wyjadał - Nie zgadł pan - powiedział z uśmiechem
obrok z worka zawieszonego na szyi. Ferdynand. - Nie chodzi o mamusię.
- Proszę pana - powiedział Ferdynand. - To może babcię...
Dorożkarz ani drgnął. - Ani babcię.
- Proszę pana - powtórzył głośniej Ferdynand. - To może jakąś ciocię... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spraypainting.htw.pl